Panie prezydencie, idziemy do sądu

- Pod moim wnioskiem podpisało się ponad 60 kierowców - mówi Rojecki. - Żaden z nich nie chce już dłużej jeździć po dziurawych ulicach.

Najpierw była policja
Przypomnijmy. W połowie marca grupa 38 kierowców złożyła do Komendy Miejskiej Policji doniesienie o popełnieniu przestępstwa przez zarządcę dróg miejskich. Kierowcy narzekali, że każdego dnia muszą się liczyć z możliwością uszkodzenia swojego samochodu.
- Nie wystarczy przecież krótkotrwałe łatanie dziur czy ustawianie ograniczeń prędkości i tłumaczenie, że w budżecie nie ma na nic pieniędzy - mówią jednym głosem. - One muszą się znaleźć. Nie możemy dłużej akceptować białostockiej "bylejakości".
Policjanci z drogówki nie dopatrzyli się jednak, by prezydent popełnił wykroczenie. Po całej serii przesłuchań, na początku maja zawiesili postępowanie. Podpowiedzieli jednak kierowcom, że mogą sami - jako oskarżyciele posiłkowi - złożyć wniosek o ukaranie zarządcy dróg. Jednak powinni się powołać nie na ich stan, lecz oznakowanie.

Dziury to przestępstwo
Na efekt nie trzeba było długo czekać. Na początku tygodnia pismo było już gotowe, kierowcy czekali tylko na uzupełnienie listy oburzonych kierowców. Wreszcie, wczoraj złożyli do sądu rejonowego wniosek, w którym domagają się ukarania prezydenta Tura.
- Jeśli mamy szanse na wygranie sporu z miastem trzeba próbować - przyznaje Rojecki - Pozwala nam na to artykuł 84 kodeksu wykroczeń, który mówi, że karze aresztu lub grzywny podlega ten, kto nie oznacza w sposób widoczny przeszkód w ruchu drogowym. A takimi przecież są i dziury, i nierówne drogi.