MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Partiom politycznym potrzebne są think tanki

Jan Winiecki
Budynek sejmu
Budynek sejmu Fot. Piotr Waglowski/Wikipedia
Można by do przymiotnika liberalny, gdy mówi się o Platformie, dodawać na zakończenie: RIP ("niech spoczywa w spokoju") - uważa Jan Winiecki.

Czy naszym politykom potrzeba jest wiedza? Doświadczenie sugeruje, że niezbyt często. To znaczy owszem, politycy potrzebują wiedzy, ale raczej tak, jak pijacy latarni. Czyli dla podparcia się, nie dla oświecenia. Dlatego, między innymi, nawoływania różnych medialnych guru, by wymusić na partiach politycznych wydawania części otrzymywanych od państwa pieniędzy na analizy problemów, a jeszcze lepiej na tworzenie partyjnych think tanków, pozostają u nas ciągle w sferze postulatów.

Zresztą poziom intelektualny większości partii jest tak mało atrakcyjny, że nie przyciągają one fachowców z różnych dziedzin. Lat temu wiele żartowałem w którymś z moich tekstów, że być może partie z publicznych pieniędzy nabyłyby z demobilu jakieś tanki, ale z thinkiem będą miały wielkie kłopoty. Dlatego nie ma think tanków w PiS czy SLD.

Platforma, gdy powstawała, wydawała się inna. Samorzutnie niejako pojawiła się grupa fachowców z różnych dziedzin, przygotowując różne potrzebne analizy i rekomendacje. Grupa ta przekształciła się w dobrowolny - i bezpłatny - zespół szkoleniowy, ofiarowując działaczom PO szkolenia z różnych ważnych dla nich dziedzin. Była to próba przeniesienia pewnych doświadczeń amerykańskich, gdzie po wyborach nowi posłowie Demokratów przechodzą szkolenie w Harvard School of Government and Politics, a Republikanów - w waszyngtońskim instytucie Heritage Foundation.

Jedną rundę czterech szkoleń przeprowadziliśmy (z udziałem zaproszonych wysokiej klasy fachowców), na drugą posłom zabrakło już czasu i ochoty. Fachowcy sprzyjający liberalnej wówczas Platformie odeszli, jak wcześniej przyszli, do swoich licznych zajęć zawodowych.

Minęło prawie 10 lat i think tanku PO nie doczekała się. Aż tu nagle dowiedziałem się z mediów, że w PO powstał Instytut Obywatelski. Ale że czasy inne, ludzie się zmienili i PO się zmieniła (niestety), więc i ów instytut - o którego istnieniu słychać jedynie w mediach - jest inny. Wygląda na to, że jest jednoosobowy, w postaci bliżej nieznanego Jarosława Makowskiego. I, jak przystało na współczesną Platformę, nawet nie narodowego liberała (wedle ostatniej mody), ale teologa. Można by więc do przymiotnika liberalny, gdy mówi się o Platformie, dodawać na zakończenie: RIP (czyli, dla nieznających łaciny: "niech spoczywa w spokoju").

Rzeczony teolog pojawia się tu i tam w mediach, dając odpór tym wszystkim, którzy twierdzą, że życie thinktankowe w Platformie nie istnieje. Ale przypomina to starą historyjkę opowiedzianą w podobnym kontekście przez Antoniego Słonimskiego.

Otóż jest Wigilia, późne popołudnie. Sprzedawca karpi za Żelazną Bramą w Warszawie ma jeszcze mnóstwo ryb niesprzedanych. Większość zresztą już śniętych. Chcąc zachęcić kupujących, wkłada rękę do balii, w której pływają śnięte karpie, miesza parę razy i woła z udawanym zachwytem : "Aleście się rozigrały!"

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny