Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przedszkole z 1938 roku. "Miałam wtedy pięć lat " - wspomina pani Halina Lech

Alicja Zielińska
Na pierwszym zdjęciu od góry widać jasełka w naszym przedszkolu, ostatnie w wolnej Polsce.
Na pierwszym zdjęciu od góry widać jasełka w naszym przedszkolu, ostatnie w wolnej Polsce.
To przedszkole miejskie przy ulicy Słonimskiej w 1938 roku - zadzwoniła do nas Halina Lech. Bo właśnie rozpoznała siebie na zdjęciu w grupie maluchów, które zamieściliśmy dwa tygodnie temu.

Pani Halina pokazała nam taką samą fotografię jak ta, którą opatrzyliśmy podpisem sugerującym, że być może jest to ochronka z ulicy Lipowej. - Dziewczynka w środkowym rzędzie z lewej strony, obok pani przedszkolanki, z warkoczykami i pochyloną głową to ja. Miałam wtedy pięć lat - uśmiecha się z sentymentem.

Przedszkole znajdowało się na rogu ulicy Ogrodowej, w okolicach dzisiejszego magistratu. Pani Halina pamięta, że na posesji, na której stał budynek, znajdowało się duże podwórze. Rosły piękne, wysokie drzewa, były klomby z kwiatami. Stały ławeczki ze stolikami. Tam panie przedszkolanki wyprowadzały dzieci, organizując im różne gry i zabawy na świeżym powietrzu. I właśnie któregoś letniego dnia 1938 roku zawitał do przedszkola fotograf Rendel, jak wskazuje podpis na zdjęciach, i uwiecznił dzieci podczas różnych zajęć.

Do przedszkola rodzice przyprowadzali swoje pociechy na ósmą i odbierali je o piętnastej. Wyżywienia jednak tu nie zapewniano. Dzieci przynosiły swoje kanapki i napoje.

Aż przyszedł 1 września 1939 roku. Przedszkole przy Słonimskiej, podobnie jak szkoły, zostało zamknięte. Nastały mroczne lata okupacji. Niemieckiej, potem sowieckiej. Aresztowania, wywózki, strach, ciągła niepewność o życie swoje i bliskich.

- To były straszne czasy - mówi pani Halina. Jej rodzice byli nauczycielami, mama polonistką, tata matematykiem. Po napaści Związku Radzieckiego na Polskę bali się, że będą wywiezieni na Syberię, tak jak wielu ich znajomych.

Na szczęście los im tego oszczędził, ale ojciec pani Haliny ukrywał się przez dłuższy czas przed NKWD w Warszawie. - I paradoks - wzdycha - mama odetchnęła, kiedy Niemcy napadli na Związek Radziecki. Pamiętam, jak uspokajała mnie: Nie płacz, zaczęła się wojna, nie wywiozą nas. Ale dalej było bardzo ciężko.

W czasie okupacji niemieckiej jej mama prowadziła tajne komplety. Uczyła w swoim domu i u sąsiadów. Nauka była zabroniona, w razie wpadki zostałaby aresztowana. Babcia stała na czatach, a uczniowie byli uprzedzeni, że gdyby pojawili się hitlerowcy, mają natychmiast schować zeszyty i udawać, że się bawią.

Nauka w takich konspiracyjnych warunkach trwała do wyzwolenia Białegostoku. A potem 25 października 1944 r. cała grupa z tajnych kompletów, po zdaniu egzaminu, poszła od razu do gimnazjum przy ul. Warszawskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny