Rospuda dostała miliony. Gminy zbudowały wodociągi, kanalizacje, oczyszczalnie
Rospuda dostała miliony
Sprawa była przez długi czas na pierwszych stronach gazet i w serwisach telewizyjnych jako przykład niemożności rozwiązania bolączki społecznej. Z jednej strony - niebezpieczna, uciążliwa dla mieszkańców droga. Z drugiej - postulaty ekologów, niepozbawione racji. Wydawało się, że spór jest tak zaogniony, że nie da się go rozwiązać.
- Na dodatek stan prawny obwodnicy w starym przebiegu został tak zabagniony, że były poważne wątpliwości czy warto próbować rozwikłać ten węzeł gordyjski - wspomina Robert Tyszkiewicz, poseł PO. - Czy też może lepiej byłoby poszukać resetu, takiego rozwiązania sytuacji, które po pierwsze uwzględniłoby oczekiwania środowisk ekologicznych i uspokoiły je. A po drugie dałyby możliwość w przewidywalnym, realnym terminie realizacji inwestycji. Naprawdę sytuacja była już dość dramatyczna.
Problem obwodnicy Augustowa stawał się już powoli tematem nie inwestycyjnym, a politycznym. Przy każdych wyborach to był wiodący temat w województwie podlaskim, a budowa praktycznie stała w miejscu.
Pomimo protestów środowiska ekologicznego i stanowiska Komisji Europejskiej, zarzucającej władzom polskim nierozpatrzenie wariantów omijających tereny chronione, na początku 2007 roku budowę rozpoczęto. Ale gdy pojawiło się zagrożenie, że przeciw Polsce zostanie skierowany do Parlamentu Europejskiego wniosek o łamanie prawa wspólnotowego, co mogłoby obciążyć Polskę dużymi karami, budowę przerwano.
Ale sprawy nie można było tak zostawić. Coś z tym trzeba było zrobić. Dlatego dwaj podlascy posłowie: Robert Tyszkiewicz i Leszek Cieślik zwrócili się do rządu z propozycją zawarcia pewnego kontraktu społecznego.
- Miałby polegać na tym, że przekonujemy społeczność lokalną do nowego przebiegu obwodnicy Augustowa - opowiada Tyszkiewicz. - A ludzie w zamian otrzymują rekompensaty w postaci pieniędzy na lokalny rozwój, na najbardziej potrzebne inwestycje w postaci uporządkowania gospodarki wodno-ściekowej. Co zresztą pięknie spinało się z potrzebą ochrony przyrody.
Rozmowy w tej sprawie toczyły się od 2008 roku. W gabinecie wicepremiera odbyło się szereg spotkań z udziałem ministra rozwoju regionalnego, ministra infrastruktury i wiceministra środowiska, który jednocześnie był przewodniczącym rady nadzorczej Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Eksperci, którzy pojechali na miejsce, ocenili, że nadrospudzkie gminy będą potrzebowały 100 milionów złotych na inwestycje.
- Wszyscy mnie pytali w Warszawie, czy lokalni samorządowcy poradzą sobie z wykorzystaniem dużych, dodatkowych pieniędzy, czy to obrobią - zdradza tajniki negocjacyjnej kuchni Robert Tyszkiewicz.
Gra toczyła się nie tylko o sto milionów złotych na inwestycje wodno-ściekowe. Przede wszystkim trzeba było znaleźć pieniądze na realizację samej obwodnicy w nowym przebiegu. A to były poważne pieniądze, bo wiadomo, że nowa inwestycja będzie droższa od tej proponowanej wcześniej.
Tylko trzeba było jeszcze pójść do mieszkańców i powiedzieć: co wy na to. I przekonać się, czy takiego kontraktu chcą, czyli krótko mówiąc, że nie będę protestować i że trudny kompromis zostanie zawarty.
- Naprawdę podziwiałem Leszka Cieślika - przyznaje Tyszkiewicz. - Bo trzeba było mieć odwagę powiedzieć to ludziom, że jeżeli chcemy mieć tę drogę, upierając się przy starym przebiegu, to nigdy jej nie zbudujemy.