Prawdziwe święta były wówczas, kiedy pysznił się cały prosiak, pięknie przypieczony, z jajkiem w ryjku. A na stole były też wędliny wędzone domowym sposobem i suche kiełbasy. Ale najważniejsza była święconka, którą niosło się w Wielką Sobotę do kościoła.
I koniecznie dzieci, bo to był ich obowiązek, aby zanieść koszyczek do poświęcenia. Dorośli mieli inne zajęcia. A stół świąteczny szykowały i stroiły tylko kobiety, bo był przesąd, że mężczyźni mieli "zły urok". Może to i dobry zwyczaj? Na stole musiał być biały obrus. Po wsiach robiono tak, że koszyczki ze święconką znoszono do jednego domu. Tam przychodził ksiądz i święcił. W pierwszym dniu świąt nie spożywano potraw gotowanych. Zresztą w tym dniu niczego się nie gotowało na kuchni. Ze słodkości królowały babki pieczone w glinianych formach, mocno lukrowane. Smaczne były mazurki i bańkuchy, czyli miejscowe sękacze. Pośród tych pyszności stały w koszyczku pisanki, koniecznie malowane w cebulniaku. Wszystkie więc brązowe. Niektóre rysowane woskiem. W doniczce, w której zieleniło się zboże lub rzeżucha, stał cukrowy baranek, z czerwoną chorągiewką, na który dzieci zawsze miały wielką ochotę...
Zwyczaje
Chłopcy bili dziewczyny wierzbowymi rózgami nie tylko w Palmową Niedzielę. A jeżeli któremuś podobała się jakaś, to wręczał jej pisankę. W wielkanocny poniedziałek było oblewanie wodą. Tuż po wojnie, kiedy jeszcze w Łapach nie było kładki nad torami, chowali się chłopcy wysoko, w wieży ciśnień. I stamtąd, zaczajeni chlustali wodą. Nie takie to było straszne w tamtych czasach, bo do domu było blisko. A uważano, że dziewczyna, która nie była zdrowo oblana, to nie miała powodzenia u kawalerów. Dzieci chodziły do swych chrzestnych po "wykup". Koszyczek zawsze się przydał, bo ci obdarowywali pisankami, cukierkami lub dobrym ciastem.
Panie z rodzin kolejarskich na każde święta szykowały różne pyszności, aby nawet najubożsi mogli zaznać radości w czasie świąt. A tym inicjatywom patronowała pani Blum, wdowa po Naczelniku Warsztatów. Na fotografii pierwsza z lewej.
(fot. Fot. Władysław Piotrowski)
Zabawy
Popularne był taczanie jajek - pisanek po podłodze. Czasem usypywano na podwórzu górkę lub podkładano pod ścianę czerwoną dachówkę. I wtedy staczano pisanki tak, aby trafić jedna w drugą. Trzy wybicia dawały wygraną. I tylko dziadkowie lub rodzice, siedząc na ganku mieli uciechę, zajadając dziecięcą zdobycz. Modne były też nabitki, czyli która pisanka miała mocniejszą skorupkę. W tej zabawie ważne było dobre uderzenie. W wielu miejscach w modzie byłą wielkanocna huśtawka. Robiono ją czasem ze ściętych w lesie sosen. Taka była dla chłopców. I to odważnych. Dziewczęta miały huśtawki mniejsze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?