MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Polowanie (na) króla

(mag, az, es)
Którego bażanta zastrzelił król? - pytamy. Pracownicy Nadleśnictwa Łomża nie chcą nic mówić. Nie można się też zbliżyć do myśliwych - Jego Wysokości Juana Carlosa i Włodzimierza Cimoszewicza pilnie strzegą BOR-owcy. Tak tajemniczej wizyty VIP-a jeszcze na Podlasiu nie było.

Wczoraj niespodziewanie do Czerwonego Boru przyjechał na polowanie hiszpański monarcha Juan Carlos i jego świta oraz polski minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz.

Mnóstwo nieprawdziwych informacji
Wielka "zmyłka" w sprawie myśliwskiej i w pełni prywatnej wyprawy króla Hiszpanii do Polski zaczęła się wczoraj już od rana. Media doniosły, że w piątek monarcha w towarzystwie prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego zapoluje na żubra w Puszczy Boreckiej, a w sobotę - na bażanty w okolicach Łomży. Ale wczoraj polski prezydent był w Tajlandii. Może wiedzą w hiszpańskiej ambasadzie, kiedy Juan Carlos będzie strzelał do bażantów? - Nie wiem, ale chyba Jego Wysokość już wrócił do Hiszpanii - mówi miła pani w warszawskiej ambasadzie królestwa. No to może miejscowi. - Nic mi nie wiadomo - mówi Jerzy Włostowski, łowczy okręgu łomżyńskiego.
- Komenda Miejska Policji w Łomży nie ma żadnych informacji na temat pobytu króla Hiszpanii na terenie naszego działania - twierdzi nadkomisarz Krzysztof Leończak, rzecznik KMP.

Jak bażanty, to i Łomża
Ale jak bażanty i okolice Łomży, to wiadomo, że hodowla tych ptaków w Elżbiecinie, kilka kilometrów od miasta.
- Zmęczona jestem, wczoraj i dzisiaj łapaliśmy ptaki. Tysiąc sztuk wzięli do Czerwonego Boru - mówi pracownica hodowli.
A więc jednak piątek. Kolejny trop prowadzi do leśniczówki w Baczach Mokrych, na skraju lasów Czerwonego Boru. Na podwórzu ambulans medyczny, policyjne radiowozy i kilku "borowików". Leśniczy ładuje do swojej terenówki dwa wielkie gary bigosu, zgrzewki i skrzynki napojów (od pepsi po miejscowe oranżady, podobno wino też, ale nie widać jakie), opakowania pieczywa i tradycyjny podlaski sękacz. Wraz z ekipą TV Łomża jedziemy za nim.
Niedaleko od miejsca zwanego Patelnią niesie się nad lasem echo wystrzałów. Przerwa. Potem znów palba z co najmniej kilku luf. Mimo ostrzeżeń leśniczego, posuwamy się dalej po straszliwych wertepach. Wyprawa kończy się przy ciężarówce z martwymi już bażantami. Dwóch mężczyzn wiesza je za dzioby na poprzecznych deseczkach. - Bliżej króla Juana Carlosa już się nie dostaniecie - mówi spojrzenie oficera BOR.
- Zawrócić samochód! Lepiej jechać prosto - rzuca. - Proszę - dodaje, ale jakoś nie chce się wierzyć, że naprawdę prosi.
- A czy przynajmniej polowanie się udało? - pytamy. - Wszelkie informacje w poniedziałek - mówi nadleśniczy Henryk Bargielski, gospodarz terenu i bezradnie rozkłada ręce.
Nie mogło się nie udać. W pobliżu stoi obdrapana ciężarówka z pustymi pudłami z dykty, w których bażanty zostały przywiezione wprost pod lufy dostojnych gości.

W ciszy leśniczówki
Tuż po południu - król Hiszpanii z Czerwonego Boru jedzie do Białowieży. - Nic mi na ten temat nie wiem - twierdzi Andrzej Jarosz, rzecznik wojewody podlaskiego.
- Nikogo nie ochraniamy, a tym bardziej jakiegoś ważnego VIP-a - dodają białostoccy policjanci. - Nie znamy nawet jego marszruty po Podlasiu.
O wizycie króla nie słyszeli też ani starosta hajnowski, ani wójt Białowieży, ani hotelarze.
To gdzie się podział król? Dopiero wieczorem wszystko jest jasne - Juan Carlos jest w leśniczówce Włodzimierza Cimoszewicza. Tam ma odpoczywać i nabierać sił, bo dziś o godz. 8 Borkach (woj. warmińsko-mazurskie) ma polować na żubry.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny