Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznaj historię warsztatów kolejowych w Łapach

Marian Olechnowicz
W kuźni praca była dość ciężka, ale kowale należeli do robociarskiej elity
W kuźni praca była dość ciężka, ale kowale należeli do robociarskiej elity
O pensji emerytowany kolejarz nie chce mówić. Nikt po wojnie dużo nie zarabiał. Cóż to znaczyło trzysta pięćdziesiąt złotych na rękę? Ot i cała wypłata. W 1948 roku to było niewiele. Jednak kolejarz miał mundur, buty i deputat węglowy.

Marin Roszkowski, rocznik 1930. W Łapach mieszka od sześćdziesięciu lat. Chociaż nękają go różne choroby, to nie narzeka na swój los. I z chęcią opowiada o dawnych czasach.

- Nazwisko mam miejscowe. Ale urodziłem się w Białymstoku. Ojciec Wacław był kolejarzem. Do szkoły chodziłem przy ulicy Wiatrakowej.

Pracę w łapskich Warsztatach kolejowych rozpoczął w 1948 roku. Jednak przyznaje, że miasto nie było mu obce. - Miałem krewnych na Popłońcu - wspomina pan Marian. - Mieszkała tam ciocia Marysia. Jakie ona miała nazwisko?- zastanawia się przez chwilę. - Hm, nie pamiętam. Od dawna już nie żyje. Często do niej przyjeżdżałem. Znałem wielu chłopaków z Łap. Do dziś pamiętam Ryśka Łapińskiego, który był dobrym bramkarzem i ciągle biegał na stadion.

Skierowanie do pracy dostał od dyrekcji PKP w Olsztynie. Najbardziej zapamiętał dzień, kiedy przyjechał do Łap. Już z okien pociągu było widać morze ruin. Dworca nie było. Stał tylko drewniany barak. Centrum miasta też było wielką ruiną. Pomiędzy późniejszym Domem Partii i pomnikiem Nowotki płynęła woda w kanale. W pobliżu znajdowała się restauracja, którą zarządzały panie Brzozowskie. Obok, w drewnianym domu, znajdowała się apteka. Piekarnia byłą przy ulicy Handlowej, a masarnia przy Krzywej.

Stara robotnicza gwardia

Dyrektorem łapskiej fabryki wówczas był chyba inż. Nowak. Tego nasz rozmówca dokładnie nie pamięta. Pan Marian trafił do brygady Karpińskiego. To był niewysoki mężczyzna. A w brygadzie pracowało kilkudziesięciu ludzi. Naprawiali okna wagonów osobowych, siedzenia i półki. Pamięta też i z sentymentem wspomina inż. Wilejtę. Ale najmilej wspomina dyrektora Majewskiego. - To był porządny człowiek i gospodarz - krótko ocenia pan Marian.

- Robiliśmy taką wykończeniówkę - tłumaczy kolejarz i wylicza kolegów. - Pamiętam wszystkich moich kolegów: Andrejczuka, Władka Halickiego, Matusika, Edwarda Łapińskiego, Edmunda Bargielskiego.

Potem Marian Roszkowski wkrótce trafił do działu mechanicznego. Pomógł mu w tych przenosinach kierownik Sawczenko.

- Ale jakie to były warsztaty? - opowiada pan Marian. - Jedna wielka ruina. Odlewnia odbudowana od fundamentów. Kołówka była dopiero w budowie. Tylko stara wagonówka istniała. Pamiętam, że biuro zakładów mieściło się w parterowej murowance. Piętra dobudowano do niej później. To wszystko robota kierownika Kreczki - mówi z przekonaniem. - On powinien mieć w Łapach pomnik, albo jego imieniem nazwaną ulicę. Edmund Bargielski też u niego pracował. Dobry był z niego kolega.

O pensji emerytowany kolejarz nie chce mówić. Nikt po wojnie dużo nie zarabiał. Cóż to znaczyło trzysta pięćdziesiąt złotych na rękę? Ot i cała wypłata. W 1948 roku to było niewiele. Jednak kolejarz miał mundur, buty i deputat węglowy. - I bezpłatny bilet kolejowy - dodaje pan Marian.

W kolejarskiej rodzinie

- Pamiętam ten dzień - wspomina pan Marian. - To było 12 października 1954 roku. Ślub braliśmy w uhowskim kościele. Tylko nazwiska księdza już nie pamiętam. Pięćdziesiąt pięć lat - przelicza. Tymczasem żona Helena krząta się po mieszkaniu. Jest czyste, zadbane, widać, że małżonkowie lubią porządek. Pani domu nie wtrąca się do naszej rozmowy, choć też przez wiele lat pracowała w malarni ZNTK, na tzw. opisach. To nie była trudna praca. W sam raz dla kobiet. Początkowo Roszkowscy zamieszkali w Uhowie, czyli u rodziców pani Heleny. Pan Marian nie przesiadywał po pracy w domu. Miał złotą rączkę do hydrauliki. Znany był z tego na całą okolicę. I dzięki temu miał jakiś dodatek do biednej fabrycznej pensji. W ZNTK pan Marian przepracował do 1984 roku.

- Mąż lubił różne zajęcia. Kiedyś ludzie z ZNTK potrafili wspólnie świętować imieniny, albo Dzień Kolejarza. To już wtedy była impreza na stadionie albo w kinie. Marian zawsze pomagał - mówi pani Helena. - A kolejarze to była wielka rodzina. Jak zmienialiśmy mieszkanie, to wszyscy męża koledzy przyszli do pomocy. Znosili meble i pudła z talerzami i garnkami. Nie trzeba było prosić o pomoc. No fakt, że potem była mała gościna. Ale nowe mieszkanie to przecież wielkie wydarzenie.

oledzy z pracy spotykali się w zakładowym PTTK-u lub Kole Wędkarskim. Kino też wybudowali pracą własnych rąk. Pan Marian pamięta, że pracowała tak żona Edmunda Łapińskiego, a także pani Wilejtowa. Bilety sprzedawała pani Kniżewska. Życie towarzyskie wśród kolejarskiej braci kwitło. Prawdziwych, starej daty kolejarzy łatwo było rozpoznać, bo z mundurem się nie rozstawali.

Centrum oporu

- W czasie okupacji w Warsztatach co drugi był w AK - mówi pan Marian. - Każdy wie, że kolejarze pomogli Huzarowi wywieźć roztaczarkę. A ta Niemcom była potrzebna do naprawy parowozów. W 1980 roku, jak powstawała Solidarność, to z mojej grupy wszyscy wstąpili. I żaden się nie bał. Trzeba przypomnieć ludziom o odwadze Heńka Żochowskiego, Zbyszka Gumowskiego, Edmunda Bargielskiego. To wspaniali ludzie. Ten Krzyż, który stoi przed bramą zrobili społecznie na wytworach. Na poświęcenie była wielka uroczystość. Przyjechały delegacje kolejarzy z całej Polski. I robotnicy z Uchwytów.

Pamiętam, jak kiedyś w stanie wojennym, Roman Czepe zrobił wieniec, aby potem złożyć pod naszym Krzyżem. Poszli i położyli. I nie bali się. A teraz? Pan Marian jest człowiekiem szczerym. Boli go bardzo, że jego fabryka nie istnieje. I nic więcej nie chce na ten temat mówić. Woli o wnuczkach: Beacie i Marcie, z których jest bardzo dumny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny