Podczas eksmisji komornik zabrał nasze meble, jednak ze względu na stan zdrowia syna nie zgodziłam się na przydzielone mieszkanie - mówi Irena Januszyk.- Prosiłam, aby przełożyć eksmisję o kilka dni, bo syn miał zaplanowaną wizytę domową. Niestety, lekarz musiał badać go na klatce schodowej…
Trzydziestoletni Marek Januszyk w wypadku złamał obie nogi i w tej chwili uczy się od nowa chodzić. Czeka go jednak długa rehabilitacja i częste wizyty u lekarzy. W takim stanie trudno mu będzie dojechać do lekarza, nie kursuje tam komunikacja miejska a autobusy PKS jeżdżą dość rzadko. Oboje nie wyobrażają sobie dalszego leczenia w wyznaczonym przez władze miasta miejscu zamieszkania.
70 tysięcy zadłużenia
Irena Januszyk zadłużona jest na 70 tysięcy złotych, jednak zaprzecza temu, iż nie starała się spłacać długu.
- Proszę, to są dowody na wpłaty - mówi, pokazując książeczki opłat za mieszkanie. - Od dawna płacę czynsz regularnie, a często też z nadpłatą na poczet zadłużenia.
- Owszem ta pani płaci, ale eksmisja orzeczona była już 3 lata temu i dług wciąż narasta, same czynności komornicze trwają od jesieni - stwierdza prezes Spółdzielni Mirosław Mordań. - Pani ta miała się wyprowadzić i w tym kierunku szły nasze rozmowy, ale trwało to długo. Najpierw zwlekała tłumacząc, że syn jest honorowym krwiodawcą, teraz z kolei powołuje się na chorobę syna.
Okazuje się, że tak wysokie zadłużenie nie jest jedynie wynikiem niepłacenia czynszu a sytuacja jest bardziej skomplikowana niż się wydaje. W roku 1978 pani Irena otrzymała mieszkanie spółdzielcze, po kilku latach wystąpiła jednak z wnioskiem o zamianę lokalu ze względu na jego zły stan techniczny.
- Wniosłam cały wkład 30 tysięcy złotych i spłaciłam kredyt, niestety w mieszkaniu był grzyb. Spółdzielnia uchylała się od przeprowadzenia remontu a stan mieszkania pogarszał się, ściany miałam szare - opowiada. - W 1991 roku otrzymałam mieszkanie na zamianę.
Fatalnym zrządzeniem losu w tym samym roku kobieta w wyniku zwolnień grupowych straciła pracę. Czynsz, jak mówi, opłacała różnie i w niepełnych kwotach, jednak jak twierdzi pisała do prezesa wyjaśniając, że niebawem przejdzie na emeryturę i nadrobi wszelkie zaległości. Okazało się jednak, że w 2006 roku dług jest tak ogromny, że grozi jej eksmisja.
- Proszę Pani to są odsetki od tego, że podczas zamiany mieszkań spółdzielnia nie przelała w 1991 roku mojego wkładu na to nowe mieszkanie - twierdzi kobieta.- Jak to możliwe? Skoro jedno mieszkanie spłaciłam i oddałam do spółdzielni, to dlaczego muszę drugi raz spłacać mieszkanie?
Jeszcze 10 eksmisji
- To skomplikowana sprawa - mówi Mirosław Mordań, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej. - Dług narastał tu przez kilkanaście lat i sąd wydał wyrok eksmisyjny. Nie mogłem postąpić inaczej, bo muszę dbać o dobro wszystkich mieszkańców, nie mogę pozwolić na takie wysokie zadłużenia. Zaskarżyłem do sądu czynności komornika. Nie mogę pozwolić, aby działo się coś takiego. Ludzie z bloku skarżą się. Chciałbym uniknąć takich sytuacji, ale nie mam wyjścia. Przede mną jeszcze 10 eksmisji i nie są to nowe sprawy, tylko wyroki sprzed lat. Dług zasadniczy wynosi w tej chwili milion złotych. Te pieniądze już zostały zapłacone przez spółdzielnię do PEC-u, bankom, ale zadłużeni lokatorzy muszą je zwrócić. Nierzadko będą płaciły jeszcze ich dzieci. Pan Marek Januszyk również ma na sobie ten dług i prawdopodobnie i on za kikla lat będzie musiał to spłacać, bo komornik może zapukać nawet za 10 lat.
Mieszkań socjalnych nie ma
Przepisy stanowią, że w wypadku zasądzonej eksmisji do zapewnienia mieszkania socjalnego zobowiązana jest gmina. Tak też było i w tym wypadku, jednak w zasobach komunalnych nie ma wolnych mieszkań i w tej chwili - jak zapewniają w Przedsiębiorstwie Gospodarki Komunalnej - jedyną możliwością jest dom na Poryjewie.
- Nie zgadzam się na przyjęcie tego lokalu. Nie dam rady dojechać z synem na rehabilitację i do lekarza - pomstuje wyeksmitowana lokatorka. - Poza tym jak tam mieszkać? Bez wody, z zawilgoconymi ścianami? Przecież nikt w tym mieszkaniu nie palił od dawna. To takim co dewastują dają lepsze mieszkania a nam taką ruinę? Zgadzam się na lokal socjalny, ale nie na obrzeżach miasta i nie w tak fatalnym stanie.
W niełatwej sytuacji jest też burmistrz miasta, który zobowiązany był do dostarczenia lokalu.
- Wizytowałem ten lokal i wiem, że ludzie mieszkają w gorszych warunkach. Gdyby lokatorka chciała w odpowiednim czasie poprawić warunki w tym lokalu, nie byłoby z tym kłopotu. Pani ta jednak nie obejrzała nawet mieszkania - wyjaśniał burmistrz Anatol Ochryciuk. - Nie jest to lokatorka zasobów komunalnych i nie możemy nic więcej w tej sprawie zrobić.
Sąsiedzi pomagają
Większość sąsiadów reaguje na ten dramat ze współczuciem, dzielą się z koczującymi na klatce jedzeniem, robią herbatę, dają ciepłą wodę do umycia się. Są tacy, którzy idąc rano do pracy nie palą światła na klatce, aby nie zbudzić Marka i jego mamy. Zdarza się, że inni lokatorzy przychodzą dotrzymać towarzystwa Markowi, który siedzi cały dzień na materacu z gąbki.
Są jednak i tacy, którym ta sytuacja wcale się nie podoba. Narzekają na obecność pani Ireny i nie kryją wrogości.
- Ten człowiek miał podobno przyobiecane mieszkanie po mnie. Chwalił się nawet, że kupi je za parę tysięcy - żali się Irena Januszyk.
W jaki sposób zakończy się ta sprawa, nie wiadomo. Losem eksmitowanych zainteresowali się radni i osoby prywatne, nie wiadomo jednak czy będą w stanie pomóc im w jakikolwiek sposób.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?