Patryk Małecki: Nie jestem aniołkiem

Kurier Poranny: Gratulacje z okazji zdobycia tytułu króla strzelców w Mikołajkowym Turnieju w Suwałkach.

Patryk Małecki: Dzień wcześniej przeżyłem wielką frajdę podczas odwiedzin w dawnej szkole. Spotkałem trenera Artura Łabacza, któremu bardzo dużo zawdzięczam. Przeprowadziłem trening z 13-letnimi chłopakami, ufundowałem paczki świąteczne dla ponad 30 dzieci. Na turnieju zaś chyba z dobrej strony pokazałem się kibicom.

Jesteś ich ulubieńcem, podobnie zresztą jak dziennikarzy. Nie za dużo Ciebie w mediach?

- Dziennikarze w rozmowach ze mną szukają sensacji. Chcą, żebym powiedział coś kontrowersyjnego o Henryku Kasperczaku czy Franciszku Smudzie. Przylgnęła do mnie łatka niesfornego zawodnika i to zaczyna już mocno denerwować. Od nowego roku będę opowiadać tylko o meczach.

Krnąbrny gracz, szukający zwady z piłkarzami i kibicami innych drużyn. Zgadzasz się z taką opinią?

- Na co dzień jestem miłym chłopakiem, ale na boisku wprost nienawidzę przegrywać. Stres, adrenalina wywołują czasami niepotrzebne zachowania. Nie jestem aniołkiem, zawsze staram się mówić ludziom prawdę w oczy. Tym, którzy za mną nie przepadają mogę tylko powiedzieć, że się nie zmienię.

Na półmetku rozgrywek ekstraklasy liderem jest Jagiellonia Białystok. To dla Ciebie niespodzianka?

- Nie chciałbym specjalnie rozwodzić się nad Jagiellonią. Trener Michał Probierz zbudował silny zespół, złożony z bardzo dobrych zawodników. To Wisła jest jednak mocniejsza i udowodnimy to w rundzie rewanżowej. Jagiellonia zaczęła sezon rewelacyjnie, ale potem trochę siadła, no i nadal pozostaje głównie drużyną własnego boiska. Mistrzostwo musi wrócić do Krakowa, Wisła znowu ma być najlepsza w Polsce, bo tak zresztą jest.

Rozmawiał: Wojciech Drażba

więcej we wtorkowym wydaniu papierowym Kuriera Porannego