Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowy świat, nowy pokój

Rozmawiał Tomasz Rożek
Kurier Poranny: 1 stycznia będziemy obchodzić kolejny Światowy Dzień Pokoju. Jako laureat Pokojowej Nagrody Nobla na pewno ma Pan swoją teorię na uporządkowanie świata. Jak można dziś poukładać ten wojenny bałagan? Lech Wałęsa, były prezydent RP: - Ja od dawna zabiegałem o pokój. Tłumaczyłem, wyjaśniałem, że epoka, w której żyjemy wymaga zupełnie innego zorganizowania, wykształcenia nowych mechanizmów. Weszliśmy w erę globalizacji. Na pewno pan to widzi. W dwudziestym wieku mieliśmy tzw. epokę ziemi, czystek etnicznych, apartheidu. To minęło. Teraz najważniejsze są wytwory intelektu. Liczy się konsumpcja, technologia, Internet. Musimy wziąć pod uwagę wszystkie zmiany. Dlatego niezbędne wydaje się przeorganizowanie Organizacji Narodów Zjednoczonych.

l Jak Pan sobie to wyobraża? Wielu mężów stanu próbowało zmienić skostniałą strukturę ONZ i nic z tego nie wyszło.
- Epoka globalizacji zmusza nas do stworzenia z ONZ-u globalnego parlamentu, a z Rady Bezpieczeństwa - jądra tej organizacji, globalnego rządu. Może gdyby jeszcze włączyć tu NATO, jako globalne ministerstwo obrony, mielibyśmy świat bardziej uporządkowany. Taka jest przynajmniej moja wizja. W praktyce, jak wszyscy dobrze wiemy może być bardzo różnie. Ale nie mamy wyjścia, świat przewrócił się nam do góry nogami.
l Na pewno powinniśmy wykazać większą determinację w walce o pokój. Ale czy schwytanie Saddama Husajna to nie jest już wygrana bitwa? Mały triumf pokoju?
- Oczywiście, że nie. Kampania w Iraku nie była do końca przemyślana przez Amerykanów i z pokojem nie miała wiele wspólnego. Stany Zjednoczone, albo powinny w swoim czasie dostać zgodę ONZ na inwazję, albo właśnie w tak dramatycznym momencie trzeba było to ONZ przeorganizować. Mogły być dwa rozsądne wyjścia, a oni wybrali trzecią drogę...
l Ameryka częściowo uratowała światowy pokój. Ataki z 11 września skomplikowały sytuację międzynarodową na tyle, że o pokój trzeba było bić się za wszelką cenę. Nie zgadza się Pan z tym?
- Nie chcę wyjść na przeciwnika Ameryki. Ja ich popierałem aż do ataku na Afganistan. Wtedy rzeczywiście szybkie i bezkompromisowe działanie było niezbędne. No, ale potem przestali szukać innych rozwiązań, zastosowali starą metodę i im ten Irak nie do końca wyszedł. Ale chcę podkreślić: Ameryka zareagowała błyskawicznie i udało się uratować pokój w pierwszym etapie. Mocarstwo swoje obowiązki wypełniło. Tylko może nie doszło do jego polityków, że w dwudziestym pierwszym wieku świat się trochę zmienił. O tym już mówiłem.
l W mijającym roku świat żył tylko Irakiem. Jakbyśmy trochę zapomnieli o konflikcie izraelsko-palestyńskim. A też dużo słyszeliśmy od Pana o pokojowym rozwiązaniu dla Bliskiego Wschodu.
- Gdybyśmy mieli w rządzie globalnym komórki odpowiadające za terroryzm, czystki etniczne i konflikty graniczne, Izraelczycy i Palestyńczycy mogliby spać spokojnie. Bez murów i kamieni. Ale też wypadałoby pomyśleć, czy wziąć pod uwagę wersję siłowego zaprowadzenia pokoju, czy też wersję solidarnościową, tak jak to było u nas.
l Porozumienia już były...
- Owszem, ale sam pan wie, że coś tam nie zagrało. Strony nie przestrzegały umów. I znów wracamy do tego samego. Zreorganizujmy ONZ, pokuśmy się o stworzenie prawdziwie globalnej siły, która przeciwstawi się wojnom, czy drobnym konfliktom. Spróbujmy.
l Jaki będzie nadchodzący rok dla pokoju? Tylko niech mi Pan nie mówi, że gorszy niż poprzedni.
- Gdybym był Panem Bogiem, to może bym wiedział. Łatwo nie będzie. Wszystko, co się dzieje w świecie, jest na miarę naszego intelektu i rozwoju cywilizacji. Mam tylko nadzieję, że po tych niewesołych doświadczeniach wyciągniemy wnioski, zauważymy w końcu, że świat po upadku komunizmu jest źle zorganizowany. Jeśli ktoś wpływowy w świecie dojrzy ten problem, jesteśmy w stanie rozwiązać każdy spór. Zresztą ileż ja mogę nucić tę pieśń o pokoju, to jest chyba głos wołającego na puszczy. Mam jakieś pomysły, wykładam je od kilkunastu lat, a tu świat cały czas kroczy tym samym, niespiesznym rytmem minionej epoki... Trochę mnie to męczy.
l Walka o pokój jest nieustająca. Wie o tym ubiegłoroczna laureatka Pokojowej Nagrody Nobla Shirin Ebadi, wiedział o tym Pan przed dwudziestu laty. Kto ma szansę na Nobla w 2004 roku?
- Chcę wtrącić, że ja cały czas zdaję sobię sprawę z tej walki. A co do laureata... kandydatów jest wielu. Musimy pamiętać, że gremium, które przyznaje nagrodę, dziękuje za pewien etap walki o pokój, czy wolność. A jednocześnie traktuje tego Nobla jako zachętę. Zachętę do dalszego działania, niemniej aktywnego oczywiście. Tak było w moim przypadku, i w przypadku pani Ebadi. Ona dostała Nobla za ciężką pracę i taką szansę ma w przyszłym roku mnóstwo ludzi. Na pewno noblowskie gremium musi dokonać trudnego wyboru.
l Jan Paweł II ma jeszcze szansę?
- Nie sądzę. Papieża nikt nie musi zachęcać. On i tak będzie pracował. W związku z tym wykalkulowana koncepcja przyznawania pokojowego Nobla nie pasuje do niego.
l Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny