Przydrożny krzyż przy ul. Nowowarszawskiej na ziemi. Był rówieśnikiem niepodległości Białegostoku

Białostockie kapliczki i przydrożne krzyże od wieków wpisują się w pejzaż miasta, posiadają cenne wartości historyczne, a przede wszystkim są świadectwem naszej tożsamości, wiary i kultury.

- Ich ochrona jest naszym obowiązkiem - mówił białostoczanin Maciej Chrzanowski pod koniec listopada ubiegłego roku na łamach "Porannego".

Dlatego nie tylko jego od lat bolało to, co działo się z parą krzyży na os. Skorupy.

Ustawione w 1919 roku upamiętniały powrót Białegostoku do macierzy. Po obu stronach kamiennej tabliczki. Jest ona datowana na 10 listopada 1856 roku. Widnieje na niej inskrypcja: "Św. Maryja, módl się za nami, uchroń nas od nieszczęścia”.

Od jakiegoś czasu był już tylko jeden krzyż, który zresztą chylił się na betonowe ogrodzenie posesji. Maciej Chrzanowski wieszczył, ze jeśli nie zostanie zabezpieczony, to nie przetrwa zimy.

- Niestety, stało się tak, jak przewidywałem - mówił we wtorek wieczorem.

Najprawdopodobniej po ostatniej wichurze krzyż oparł się o ogrodzenie. Przypomina, że w niedzielę miasto świętowało 104. rocznicę niepodległości, a nie potrafiło zadbać o jej naocznych świadków.

- Teraz ten krzyż trzeba zabezpieczyć, by nie poleciał na chodnik i nikogo nie zranił - mówił białostoczanin.

W środę, gdy byliśmy na miejscu, leżał już obok kapliczki.

- Położyły go tam nasze służby. Zostanie przez nie zabrany - mówi Agnieszka Zabrocka z departamentu komunikacji społecznej urzędu miejskiego.

Ale wróci na swoje miejsce. Razem z tym drugim.

- Miasto ma podpisaną umowę na przygotowanie dokumentacji niezbędnej do ich odnowienia. Po jej opracowaniu zostaną przeprowadzone prace restauratorskie. Później oba krzyże zostaną ustawione przy u. Nowowarszawskiej - zapowiada urzędniczka.