Szpital bez bólu w dwóch oddziałach Śniadecji. Ale jeden likwidują.

Certyfikat na normę

Certyfikat na normę

W innych krajach dbanie o to, by pacjenta nie bolało, to standard. U nas dopiero od niedawna ktoś w ogóle zwraca na to uwagę. A powinien dbać o to każdy lekarz. Bo mniej bólu to szybszy powrót do zdrowia. W Polsce na normę potrzebny jest certyfikat.
Katarzyna Michałowska-Kuczkowska

Tak powinno być w każdym szpitalu, a nie tylko tym, który ma certyfikat - uważa Teresa Szerenos, pacjentka.

W szpitalu bez bólu jeszcze przed operacją dowiemy się, co i jak bardzo będzie nas boleć po zabiegu. Jakie leki dostaniemy, by uśmierzyć cierpienie.

Po operacji kilka razy dziennie będzie u nas różnymi metodami sprawdzany poziom bólu. Anestezjolodzy, lekarze i pielęgniarki częściej i szczerze rozmawiają ze swoimi podopiecznymi.

Tak będzie w szpitalu wojewódzkim im. Śniadeckiego: na otolaryngologii dorosłych i przeznaczonych do likwidacji oddziałach dziecięcych przy Wołodyjowskiego. Bo tylko one przystąpiły do programu "Szpital bez bólu".

- Do tej pory też walczyliśmy z bólem, jednak teraz robimy to według ogólnoświatowych standardów - mówi Andrzej Szulecki, szef oddziałów dziecięcych.

A jak wygląda opieka w szpitalu, gdzie pacjent cierpi? Według raportu Polskiego Towarzystwa Badania Bólu u ponad połowy pacjentów ból pooperacyjny jest niewłaściwie uśmierzany. Zazwyczaj o wyborze leku decyduje jego cena.

- W naszych szpitalach oszczędza się na wszystkim. Na lekach też - mówi Zbigniew Dudko z białostockiego oddziału Stowarzyszenia Pacjentów Primum Non Nocere. - Często pacjenci, którzy bardzo cierpią, dostają podstawowe leki. A te nie pomagają im. I na własny koszt muszą wykupywać skuteczniejsze leki przeciwbólowe.

Jak mówi Zbigniew Dudko, do stowarzyszenia zgłaszają się pacjenci, którzy zostali wypisani ze szpitala, mimo że nadal czuli ból pooperacyjny.