Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Samobójstwo w areszcie. Świadek koronny się powiesił, a strażnik Dariusz B. poprosił o uniewinnienie.

(mw)
Strażnik więzienny odpowiada za śmierć świadka koronnego.
Strażnik więzienny odpowiada za śmierć świadka koronnego. Fot. archiwum
Samobójstwo w areszcie: Świadek koronny Andrzej Ł. był złodziejem luksusowych aut. W areszcie popełnił samobójstwo. Powiesił się w kąciku sanitarnym na pasku. Jego ciało strażnicy odnaleźli dopiero rano.

Samobójstwo w areszcie. Świadek koronny się powiesił.

- Oskarżony 27 razy przechodził obok drzwi do celi numer 30, ale ani razu nie zajrzał przez wizjer. Przez 12 godzin swojej służby nie widział Andrzeja Ł., więc jak mógł kontrolować jego zachowanie? A to był przecież obowiązek oddziałowego - podkreślał w mowie końcowej prokurator.

Dla Dariusza B., strażnika z białostockiego aresztu śledczego, zażądał w piątek roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata, pięciu tysięcy złotych grzywny i rocznego zakazu wykonywania zawodu.

Według śledczych, to właśnie Dariusz B. odpowiada za samobójczą śmierć jednego z osadzonych w tym areszcie - Andrzeja Ł., ps. Gruby. Bo, zdaniem prokuratury, strażnik nie dopełnił swoich obowiązków.

Andrzej Ł. był złodziejem luksusowych aut. Do aresztu przy ul. Kopernika w Białymstoku trafił 2 marca 2008 roku. Zgodnie z informacją, którą dostała dyrekcja aresztu, Gruby miał być izolowany od wszystkich. Został umieszczony w celi numer 30 w pawilonie D dla szczególnie niebezpiecznych przestępców. Chociaż nie zaliczał się do tej grupy osadzonych.

W nocy z 20 na 21 kwietnia 2008 roku Gruby popełnił w celi samobójstwo. Powiesił się w kąciku sanitarnym na pasku od torby. Jego ciało strażnicy odnaleźli dopiero rano.

Wtedy też okazało się, że mężczyzna był świadkiem koronnym w innej sprawie, prowadzonej przez prokuraturę w Gorzowie Wielkopolskim.

- Nikt o tym oficjalnie nie wiedział, ale wszyscy szeptali. Wszystko odbywało się na zasadzie szeptanki - tak o zachowaniu osób, które decydowały wtedy o losie Grubego, mówiła wczoraj adwokat Dariusza B.

Dopiero po śmierci Andrzeja Ł. wyszła też na jaw treść listów, które już dwa tygodnie przed śmiercią Gruby kierował do rodziny. Pisał w nich o samobójstwie. Ale o jego myślach samobójczych nikt nie poinformował władz aresztu. Bo prokurator, który był odpowiedzialny za cenzurę listów, był akurat na urlopie. A jego zastępca nie podjął żadnych kroków, by przesłać tę informację do aresztu.

- Wystarczył jeden telefon. Być może zareagowano by na czas. Jaką karę poniósł prokurator? Upomnienie? Naganę? - pytała obrońca strażnika.

Dla swego klienta domagała się uniewinnienia. - Zgadzam się z prokuratorem tylko w jednym. Że do samobójczej śmierci Andrzeja Ł. doszło przez zaniechanie obowiązków. Ale nie przez jednego funkcjonariusza najniższego rangą, tylko przez całą armię ludzi, m.in. z prokuratury, z zespołu ochrony świadka koronnego - podkreślała mecenas.

Dariuszowi B. grozi pięć lat więzienia. W razie wyroku skazującego nie będzie mógł dalej pełnić służby.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny