Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąsiedzie... Jadą gumę palić!

Urszula Dąbrowska Fot. Bogusław F. Skok
Bryka pierwsza klasa: czerwony volkswagen kabrio. Cały zapakowany. W środku dwie laski w mini, na masce farbowany żółty blondyn.

Prawdziwi mężczyźni i ich maszyny

Skórzana, czarna kurtka, złota biżuteria, guma w zębach, pełen szpan. Dwa metry dalej stoi maluch, rocznik 1985. Przy nim dwaj młodzi faceci z bródkami, w opadających spodniach. Styl tzw. grunge. Za nimi dostawczy ford sprzedawcy siatek ogrodzeniowych. Przedsiębiorca z wąsikiem, stateczny, czterdziestoletni. Spożywa browar. Dookoła rozbrzmiewa "umpa, umpa" w różnych tonacjach. Z pobliskich działek pracowniczych ściągają na lotnisko w Krywlanach emeryci działkowcy. Docierają do giełdy. Częstują się papieroskiem
- No to sobie panie popatrzymy, ten tego - zagaja jeden.
- Ano popatrzymy - odpowiada drugi.
I patrzą.
Zaczyna się coniedzielne "palenie gumy" na Krywlanach. Większość samochodów to zdezelowane wraki, wysłużone polonezy, fiaty i fiaciki, ale są też i nowe "beemwice". Prawdziwi mężczyźni przygotowują swoje maszyny do popisu. Wymieniają opony na stare, kupione na szrotach za kilka złotych. Ci bogatsi, kołyszą się na maskach swoich mechanicznych rumaków, oni mogą opony zatrzeć na śmierć. Stać ich. Dwaj chłopcy rozlewają zużyty olej samochodowy na asfalt
- Żeby był poślizg - tłumaczą.
Na plac wjeżdżają z piskiem opon dwie dziewczyny w żółtym volkswagenie polo. Jedna siedzi w otwartym oknie i pozdrawia prezydenckim gestem. Słychać gwizdy na wiwat.
- To mocne laski - jeden z chłopaków pokazuje, że są klasa - kciuk do góry.
Na giełdzie samochodowej na Krywlanach stoi, griluje i śpiewa kilkaset osób.

Bez ryzyka nie ma zabawy

Zorganizować i...

Jazda na desce, albo łyżworolkach zakazana, palenie gumy zakazane, picie piwa w parku zakazane, sprzedaż alkoholu po 22 zakazana, czasopisma erotyczne w kioskach zakazane. To miasto wojewódzkie czy klasztor? - napisał do nas jeden z internautów.
I coś w tym jest na rzeczy. Nocne palenie gumy na Lipowej poruszyło opinię publiczną. Większość ludzi, w tym nasz wojewoda Marek Strzaliński (którego syn bywał na Krywlanach), prezes Podlaskiego Automobilklubu, a nawet policja, jest zdania, że jeśli zawody na lotnisku cieszyły się takim powodzeniem, to trzeba je zalegalizować i tak zorganizować, żeby nie stanowiły niebezpieczeństwa. Tak się z tym uporano w Toruniu, Częstochowie czy Kielcach. Pytanie tylko czy motomaniaków, którzy na lotnisko zjeżdżali tzw. pospolitym ruszeniem stać będzie na konkretną organizację i czy zechcą ponosić odpowiedzialność za imprezę. Bo nie ma co ukrywać, że takie pójście na żywioł może mieć tragiczny finał.
- Do tej pory nikomu nic się nie stało - argumentowała jedna z uczestniczek palenia gumy na Krywlanach. No właśnie do tej pory...
Ale jeśli dla młodych ludzi jest to bardzo atrakcyjna rozrywka, jeżeli wolą to, niż - jak powiedział jeden z samochodziarzy - niż chlanie piwa pod sklepem, to nie można na nich nasyłać policji. Trzeba im pomóc się zorganizować.
Pamiętnego gorącego niedzielnego wieczoru policja skontrolowała 111 samochodów i wylegitymowała 118 osób. Zatrzymano tylko trzech podpitych.
To również daje do myślenia.

Konkurencje są proste i w zasadzie tylko trzy: kręcenie bączka, zwane kanadyjką to samochodowe piruety na oleju - zaciągnięty ręczny hamulec i obroty na jednym kole. Gdy kilku chłopa trzyma z przodu maskę samochodu, a kierowca piłuje go, by dym spod kół poszedł - to kultowe palenie gumy. Jest jeszcze ciągnięcie liny jak w szkole: samochody są holu, kierowcy dają w gaz i kto kogo przeciągnie ten wygrywa. Gapiów jest dużo, ale trzymają się w bezpiecznej odległości.
- Nic się nikomu do tej pory nie stało - nastolatka uspokaja kobietę z dwójką małych dzieci, która odsuwa się dalej z obawy, że jest niebezpiecznie.
- Bez ryzyka nie ma zabawy - dowcipnie rzuca jeden z gapiów, jest podpity.
Na pierwszy rzut oka, po kilku manewrach autem, widać już klasę zawodników. Na plac wyjeżdżają dwie nowe "beemwice". Będą kręcić bączki na oleju. To nie jest zwykle piłowanie wozu. Moc silników i co tu dużo mówić maestria kierowców sprawia, że samochody kręcą prawdziwe piruety, jakby tańczyły. Dostają brawa. Między nich wtarabania się polonez, też próbuje zachwycić, ale nic z tego. Gwizdy. Potem sterany maluch i chociaż to żadna bryka dwudziestolatek manewruje po mistrzowsku, widać że czuje auto. Brawa.

Rozbujany radiowóz

Tomka na Krywlany namówił znajomy. Dwa tygodnie temu.
- Bracie ty wiesz co się tam od kilku miesięcy dzieje. Zjeżdża całe miasto. Nawet ludzie z Hajnówki i Moniek. Jedziemy - zarządził. Wsiedli w fiata i pojechali. Bączki kręciły się już na całego. Stary polonez tak palił gumę, że poszedł pasek rozrządu. Tomek stał ja wryty, zamurowało go z wrażenia.
Z cicha zjawił się policyjny samochód. Objechał giełdę kilka razy dookoła. Próbował wjechać na środek placu, ale ludzie nie rozstępowali się i nie wpuścili policjantów. Jeden z mundurowych zaczął filmować. Ktoś z gapiów też miał kamerę. Tomek wyciągnął aparat i pstrykał mundurowym zdjęcia. Policjanci poprosili o dokumenciki. Wtedy samochodziarze zaczęli kołysać radiowozem. Policjant chybocząc się pilnie wypełniał czynności służbowe. Okazało się że dzierżawcy giełdy nie życzą sobie uprawiania sportów samochodowych na ich terenie i poskarżyli się policji.

Lotnisko. Wstęp wzbroniony

W ostatnią niedziele automaniacy jak zwykle po południu przyjechali na giełdę. Powitało ich kilka radiowozów. Policjanci legitymowali wszystkich, kontrolowali każdy pojazd. Odholowali na lawecie nowego mercedesa, który nie miał ubezpieczenia OC. Kilku automobilistów mimo to wjechało na płytę i próbowało kręcić kółka, ale niemrawo. - Gdzie jest zakaz wstępu? O co chodzi? - ludzie zaczęli się buntować.
Policjanci ustawili znak: "Lotnisko. Wstęp wzbroniony". Jeden rajdowiec z w furii wyrwał go i kopnął.
- Policja spałowała Zenka i zawiozła do aresztu - krzyczał jego kolega biegnąc na drogę wjazdową do giełdy.
Na drodze po dziewiątej wieczorem stało ponad sto samochodów. Z jednego do drugiego przekazywano wieść: "Spałowano Zenka".
- To jedziemy palić gumę na Lipową - pada bojowy sygnał.
Z piskiem opon jedna za drugą bryki toczą się sznurem do centrum. Robią kilka kółek: Lipowa - Piłsudskiego - Sienkiewicza. Przyhamowały na Lipowej. Z samochodów wychodzi pół tysiąca ludzi. Na ulicy robi się nagle gwarno. Nie ma przywódcy. Każdy coś krzyczy:
- Białystok, Białystok!
- Na Lipowej ciasno, pali gumę całe miasto!
- Co złego robimy, że nas ścigają?
- Będziemy stać dopóki nie uwolnią Zenka.
Któryś zaczyna palić gumę pod Cristalem. No i... zaczęło się.

Podymić czy piwo chlać

Statystyka

Policja pamiętnego niedzielnego wieczoru skontrolowała 111 samochodów i wylegitymowała 118 osób. Zatrzymano tylko trzech podpitych.

Każdy chce sobie podymić. Dopiero po kilkunastu minutach pojawia się radiowóz. Policjanci spisują pierwszego zadymiarza. Inne samochody przejeżdżają z piskiem obok policyjnego auta zaczepiając niemal o lusterko. Jakiś fiat pali gumę tuż pod nosem patrolu. Samochodziarze blokują przejścia dla pieszych. Chodzą po nich w tę i z powrotem, prowadzą dyskusje na pasach, wiążą buty. Policjanci nie reagują. Do radiowozu doskakuje delegacja automobilistów:
- Panie władzo czego się czepiacie - przekonuje pryszczaty chłopak ścięty na jeża. - Dlaczego zamiast łapać bandytów i złodziei nie dajecie się bawić. Co szkodzi, że sobie podymimy na lotnisku? Mamy piwo chlać pod sklepem? Jeden zbiera znaczki, drugi rybki hoduje, my lubimy gumę popalić. Taki ekstremalny sport jak inny, jak pływanie w niedozwolonym miejscu, tam nikt nie gania. - Policjant nie wdaje się w dyskusje. Jego twarz mówi: "Gadaj zdrów". Ale chłopcy pertraktują dalej.
- Na lotnisku jest bezpiecznie, przecież nie będziemy palić gumy na ulicach. Jeśli nie można rozlewać oleju to nie będziemy. Jeśli nie możemy się spotykać na lotnisku to może gdzie indziej. Każdy z nas zapłaci piątaka, żeby opłacić jakieś barierki czy ochronę.
Nadbiega zdenerwowany kierowca: - Panowie co się dzieje!? - rzucił się do policji - Przecież nie można przejechać.
Chłopak przy radiowozie się żachnął: - Po przejściu chodzą! Po przejściu panie władzo można, prawda? - spojrzał wymownie na policjanta.
- Można - kiwnął funkcjonariusz.
Kierowca złapał się za głowę i wrócił do samochodu. Wkrótce radiowóz zniknął.
A mówiłem - zrobić deptak
Na Lipowej się kłębi. Tłum, tańce, samochody pod prąd. Przypadkowi kierowcy nie wiedzą co się dzieje.
- Wyścigi bryk w środku miasta, tłum, strzelające tłumiki, swąd gumy. Taka rozróba, a policja nic? - dziwią się. Z okien kamienic wyglądają rozespani mieszkańcy. Gumę pali wszystko co ma cztery kółka. Kiedy udaje się "zadymić" malucha rozlegają się brawa. Rozbawieni automobiliści próbowali zadymić jeepa w tiulach wiozącego młodą parę i autobus komunikacji miejskiej, który jakimś trafem tam się jeszcze zaplątał.
- No tu jest dużo niebezpieczniej niż na lotnisku - zauważa przytomnie jeden z samochodziarzy z opla.
Ruch na Lipowej jest sparaliżowany. Policja zrobiła objazd. Przez ponad godzinę w centrum Białegostoku trwała wielka balanga i samowola.
Tłum wypełniał ulicę od Astorii do hotelu Cristal. Pojawiło się sporo pijanych. Z pobliskiej knajpki wyszła czwórka podchmielonych klientów. Rajdowcy właśnie palą gumę w dostawczym fordzie transicie.
- Już dawno mówiłem, żeby zrobić tu deptak - cieszy się łysawy pan i cała czwórka dołącza do grupki przytrzymującej forda. Do końca myśleli, że biorą udział w imprezie na otwarcie deptaka i wypychają samochód z ulicy.

Ja was rozumiem

Kiedy "zabawa" trwa w najlepsze nagle od strony kina Ton tłum zaczął pierzchać w popłochu. Ludzie rozbiegają się w podwórka. Samochody odpalają z piskiem i czmychają z niedozwoloną prędkością. Słychać rytmiczne uderzenia. Na Lipową wbiegł odział szturmowy prewencji w kaskach, z tarczami i pałkami. Przez chwilę panowała panika. W stronę policjantów leci kilka kamieni. 80 policjantów ustawia się po wzdłuż Lipowej, po obu stronach. Nie muszą interweniować. Z tłumu pada parę ostrych zdań, ale ludzie zaczynają się powoli rozchodzić. Samochody się rozjeżdżają. Chłopcy, którzy przed chwilą palili gumę zapinają grzecznie pasy bezpieczeństwa. Policjanci stają na spocznij. Niektórzy wdają się nawet w rozmowę z samochodziarzami.
- Ja rozumiem, co w tym Białymstoku za atrakcje na wakacje - rozgadał się jeden z mundurowych. - Błotniste kąpielisko, syfiaste dyskoteki, trzeba szukać rozrywki. Może coś się da pokombinować. Pochodźcie trochę, pozałatwiajcie pozwolenia, opłaćcie lekarza - radzi po ojcowsku. Chłopcy słuchają, ich miny mówią: "Gadaj tatka latka".
Po pół godzinie, o północy Lipowa pustoszeje.
Na drugi dzień w białostockich knajpach jeden temat: - Byłeś na zadymie. Człowieku co się działo! Policja od razu z pałami skoczyła, żadnych negocjacji. Koniec z Krywlanami, koniec palenia gumy, a tak fajnie było - już wspominają.
- Wariaci, bandyci, chuligani. Pozamykać ich. - zżyma się mieszkaniec kamienicy przy Lipowej, którego przeraził nocny hałas.
W poniedziałek dwaj starsi panowie właśnie zbierają się z działki do domu. Zmierzcha. Nagle z ulicy słychać pisk opon.
- Sąsiedzie... - krzyczy jeden przez ogrodzenie swego ogródka. - Jadą gumę palić.
- W poniedziałek? To lecimy, ten tego - drugi rzuca motykę i drałują obydwaj na przełaj, przez lotnisko. Na giełdzie jest tylko kilkanaście samochodów, ale gumę palą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny