MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Na zabawę i hotele

(mk)
- W szkole chorążych nie uczyli co to korupcja - tłumaczyli się pogranicznicy. Sąd im nie uwierzył. Za pomoc w przemycie dostali od dwóch do siedmiu lat więzienia oraz wysokie grzywny, większość po 72 i 36 tysięcy złotych.

Dodatkowo przez dziesięć lat nie mogą pełnić funkcji publicznych.
W sumie wczoraj białostocki sąd rejonowy skazał piętnastu oskarżonych: siedmiu pograniczników, celnika i kurierów, zajmujących się szmuglowaniem luksusowych samochodów.

Na bieżące potrzeby

Nie ma żadnego wytłumaczenia dla tego, co robili pogranicznicy i celnik - podkreślała w uzasadnieniu wyroku sędzia Beata Brysiewicz. - Nawet śmieszne były ich niektóre wyjaśnienia, że nikt na szkole chorążych nie uczył ich co to znaczy korupcja. Nie robili też tego z chęci zaspokojenia bieżących potrzeb. Większość z nich pieniądze wydawała na cele rozrywkowe: dyskoteki, zabawy, hotele. To świadczy o znacznej demoralizacji. Tylko nieliczni wykorzystywali je na bieżące potrzeby.
Dlatego tylko trzem z nich sąd warunkowo zawiesił karę: na pięć i dziesięć lat.

Stara sprawa

Przestępstwa zostały popełnione w latach 1995-96. Przez ten czas oskarżeni pracowali dla co najmniej pięciu grup przestępczych m.in. z Warszawy i Gdańska. W tym czasie przeszmuglowali za wschodnią granicę ponad sto luksusowych aut. Tylko za jedno przepuszczone auto brali 1000-1500 dolarów USA (na głowę wypadało co najmniej po 500 USD).
Samochody opuszczały Polskę głównie przez przejście w Kuźnicy Białostockiej, a także w Połowcach, Terespolu, Sławatyczach oraz Hrebennem. Nowych właścicieli znajdowały na Białorusi i w Rosji. Tam kosztowały 17-20 tysięcy dolarów (organizator miał na czysto około 8 tysięcy USD).

Ponosili odpowiedzialność

W czasie śledztwa wyszło na jaw, że przestępcy opracowali przemyt w najdrobniejszych szczegółach. Wyjątkowo sumiennie do pracy przykładali się gangsterzy z Gdańska. Posługiwali się tzw. metodą "bliźniaków", czyli na oryginalne papiery legalnie zarejestrowanych w Niemczech samochodów, wywozili za granicę (wielokrotnie) inne auta tej samej marki, z przebitymi numerami i innymi charakterystycznymi znakami.
Choć grupy miały swój własny język porozumiewania się, to zdarzały się nieporozumienia. Kiedy jeden ze skorumpowanych strażników granicznych zapomniał poinformować zleceniodawców o zmianie daty i miejsca swej służby, a samochód "wpadł" na granicy, musiał zwrócić za niego 20 tys. dolarów. Tak stało się dwa razy.
Wyrok jest nieprawomocny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny