Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siemiatycze: Morderstwo żony. Zadał 27 ciosów nożem, uprawiał seks ze zwłokami

Magdalena Kuźmiuk
34-letni Wojciech P. w Sądzie Okręgowym w Białymstoku
34-letni Wojciech P. w Sądzie Okręgowym w Białymstoku Wojciech Wojtkielewicz
To nie człowiek. Po tym, co zrobił? Nie mogę zrozumieć, dlaczego zabił. Gdzie jego sumienie? - pyta Eugenia Dubińska. Jej córka Grażyna została brutalnie zamordowana. Miała tylko 22 lata. Według prokuratury, zabił ją mąż - 34-letni Wojciech P. z Siemiatycz. W piątek w Sądzie Okręgowym w Białymstoku ruszył jego proces.
Co Grażyna mogła mu wtedy powiedzieć, że tak to się skończyło? Czy czymś go sprowokowała? – Eugenia Dubińska wie, że na te pytania już nigdy nie znajdzie
Co Grażyna mogła mu wtedy powiedzieć, że tak to się skończyło? Czy czymś go sprowokowała? – Eugenia Dubińska wie, że na te pytania już nigdy nie znajdzie odpowiedzi. Wojciech Oksztol

Co Grażyna mogła mu wtedy powiedzieć, że tak to się skończyło? Czy czymś go sprowokowała? - Eugenia Dubińska wie, że na te pytania już nigdy nie znajdzie odpowiedzi.
(fot. Wojciech Oksztol)

Grażyna pochodziła z małej wsi niedaleko Siemiatycz. Była najmłodsza z rodzeństwa. Może dlatego nie chciała zostać na gospodarstwie. Pragnęła od życia czegoś więcej.

- Myślała, że jak pójdzie do miasta, to będzie panią. Dostała pracę w mleczarni, miała własne pieniądze. Gdyby tylko trafiła na dobrego człowieka, a nie na takiego drania, to żyłaby sobie spokojnie - Eugenia Dubińska, matka zamordowanej Grażyny, nie może sobie darować. Wciąż rozpacza po śmierci córki.

Grażyna i Wojciech byli małżeństwem dwa i pół roku. - Nikt nie wiedział, co z niego za człowiek, ale on mi się od początku nie podobał. Pamiętam, jak przed ich ślubem wyszłam na podwórko i się rozpłakałam. Mąż pyta, dlaczego ja płaczę. A ja już wtedy jej żałowałam. Coś przeczuwałam. Dopiero po śmierci Grażyny dowiedziałam się, jaki on był. W tym człowieku tkwiło zło - wspomina smutno.

Sąsiedzi Wojciecha P.: Od małego sprawiał problemy

Centrum Siemiatycz. Między sklepami jest przejście do jednego z bloków. Ładna, odnowiona elewacja, ławeczki, dużo zieleni. Drzwi są bez domofonu, wchodzi się jednak do starej, odrapanej klatki schodowej. Trzecie piętro, mieszkanie po prawej stronie, numer 22. Tam zginęła Grażyna Dubińska.
Jej sąsiedzi do tej pory pamiętają ten straszny wieczór 6 września ubiegłego roku. Jeszcze teraz mogą pokazać, gdzie na ścianie przy schodach były plamy krwi.

Tego dnia Wojciech P. wyszedł z więzienia na przepustkę. Od czerwca 2009 roku odbywał karę za narkotyki.

- Od małego był z niego łobuz. Ciągle zabierali go do poprawczaka. Potem lądował już w więzieniach. Za narkotyki. Wszyscy na osiedlu wiedzieli, że Wojtek bierze narkotyki i nimi handluje - mówi jeden z sąsiadów Wojciecha P. z ulicy 11 Listopada.

Zadał żonie 27 ciosów nożem

Na jednym z wcześniejszych spotkań Grażyna miała wyznać mężowi, że poznała innego mężczyznę. I że to z nim chce dalej żyć. Po wyjściu na wolność Wojciech chciał sprawdzić, czy Grażyna mieszka sama. Umówił się z żoną pod pretekstem zabrania z mieszkania komputera.

Na ulicę Pałacową, gdzie mieszkała, wysłał brata. - Jest sama w domu - miał on powiedzieć Wojciechowi tego tragicznego dnia.

Wojciech przyszedł do Grażyny. Ale w mieszkaniu była także Iwona R., współlokatorka żony. Nie wiedział o tym. Małżonkowie wyszli do kuchni, by porozmawiać bez świadków. Zaczęli się kłócić. Z pokoju Iwona usłyszała krzyki i płacz koleżanki. W czasie śledztwa zeznała, że kiedy weszła do kuchni, widziała, jak wzburzony Wojciech wymachiwał przed Grażyną nożem. Miał jej wtedy powiedzieć, że potrzebuje gotówki, bo wyjeżdża z Siemiatycz.

Po chwili nerwowa atmosfera się uspokoiła. Nie na długo. Według prokuratury Wojciech nagle rzucił się z nożem na Iwonę. W jej obronie stanęła Grażyna. Wojciech P. zaczął zadawać ciosy nożem obu kobietom jednocześnie. Ciął na oślep. Po brzuchu, klatce piersiowej, po rękach.

Iwonie udało się uciec do łazienki. Wtedy Wojciech skoncentrował się na żonie. Zabił ją. Na ciele Grażyny biegli doliczyli się aż 27 ran od noża.

Straciła dziecko

28-letnia Iwona R. przeżyła atak, bo udała martwą. Straciła jednak kilkumiesięczną ciążę.

- To naprawdę cud, że Iwonka przeżyła. Coś strasznego. Grażynkę też tu znaliśmy. Taka miła, fajna dziewczyna. Dla takiego bydlaka, który ją zabił, to tylko dożywocie. Innej kary nie ma - kiwają głowami mieszkańcy wsi, w której kiedyś mieszkała Iwona R.

Po śmierci męża Pawła, który zginął w wypadku samochodowym, 28-latka przeniosła się do Siemiatycz. Pracowała w kwiaciarni. Pod koniec ubiegłego roku wyjechała do siostry do Warszawy.

- Ta tragedia psychicznie ją złamała. Cierpiała bardzo, jak leżała w szpitalu. Ale ostatnio spotkałam ją na Wielkanoc na cmentarzu, to mówiła, że czuje się już lepiej. Stara się ułożyć sobie życie - opowiada jej teściowa.

Błagała sąsiadów o pomoc

Wtedy we wrześniu, już po zabójstwie, Wojciech P. zmył w mieszkaniu żony podłogę, by zetrzeć ślady krwi. Tak ustaliła prokuratura. Nie wiedział, że sąsiedzi słyszeli krzyki obu kobiet. I że do mieszkania jedzie już patrol policji.

Rzeczywiście. Po kilku minutach policjanci byli już przed drzwiami. Pukali, ale nikt im nie otworzył, więc odeszli.

Według prokuratury, po zabójstwie Wojciech P. zbezcześcił zwłoki żony. Uprawiał z nią seks. Potem przebrał się w czyste ubranie i wyszedł. Wówczas na korytarz wybiegła zrozpaczona Iwona. Waliła do drzwi sąsiadów, zostawiając na ścianach klatki schodowej smugi krwi.

- Słyszałam, że gdzieś ktoś uporczywie puka. Uchyliłam drzwi, ale na klatce było ciemno. Nikogo nie widziałam. Słyszałam tylko gdzieś w ciemności słaby głos: "Błagam, pomóżcie. Pomóżcie, pomóżcie. Proszę, błagam. Pomóżcie mi" - opowiada 70-letnia kobieta, sąsiadka z tego samego piętra.

Wojciech P. spokojnie wrócił do mieszkania matki przy ulicy 11 Listopada. Jak ustaliła policja, w nocy odkręcił gaz w butli, próbował podpalić zapalniczkę. Chciał się zabić, ale powstrzymali go policjanci, którzy sforsowali drzwi do mieszkania.

Matka: Niech Bóg go osądzi

W czasie przesłuchania Wojciech P. przyznał się do popełnienia zbrodni. Zaprzeczył jednak, że odbył z żoną stosunek po jej śmierci i że okradł Iwonę R. Twierdził, że nie zabrał z jej portmonetki 400 złotych, o kradzież których oskarżył go prokurator.

Za brutalne zabójstwo Wojciechowi P. grozi dożywocie.

- Teraz to już go sam Bóg osądzi - Eugenia Dubińska nie potrafi powiedzieć, jakiej kary by chciała dla zabójcy córki. Ale ciągle zastanawia się, dlaczego to zrobił. - Co Grażyna mogła mu wtedy powiedzieć, że tak to się skończyło? Czy czymś go sprowokowała? - matka 22-latki wie, że na te pytania już nigdy nie znajdzie odpowiedzi.

- Doigrał się. Teraz to już długo na wolność nie wyjdzie - sąsiedzi z osiedla nie żałują Wojciecha.

- Zabił z zazdrości - wyrokują z kolei mieszkańcy bloku przy Pałacowej.

- Dopiero po śmierci córki ludzie powiedzieli mi, że ona go prosiła nieraz, żeby ją zostawił i nie marnował jej życia - przypomina sobie Eugenia Dubińska. Nie ukrywa, że boi się spotkania z byłym zięciem w sądzie. Przeżywa, jak to będzie na rozprawie. Co on powie? Czy przeprosi? - To nie człowiek. Ludzie na wsi nie mogą czasem zarżnąć świniaka, bo żal im zwierzęcia, a on zabił człowieka. Odebrał nam córkę, zmarnował życie. Gdzie on ma sumienie? - pyta matka ze smutkiem.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny