Andrzej Olszewski, obecnie prokurator: - To były moje najdłuższe wakacje w życiu. Po szczęśliwym zdaniu matury czekałem tylko na rozpoczęcie roku akademickiego, bo indeks już miałem. Byłem finalistą olimpiady wiedzy o Polsce i świecie współczesnym. Jej finał był w bazie Marynarki Wojennej w Gdyni. Do dzisiaj pamiętam, że odpowiadaliśmy pod ogromnym napisem "Socjalizm - myśl i działanie".
W tamte wakacje, mając świadomość, że nie muszę zakuwać do egzaminów, mogłem oddać się temu, czym żyła wtedy część młodzieży, czyli działalności quasi-politycznej. Oczywiście nie byłem żadnym wielkim działaczem. Braliśmy klej, na ręce plakaty, np. ten słynny z Gary Cooperem czy taki z dwójką śpiących dzieci i solidarycą. Mieliśmy za zadanie plakatowanie miasta, więc robiliśmy za małych wandali i wieszaliśmy gdzie tylko się dało. Zwłaszcza w nocy z 2 na 3 czerwca było tego pełno na Antoniuku.
A 4 czerwca były już wybory. Jak Pan Bóg przykazał, poszliśmy po mszy całą rodziną głosować. I skreślaliśmy, aż nas ręce bolały, bo było chyba 35 nazwisk, a ten, kto nie zostałby wykreślony, wchodziłby do Sejmu. Więc cała moja rodzina wyrywała sobie długopis, żeby powykreślać.
Potem rozpoczęły się wakacje. Pojechałem w Bieszczady. Był tam człowiek, który miał radyjko, więc chodziłem za nim. Usłyszałem, że kandydatura Kiszczaka przepadła i że misję tworzenia rządu otrzymał pan Mazowiecki.
Gdy przyjechałem do domu, moja rodzina właśnie oglądała w telewizji expose naszego pierwszego niekomunistycznego premiera i jego słynne omdlenie. I wtedy pojawił się niepokój, że a nuż, widelec komuchom udało się zrobić mu coś złego.
Była we mnie taka niewiara, że to się uda. Ale osobiście, namacalnie tego dotykałem.
Katarzyna Buczkowska z agencji nieruchomości Forum: - Sama matura była dużym przeżyciem. Ale oprócz tego czuliśmy już w tamtym czasie, że coś się dzieje i zmienia na lepsze. Wszyscy łapaliśmy jakiś oddech.
Z tym, że to wszystko docierało do nas już wcześniej. W tym 1989 roku klamka zapadła, bo wtedy odbyły się wolne wybory. Ale odwilż czuło się już dwa lata wcześniej. Zaczynała do nas docierać świadomość, że świat i Europa zaczyna być w naszym zasięgu, rosło w nas poczucie, że stajemy się obywatelami tego lepszego świata. Bo wcześniej czuliśmy, że jednak stoimy niżej, patrząc na to, co inni przywozili z Zachodu i co opowiadali.
Nasze pokolenie w dorosłość wchodziło w przełomowym momencie. Czuliśmy, że ta transformacja otworzy nam drzwi na świat.
Pamiętam, że wiele osób rzuciło się w wir tych rodzących się nowych możliwości. Wielu moich kolegów i koleżanek z klasy maturalnej, około 10 osób, zaraz po maturze wyjechało za granicę. Rozrzuciło nas po świecie, bo ten świat dosłownie i w przenośni otwierał się przed nami. A my, znając języki, nie baliśmy się tego.
Tym się różniliśmy od następnych pokoleń, że mieliśmy ogromny zapał, żeby rzucić się w świat. Ja 1,5 roku po maturze wyjechałam do Francji, bo chciałam coś zobaczyć, otworzyć kolejne drzwi.
To, co się stało przez te 20 lat, jest dużą rzeczą. A że są niedoskonałości? Świat nie jest doskonały. Powinniśmy cieszyć się, że to wszystko się wydarzyło.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?