Przed białostockim sądem apelacyjnym prokuratura zamierzała wnosić o surowszą karę dla 46-latka. Zamiast dziesięciu lat więzienia, które w lutym Władysławowi G. wymierzył sąd pierwszej instancji, oskarżyciel chciał, by bandyta spędził w więzieniu dwa lata dłużej. Jednak już na rozprawie apelacja została cofnięta. Prawomocnym stał się więc w czwartek wyrok sądu okręgowego.
Do napadu na biznesmena doszło 13 grudnia 2010 roku. Tego dnia, jak co rano, Wiesław J. poszedł z ochroniarzem do banku po pieniądze. Już przy drzwiach zostali zaatakowani przez dwóch mężczyzn, którzy porazili ich prądem z paralizatorów. Chcieli zabrać teczkę, w której były dolary i euro o równowartości około 350 tysięcy złotych.
Między mężczyznami wywiązała się szarpanina, w trakcie której wypadli przez drzwi wejściowe do banku. Właścicielowi kantoru udało się uwolnić od jednego z napastników, który od razu rzucił się do ucieczki. Razem z ochroniarzem próbowali obezwładnić drugiego bandytę - właśnie Władysława G. Wtedy skazany 46-latek wyciągnął pistolet i zaczął strzelać. Oddał cztery strzały. Jedna kula trafiła właściciela kantoru w stopę.
Na pomoc pokrzywdzonym ruszyli dwaj przechodnie. Bandytę udało się obezwładnić i oddać w ręce policji. Pozostali uciekli. Jednak śledczym nie udało się ustalić, kim byli. Nie zdradził tego także Władysław G. Przed sądem okręgowym wyjaśnił tylko, że napad zlecił tajemniczy pan F., a drugim sprawcą był równie tajemniczy Misza.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?