Czytelnik, który się z nami skontaktował uważa, że PKS chce wyciągnąć dodatkowe pieniądze od pasażerów:
- Na normalną informację, tą 93-16, często nie można się dodzwonić. Numer jest zajęty, albo nikt nie odbiera. Nie każdy ma Internet, albo czas, żeby pojechać na dworzec i tam zapytać, kiedy odjeżdża autobus i ile kosztuje bilet. Właściwie ludzie są zmuszeni korzystać z tego numeru 0-700 i płacić 2,56 złotego za minutę połączenia!
Zdaniem naszego Czytelnika, płatne informacje PKS o rozkładach jazdy są naruszeniem przepisów, bo przedsiębiorstwo powinno informacji tych udzielać za darmo.
- Nadal mamy bezpłatną informację, a ta pod numerem 0-700 to tylko usługa dodatkowa, dla tych klientów, którzy sami zechcą z niej korzystać - broni się dyrektor białostockiego PKS Antoni Lewicki.
W Warszawie jest zakaz
Podobną, płatną infolinię - 2,06 złotego za minutę połączenia - kilka miesięcy wcześniej uruchomił PKS w Warszawie. Po interwencjach pasażerów sprawą zajął się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który nakazał jej likwidację. Prezes urzędu Cezary Banasiński uznał, że wprowadzenie infolinii 0-700 jest bezprawne i zostały naruszone interesy konsumentów.
- W naszym przypadku jest wszystko w porządku. To dodatkowa usługa dla klientów, mogą wybierać gdzie zadzwonią. Nie staramy się zarobić dodatkowych pieniędzy na pasażerach, bo to nie my prowadzimy infolinię, tylko prywatna firma z Gdańska. Nie mamy z nią nawet umowy. Krajowa Izba Gospodarcza Transportu i Spedycji poprosiła nas o wyłożenie tych ulotek, więc to zrobiliśmy - tłumaczy się Antoni Lewicki.
Według dyrektora białostockiego PKS informacja 93-16 działa normalnie i sprawnie. Pracuje w tych godzinach, w których odjeżdżają autobusy, czyli od 6 do 19, cały czas obsługuje ją jeden pracownik. Dyrektor zastrzega też, że pasażerowie nigdy nie skarżyli się na problemy z dodzwonieniem się na informację.
Fałszywa reklama
- Przez pewien czas w Warszawie, tak jak w Białymstoku, działały dwie informacje, ta 0-700 i zwykła. Na zwykłą praktycznie nie można się było dodzwonić. Kiedy wszczęliśmy postępowanie w sprawia łamania praw konsumenckich stała się rzecz kuriozalna - PKS zlikwidował normalną informację, zostawił tylko tą - ekstra płatną. Powoływał się na dobro klientów, którzy i tak nie mogli się dodzwonić na normalną linię informacyjną - opowiada Aleksandra Kurzyna z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Fakt, że Białostocki PKS nie zarabia na informowaniu pasażerów nieco go usprawiedliwia. Ale nie do końca.
- Wszystko wskazuje na to, że w tym przypadku może być łamana ustawa o ochronie zbiorowego interesu konsumentów. Rozdawanie w kasach na dworcu PKS ulotek z informacją o płatnych infoliniach, można kwalifikować jako reklamę wprowadzającą w błąd. Reklamowane są bowiem tylko płatne infolinie, na ulotkach nie ma adnotacji najważniejszej dla pasażerów: że można zadzwonić także na normalną informację - ocenia Aleksandra Kurzyna.
Będzie kontrola
Wszystko wskazuje na to, że UOKiK będzie wkrótce interweniował także w białostockim PKS. Reklamami płatnych infolinii z informacją PKS zajmie się prawdopodobnie delegatura urzędu w Lublinie, której podlega m.in. Białystok.
Dyrektor Antoni Lewicki, pytany, czy w związku z tym wstrzyma rozdawanie ulotek reklamujących infolinię 0-700 zastrzegł, że na razie nie bierze tego pod uwagę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
