Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szajka włamywaczy sklepowych na łowach

Włodzimierz Jarmolik
Szczególnie upodobali złodzieje sklepy kolonialne z luksusowymi towarami galanteryjnymi i wyborową żywnością.
Szczególnie upodobali złodzieje sklepy kolonialne z luksusowymi towarami galanteryjnymi i wyborową żywnością. sxc.hu
W połowie lat dwudziestych ubiegłego wieku zawiązała się w Białymstoku szajka włamywaczy sklepowych. Jej organizatorem i mózgiem był Antoni Ejsmont, doświadczony złodziej jeszcze z carskim stażem.

Ejsmont łatwo znalazł chętnych do przestępczego działania. Tego materiału w zaułkach Chanajek, Piasków czy Wygody było pod dostatkiem. Banda wprost szalała po mieście. Nie było na nią siły.

Szczególnie upodobali złodzieje sklepy kolonialne z luksusowymi towarami galanteryjnymi i wyborową żywnością. Takie towary pojawiały się zazwyczaj przed świętami.

Antoni Ejsmont zorganizował też skuteczną sieć dystrybucyjną zdobywanego łupu. Na jej czele stały dwie siostry Antoniego - Aniela i Stefania. Skradzione przez brata i jego ferajnę przedmioty umiejętnie rozprowadzały wśród znajomych lub dyskretnie sprzedawały chłopom przybyłym na Sienny Rynek z płodami rolnymi i hodowlaną zwierzyną.

Choć szajka Ejsmonta miała sporego farta, jednak doszło do kilku wpadek. Osobą głównego złodzieja zainteresowała się Ekspozytura Urzędu Śledczego. Ten nie czekał rzecz jasna na aresztowanie.

Zwyczajem rasowych włamywaczy udał się na gościnne występy po Podlasiu. Gdzie tylko nie był. W Knyszynie okradł sklep Kooperatywy Rolnej, z kolei w Bielsku Podlaskim opróżnił sklep Enocha Częstochowskiego z co cenniejszych artykułów, takich jak czekolada czy herbata. Z łupem zawsze wracał po kryjomu do Białegostoku, gdzie miał swoje rodzinne paserki.
Na początku 1928 roku Antoni Ejsmont, wprawny specjalista od sklepów i magazynów uległ namowom swoich kompanów i przerzucił się na rabowanie mieszkań. Ale już pierwszy skok na lokum doktora Mieczysława Gruszkiewicza przy ul. Warszawskiej okazał się fatalny. Spłoszeni złodzieje nie tylko musieli pozostawić skradzione klamoty, ale jeden z nich, znany włamywacz białostocki - Piotr Łobaczew trafił w ręce władz policyjnych. Trzymał się jednak dzielnie i nie wydał żadnego ze wspólników. Tylko dlatego Antoni Ejsmont wywinął się od kary.

Do połowy lat trzydziestych szczęście dopisywało złodziejaszkowi. Policja w żaden sposób nie mogła go schwytać na gorącym uczynku. Wpadł dopiero w 1934 roku.

Tropiący go wywiadowca z Wydziału Śledczego przeprowadził u niego znienacka rewizję osobistą. Trafił bardzo dobrze. W kieszeni znalazł kilka sztuk biżuterii należących jeszcze niedawno do pewnej obywatelki z ul. Alta.

Ejsmont został aresztowany i stanął przed Sądem Grodzkim. Tłumaczył się, że zarekwirowane pierścionki i obrączki wygrał w karty od nieznajomego osobnika. Został uniewiniony.

Ale apelacja prokuratorska do Sądu Okręgowego okazała się skuteczna. Wlepił on Ejsmontowi dwa lata więzienia. Skazanego trzeba było jednak dopiero odszukać, ponieważ spodziewając się sporego wyroku po prostu nie zgłosił się na rozprawę.

Trzy lata policja uganiała się za sprytnym włamywaczem. A ten wcale nie zamierzał zakończyć swego procederu. Dalej okradał sklepy i mieszkania, a jego rodzinka - siostry, szwagier, a nawet młodziutka siostrzenica, pozbywała się po cichu trefnego towaru.

Żeby zmniejszyć ryzyko wpadki Ejsmont zmienił swój wygląd i zdobył fałszywe dokumenty. Jednak jego czas dobiegał końca.

W listopadzie 1937 roku, po serii włamań mieszkaniowych w całym Białymstoku, policja nie odpuściła. Przeprowadziła gruntowną obławę we wszystkich zakamarkach Chanajek. W melinie ul. Brukowej zatrzymała ona jegomościa odzianego z chłopska. Okazał się nim Antoni Ejsmont.
Sędzia prowadzący śledztwo dowiódł mu udział w ostatnich kradzieżach w mieście. Przyparty do muru złodziejaszek zaczął w końcu mówić. Przyznał się do winy, wskazał schowki z kradzionymi fantami w domach swojej rodziny.

Ostatecznie wszechstronna i owocna działalność Antoniego Ejsmonta doczekała się właściwego uznania. Został skazany na trzy lata pobytu za kratkami i miał pokryć znaczne opłaty sądowe. Jego pomagierzy też nie pozostali bez kary, były to kilkumiesięczne wyroki i spore grzywny.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny