Suwałki - Sejny. Droga śmierci, tutaj trzeba oszukać przeznaczenie

Do tej pory to podlaska ósemka była najbardziej usłana krzyżami. Ciągną się od Budziska aż niemal do Ostrowi Mazowieckiej. Mijając je warto, jadąc maluchem czy też wielkotonowcem, zachować pokorę. Może wtedy uda nam się oszukać przeznaczenie. Ale w sierpniu to droga numer 653 zebrała jak dotychczas najtragiczniejsze żniwo. W ostatnich dwóch tygodniach między Suwałkami a Sejnami zginęło pięć osób.

Pierwszy wypadek wydarzył się 6 sierpnia. Gdy w drodze do Starego Folwarku mijałem pędzące w kierunku Suwałk karetki na sygnale, pomyślałem pewnie coś złego wydarzyło się na jeziorach. W końcu słoneczne popołudnie, ostatnie przed załamaniem pogody, sprzyjało aktywnemu odpoczynkowi na akwenach. Jednak tragedia wydarzyła się na szosie przed Krasnopolem. Bmw wypadło z drogi i roztrzaskało się o drzewo. Zginęło dwóch 19-latków z tej miejscowości, dwie pasażerki zostały ranne. Dziewięć dni później w tej samej gminie, ale kilka kilometrów dalej, kierowca hyundaia uderzył około godz. 20.30 w rodzinę podróżującą rowerami. Trzy osoby, turyści z województwa mazowieckiego, zginęły na miejscu.

Świadkowie w obu przypadkach mówią o dużej prędkości, z jaką jechali kierowcy. Patrząc na skutki wypadków wydaje się to prawdopodobne, ale ostateczne przyczyny ustalą policjanci i biegli. Równie dobrze podobne tragedie mogłyby się wydarzyć na innych drogach. Jednak to, że doszło do nich właśnie teraz na trasie przecinającej Wigierski Park Narodowy, ma wymiar symboliczny.
Niebawem rozpocznie się przebudowa tego odcinka drogi 653. W tym roku zakończyły się konsultacje w sprawie jej przebiegu. Droga będzie modernizowana w latach 2013-2014. Prace rozpoczną się od strony Sejn. Mają kosztować 100 milionów złotych. Powstanie mała obwodnica Krasnopola oraz ścieżki rowerowe. Na bezpieczną drogę z utęsknieniem czekają zarówno mieszkańcy, jak i turyści. Ci pierwsi żyją z letników. Wielu prowadzi agroturystykę. Malownicze zakątki pojezierza przyciągają miłośników żeglarstwa, wycieczek rowerowych. Turystyka to dla dużej części Suwalszczyzny być albo nie być. Ale wszyscy dobrze wiedzą, że piękny krajobraz i smakowite jadło regionalne nie wystarczy, gdy widmo śmierci krąży na drogach.

Nie chodzi o to, by każdy dukt gminny czy leśny uczynić "autostradą", ale by przynajmniej te wojewódzkie trakty były bezpieczne. Dla wszystkich użytkowników dróg: miejscowych i przyjezdnych, rolników i turystów, zmotoryzowanych, rowerzystów oraz pieszych. I to jest powinność władz województwa. Jeśli mają opory, czy w kolejnej unijnej perspektywie budżetowej starać się o pieniądze na drogi, to niech je porzucą. Bo w przeciwnym razie zamiast reklamować walory północnej części województwa, turyści swoim znajomym będą odradzać przyjazdy w rejon, z którego można nie wrócić. Bo widmo śmierci krąży już nie tylko na drodze krajowej do Augustowa czy Suwałk, ale także od szosy głównej w bok.

Wielokrotnie tego doświadczyłem podczas ostatnich dwóch tygodni spędzonych właśnie w okolicach Wigierskiego Parku Narodowego. Drogę śmierci nr 653 przemierzałem kilka razy dziennie, zarówno jako zmotoryzowany, jak i rowerzysta. I w każdej chwili mogłem być z rodziną w takiej samej sytuacji jak kierowca hyundaia czy jego ofiary. Nam się udało oszukać przeznaczenie, im, niestety, nie. Oby jak najwięcej miłośników naszego regionu doczekało przebudowy nie tylko tej drogi. Bez pokory i zmiany kultury ich użytkowania nie będzie to możliwe.