Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Państwo Polskie jest krajem barbarzyńskim. Winne są klany polityczne

Mirosław Miniszewski
Jak można by teoretycznie przywrócić ład? Recepta na to jest znana od starożytności. W antycznej Grecji narzędziem naprawy był ostracyzm. Tak robiono tam z tymi, którzy byli politycznymi szkodnikami.
Jak można by teoretycznie przywrócić ład? Recepta na to jest znana od starożytności. W antycznej Grecji narzędziem naprawy był ostracyzm. Tak robiono tam z tymi, którzy byli politycznymi szkodnikami. Fot. sxc.hu
Dla dobra Rzeczypospolitej powinno się dużą część naszych polityków skazać na ostracyzm: wręczyć im bilety na tanie linie lotnicze dokądkolwiek i zakazać powrotu przez kilka lat.

Truizmem jest stwierdzenie, że z polską polityką dzieje się coś niedobrego. Stan ten trwa od zawsze. Nasza młoda republika boryka się z całym katalogiem problemów dobrze znanych i opisanych na gruncie teorii politycznych. W praktyce jednak wszyscy są już tym zmęczeni. Stan zepsucia, jaki stał się udziałem naszej władzy, bez względu na partyjne szyldy, stanowi dla nas poważne zagrożenie. Jest tak dlatego, że podstawowe narzędzie, za pomocą którego politycy otrzymują mandat władzy - demokracja - stało się fikcją.

Wyśledzenie źródeł prawdziwego polskiego kryzysu władzy jest dosyć trudne, ukrywają się one pod grubą warstwą medialnego hałasu. Błędnie sądzimy, że problemy są jawnie widoczne na ekranach naszych telewizorów. Problem tkwi znacznie głębiej. Od czasu solidarnościowej rewolucji do języka politycznego weszło pojęcie wspólnoty. Zwykle konotuje ono z narodem, ale nie tylko. To wspólnotowość i postulat jej zachowywania są źródłem naszego kryzysu.

Wspólnota zagrożeniem republiki

Pojęcie republiki (Rzeczypospolitej) jest związane z przestrzenią publiczną. Jest to takie miejsce, na które ma wstęp każdy, kogo interesują sprawy publiczne, kto ma ochotę w nich uczestniczyć i o nich decydować. Przestrzeń ta nie jest związana ani z pojęciem społeczeństwa, ani wspólnotowości. Samo społeczeństwo jest, w klasycznym rozumieniu, bytem związanym z kryzysem republiki. Pojawia się na arenie dziejów wraz z masami, niszczącymi republikę swoimi roszczeniami i zawinioną nieudolnością.

Są też tym, na co władza ma przemożny wpływ i czym może odgórnie sterować za pomocą technik rządzenia i manipulacji. Aby się utrzymać na wierzchu, władza potrzebuje społeczeństwa - zatem kryzys fundujący społeczeństwo jest dla władzy stanem pożądanym. Społeczeństwo jest tylko biomasą i statystycznym tworem pozbawionym tożsamości. Ten brak tożsamości kieruje pojedyncze jednostki w kierunku wspólnotowości. Wspólnota jest natomiast związana, po pierwsze, ze sferą prywatną, po drugie, kojarzy się z barbarzyńską klanowością i, jako rezultat cywilizacyjnego regresu, jest nią w istocie. Tak jak społeczeństwo jest ściśle powiązane z przemocą władzy - choćby była tylko tak subtelna jak technokracja, biurokracja czy administracja - tak wspólnota ma związek z dyktatem interesów wąskiej grupy osób, których łączy owa wspólnotowość.

Tymczasem Rzeczpospolita (republika) nie jest wspólnotą! Jest w założeniu organizmem państwowym i terytorialnym złożonym z wolnych ludzi, którzy suwerennie wybierają władze spośród najodważniejszych i najdoskonalszych swych obywateli oraz którzy swobodnie poruszają się i funkcjonują w publicznej przestrzeni, która jest odgraniczona od sfery prywatnej - od wspólnotowości właśnie.

Wspólnota działająca w obszarze polityczności jest niebezpiecznym tworem. Jeśli ma ona wpływ na sprawy publiczne, staje się zarzewiem kryzysu. Najniebezpieczniejszymi wspólnotami dzisiejszej Polski są rządzące partie, które interesują się wyłącznie własnym partyjnym bytem, publicznymi dotacjami i przysłowiowym "kręceniem lodów". Chyba już nikt poważnie nie traktuje deklaracji rządzących, jeśli mówią o publicznym dobru Polski. Ostatnie afery to przecież tylko wierzchołek góry lodowej wielkiego interesu z owymi "lodami".

Ci ludzie nie umieją inaczej funkcjonować, bo postępują zgodnie z naturą człowieka; ten zaś jest zachłanny i jeśli tylko może, zawsze sięgnie po osobiste korzyści. Tego nic nigdy nie zmieni. Dlatego ustrój republiki, który nie jest stanem natury tylko wysokiej, niebarbarzyńskiej kultury, eliminuje zagrożenie interesem wspólnot, odgradzając się od nich murem republikańskiego prawa.

Dlatego jednym z najważniejszych zadań polityki jest ustalanie granic, które mają chronić nas przed takimi zjawiskami. Starożytni Grecy mieli nawet osobnego patrona republikańskiego prawa i opiekuna linii granicznych - był nim Zeus Herkeios. Póki owe granice istnieją, trwa stan polityczny. Kiedy znikają, pojawia się kryzys. Tym jest on gorszy, że wmawia się ludziom, że nie ma alternatywy. Jesteśmy zakładnikami błędnych założeń.

Ostracyzm, czyli wysłać polityków na długą wycieczkę

Przez ostatnie lata system ten degradował się, a teraz osiągnął stan równowagi, która może trwać całe dziesięciolecia. Kryzys naszego państwa jest zamierzony i polega na takim modelu partyjnej technokracji, aby realizowane były interesy poszczególnych klanów, które co kilka lat zmieniają się w rządzeniu. Wydaje się w związku z tym, że w ramach naprawy nie powinno się dopuszczać do publicznej przestrzeni żadnych wspólnot. Tam mogą działać pojedyncze, wolne osoby lub złożone z nich stronnictwa. Takim stronnictwem była kiedyś, na samym początku, Platforma Obywatelska, która obecnie nie różni się niczym od pozostałych wspólnot politycznych. Kiedy weszła do polityki na "tradycyjnych" polskich zasadach, tylko kwestią czasu było to, kiedy rozpocznie "kręcenie własnych lodów".

Wierzę premierowi Donaldowi Tuskowi, że naprawdę chciał inaczej. Ale z czasem zapragnął tylko własnej prezydentury, którą chciał uzyskać nie poprzez wkroczenie na agorę jako zwycięska jednostka, ale postanowił wykorzystać do tego cztery lata udawanego reformowania kraju. Chciał być jednocześnie prawym obywatelem i zarazem szefem klanu, nad którym w końcu stracił kontrolę, bo nie założył, że jego koledzy są tylko zachłannymi na władzę i pieniądze ludźmi.
Pierwotna Platforma Obywatelska czerpała z najlepszych republikańskich wzorców. Chciała być prawdziwym stronnictwem.

Stronnictwo tym różni się od wspólnoty, że nie reprezentuje siebie jako klanu, tylko pojedyncze osoby w nim zrzeszone i ogranicza swoją działalność do określonego i wstępnie ograniczonego programu. Stronnictwo nie kieruje się ideologią, tylko pragmatycznym interesem wspólnie ustalonym na zasadzie konsensusu, do którego dążą członkowie tegoż stronnictwa. Ten potencjał wytracono bardzo szybko, wchodząc w zatrutą przestrzeń klanów partyjnych, przejmując ich zwyczaje, język i patologie.

Współczesne polskie partie polityczne są zagrożeniem nie dlatego, że istnieją, ale dlatego, że są klanami, a nie stronnictwami. Tym się różni republika od barbarzyńskich form organizacji życia politycznego, że nie opiera się na władzy klanów, tylko obywateli. W tym rozumieniu współczesna Polska jest krajem barbarzyńskim, a republiką jedynie z nazwy.

Jak można by teoretycznie przywrócić ład? Recepta na to jest znana od starożytności. W antycznej Grecji narzędziem naprawy był ostracyzm. Tak robiono tam z tymi, którzy byli politycznymi szkodnikami. W drodze głosowania skazywano ich na czasową banicję. Nie tracąc majątków, musieli udać się na dłuższą wycieczkę po świecie. Potem mogli sobie wrócić. Być może podobnie i dzisiaj, dla dobra Rzeczypospolitej, powinno się dużą część naszych polityków skazać na ostracyzm: wręczyć im bilety na tanie linie lotnicze dokądkolwiek i zakazać powrotu przez kilka lat. A poważnie mówiąc: może na karcie do głosowania nie tylko powinno być miejsce na nasz głos wyborczy, może przy każdym nazwisku albo jeszcze lepiej: przy nazwie każdej partii powinna być także rubryka z podpisem: "tym państwu na razie dziękujemy w ogóle".

Kultura polityczna rodzi się w trudzie i znoju. Jeśli coś jest złe, trzeba to eliminować. My tymczasem konserwujemy to i mówimy, że inaczej się nie da. Tak nami manipulowano, że na scenie politycznej zostały dwa mało różniące się od siebie klany. Z tą różnicą, że jeden ma trochę lepszych szkoleniowców od wizerunku i w telewizorze ich członkowie ładniej mówią. Nie dlatego nie ma alternatywy, że owe klany głoszą takie poglądy, ale dlatego, że my, zwykli obywatele, zgnuśnieliśmy i daliśmy sobie wmówić, że nie ma innych rozwiązań.

Faktem też jest, że w obecnych warunkach żaden normalny, chcący realizować swój potencjał człowiek nie idzie do polityki, tylko zakłada własny biznes albo udziela się w kulturze lub nauce. Boimy się po prostu, że wejście do polityki skompromitowałoby nas ostatecznie. W ten sposób dokonujemy negatywnej selekcji i w efekcie rządzą nami ci, którym nic innego w życiu nie wyszło i jedynym źródłem bytu jest dla nich klan. Koło się zamyka.

Oazy normalności

W tej sytuacji normalni ludzie szukają ucieczki. Zamiast uczestniczyć w przestrzeni publicznej, tworzą sobie oazy, gdzie mogą mieć namiastkę republiki. Takimi oazami są te dziedziny życia, które istnieją niezależnie od bieżących, politycznych uwarunkowań. Tworzą je różnoracy twórcy, artyści, myśliciele, pisarze i filozofowie. Bez nienaruszalności tych oaz nie ma dzisiaj jak żyć. Ale już czuć napór wspólnot, które, wywęszywszy tam jeszcze resztki żywotności, próbują się do nich dobrać w celu zasilenia swej zepsutej rzeczywistości.

W znakomitej większości zmuszeni jesteśmy dzielić życie między oazą a zdegenerowaną, pustynniejącą i opanowaną przez klany przestrzenią publiczną. Wnosimy w ten sposób do naszych oaz ten pustynny piasek, powodując ich stopniowe usychanie. Paradoksalnie więc, uciekając z pustyni, niszczymy nasze oazy. Kiedy i one wysychają, uciekamy z nich, utwierdzając się w przekonaniu, że pustynia jest wszędzie. Tak zbliżamy się do kresu naszych kulturowych możliwości.

Dlatego ważniejsza wydaje się obecnie, zakrzyczana skutecznie harmidrem polityków, polska debata o stanie kultury. Jednakże ledwo co się rozpoczęła, od razu została przyduszona "ważniejszymi sprawami". Polityka już zgniła. Ratujmy więc chociaż nasze oazy. Chyba, na razie, tylko tyle nam zostało.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny