Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stadion miejski wybuduje specspółka. Bedą nowe miejsca pracy

Aneta Boruch
Stadion miejski nadal jest nie wybudowany do końca
Stadion miejski nadal jest nie wybudowany do końca Anatol Chomicz
Nowa spółka - nowe stołki do obsadzenia. Prezydent szacuje, że będzie ich tylko kilka. Tylko, że one też kosztują. Jak pokazują przykłady już istniejących spółek miasta, ich szefowie zarabiają na podobnym poziomie co prezydent.

Zaczął się nam właśnie kolejny rok przygody z budową stadionu. Po początkowym entuzjazmie, z osobistym wbijaniem pierwszej łychy koparki przez prezydenta, już dawno proza życia sprowadziła nas wszystkich do parteru. Z władzami miasta włącznie.

Pierwsza ostrzegawcza żarówka mogła się im zapalić już w momencie wyboru wykonawcy, gdy okazało się, że cena zaoferowana przez konsorcjum Eiffage bardzo różni się od kosztorysu, który ma miasto. Ale wyboru nie było - przepisy nakazują wybrać najtańszą firmę.

A potem nastąpił pokaz tego, jakie mogą być skutki tego typu odgórnych nakazów. Niedotrzymane terminy, wstrzymana budowa, procesy sądowe, nowy, dużo droższy przetarg i pustoszejąca kasa miasta.

Zwłaszcza to ostatnie stało się problemem. Początkowo na miarę dodatkowych dziesięciu milionów złotych, które potrzebne były w tym roku na zapłacenie nowemu wykonawcy. Wydawać by się mogło, że to nie tak wiele przy kilkusetmilionowych wydatkach inwestycyjnych Białegostoku. Ale pieniądze nie biorą się znikąd. Trudno o nie zwłaszcza gdy, jak teraz, nadchodzi czas zaciskania pasa. Co odczuwają właśnie białostockie szkoły średnie.

Jak trudno, widać też było po zachowaniu prezydenta. Najpierw zapowiedział, że wygospodaruje sześć milionów z budżetu miasta, a cztery wyłoży MOSiR. Na zapowiedziach się skończyło. Magistrat nabrał wody w usta w tej sprawie. Każde pytanie o rozwiązanie tej sytuacji z góry skazane było na niepowodzenie. Ale w zaciszach gabinetów przy Słonimskiej 1 trwały gorączkowe narady i intensywne poszukiwanie sposobu poradzenia sobie z tym kłopotem.

Wreszcie nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji. Prezydent ogłosił, że dodatkowych dziesięciu milionów w tym roku nie trzeba. Trzeba za to powołać nową spółkę celową miasta, która wszelkimi problemami, związanymi ze stadionem się zajmie. Brakujące pieniądze weźmie sobie z wyemitowanych obligacji, a miasto przekaże jej wszystko, co jeszcze ma w kasie na inwestycję przy Słonecznej, czyli 130 milionów. Z gry wypada MOSiR, jako ten, który na taki obligacyjny ruch nie może sobie pozwolić. Bo jest jednostką budżetową miasta.

Pytane o przyczyny takiego posunięcia władze, obszernie, ale ogólnikowo tłumaczą, że pozwoli to na rozciągnięcie finansowania w czasie. Dopiero przyciśnięte do muru przyznają, że budżet miasta takich wydatków nie potrzebuje. Mówiąc wprost: nie wiadomo, jak kasa miasta poradziłaby sobie z takim obciążeniem. Po raz kolejny życie pokazało, że marzenia, niestety, czasem słono kosztują.

Całej koncepcji muszą jeszcze przyjrzeć się radni. I to szybko - na nadzwyczajnej sesji, która odbędzie się w przyszłym tygodniu. Bo terminy gonią nieubłaganie: umowa na dokończenie stadionu musi być podpisana najdalej piątego maja.
Lekką ulgę w tym wszystkim przynosi prezydentowi myśl, że nie tylko Białystok musiał się uciec do takiego zabiegu. Zrobił tak również Toruń w przypadku hali widowiskowo-sportowej. Jedno miasto to jednak niewiele w skali całego kraju.

Patrząc na całą rzecz z drugiej strony można sobie powiedzieć: nowa spółka - nowe stołki do obsadzenia. Prezydent szacuje, że będzie ich tylko kilka. Tylko, że one też kosztują. Jak pokazują przykłady już istniejących spółek miasta, ich szefowie zarabiają na podobnym poziomie co prezydent.

Na pewno także czekają nas nowe zabiegi o obsadzenie ich właściwymi ludźmi. W tym przypadku jednak wszystko wskazuje na to, że nie będą te fotele zbyt wygodne. Stadion to piętrząca się sterta coraz większych problemów. A patrząc na to, co się dzieje w innych miastach, widać, że tymi gigantycznymi inwestycjami lubią się też interesować służby specjalne. Do nowej spółki potrzebni są więc ludzie o zdecydowanie mocnych nerwach.

Co do obsady personalnej władza na razie nie chce jednak jeszcze nic mówić. Jak stwierdził Tadeusz Truskolaski: nie szyjemy ubranka temu, który się jeszcze nie narodził.

Trzeba też zdać sobie sprawę z jeszcze jednego faktu. Na razie władze miasta odsunęły od siebie finansowanie stadionu poprzez wyemitowanie obligacji, które będą mogły być wykupowane nawet przez piętnaście lat. To jednak oznacza, że ta inwestycja właśnie przez taki czas będzie nad nami ciążyć, że przyjdzie nam ją spłacać jeszcze przez długie lata.

Pytanie: kosztem czego? Jakie sprawy, projekty, inwestycje powędrują na półkę z powodu konieczności dokończenia obiektu, służącego praktycznie jednej dyscyplinie sportu?

Już wspominało się o przesunięciu modernizacji Ośrodka Sportów Wodnych w Dojlidach. W poczekalni wciąż stoi hala widowiskowo-sportowa - obiekt, którego w mieście po prostu nie ma.

Ciekawe też na ile ulic i chodników będą zmuszeni poczekać mieszkańcy dlatego, że miasto musi znaleźć pieniądze na stadion. Tak oto wszyscy dołożymy się do spełniania piłkarskich marzeń Białegostoku.

Lokalny portal przedsiębiorców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny