Karty do głosowania były nieważne, bo brakowało na nich pieczęci rady miasta - argumentuje w rozmowie z nami 66-letni mieszkaniec ul. Sienkiewicza.
Autor protestu referendalnego sądzi, że to wystarczający powód do unieważnienia referendum z winy organizatorów. Ma nadzieję, że Sąd Okręgowy w Białymstoku przychyli się do jego wniosku.
Referendum w sprawie sprzedaży udziałów w białostockiej spółce MPEC odbyło się 26 maja. Mężczyzna ze swoimi wątpliwościami co do ważności karty zwrócił się do członków okręgowej komisji wyborczej. Mimo że stwierdzili, że wszystko jest w porządku, mężczyzna nie wrzucił karty do urny. Pozostawił ją komisji z pisemnym wyjaśnieniem swoich motywów.
Podobne wątpliwości zgłaszali również inni białostoczanie. Wszyscy usłyszeli tą samą odpowiedź. Przewodnicząca Miejską Komisją Wyborczą ds. Referendum, która weźmie udział w rozprawie dziś także zapewnia, że karty do głosowania były ważne.
- O tym decydują pieczęcie obwodowych komisji wyborczych - tłumaczy Agnieszka Siewiereniuk - Maciorowska. - Zaś znak "pieczęć Rady Miasta Białystok", który został wydrukowany na kartach, jest odpowiednikiem pieczęci.
Jak podkreśla, to jednak tylko element graficzny, który ma wskazywać jedynie na organizatora referendum lokalnego.
Zgadza się z tym Agnieszka Zabrocka z biura rady miasta.
- Z naszego punktu widzenia zarzuty z protestu referendalnego są absurdalne - komentuje inicjatywę.
Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorcówDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?