Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mówili o piwie i fotelach, a przed wejściem protestowali ludzie, którzy stracą pracę

Tomasz Mikulicz [email protected] tel. 85 748 95 54
Poniedziałkowa sesja sejmiku.
Poniedziałkowa sesja sejmiku. Anatol Chomicz
Na sesji radni mówili o piwie, barze mlecznym, twardych fotelach, niepoświęceniu opery. Najsmutniejsze jest to, że nie znaleźli czasu na poważne rozwiązanie realnego problemu. A ten dosłownie stał u ich drzwi: Przed wejściem do urzędu marszałkowskiego trwał protest pracowników Przewozów Regionalnych, którzy już od nowego roku stracą pracę.

Sejmikowa dyskusja na poniedziałkowej sesji zaczęła się od sprawy nieszczęsnego, niemieckiego piwa. Afera wybuchła po tym, jak media poinformowały, że marszałek województwa razem z egzaminatorami z Wojewódzkich Ośrodków Ruchu Drogowego w Suwałkach i Łomży pojechał do Monachium. Miał tam uczestniczyć w Oktoberfest, dorocznym święcie piwa.

W oświadczeniu przesłanym mediom w połowie października, marszałek tłumaczył, że na piwnym festiwalu nie był. Do Bawarii pojechał zaś na spotkanie z władzami powiatu Dingolfing-Landau (miasto oddalone jest od Monachium o 100 kilometrów). To, że w tym samym czasie i dokładnie w tym samym mieście przebywała również delegacja podlaskich WORD-ów, to czysty przypadek. Pomimo tego, że opozycja naciskała marszałka, czy faktycznie tak było i czy aby na pewno nie bawił się wspólnie z egzaminatorami WORD na festiwalu piwa, nie dało się uzyskać żadnych konkretów. Marszałek odpowiedział tylko na część pytań. Przewodniczący sesji Bogdan Dyjuk przerwał dyskusję mówiąc, że opozycja dostanie odpowiedzi na piśmie. Kiedy radna PiS Elżbieta Kaufman-Suszko zwróciła mu uwagę, że na zapytania z poprzedniej sesji nie otrzymała odpowiedzi do tej pory, szef sejmiku stwierdził, że musi to sprawdzić. Kiedy marszałek wciąż nie chciał się odnieść się do sedna sprawy, redaktor telewizji TTV spytał wprost, czy marszałkowi smakowało niemieckie piwo. Jarosław Dworzański odparł, że takie pytanie jest nieprzyzwoite. Zdradził jedynie, że samolot wylądował na lotnisku w Monachium i stamtąd wystartował.
I na tym wyjaśnianie tej sprawy zostałoby pewnie przez władze ucięte, gdyby nie członek zarządu województwa Jacek Piorunek. W kuluarach opowiedział o szczegółach bawarskiej wizyty. Okazało się, że niemieccy samorządowcy zabrali marszałka na wycieczkę do Monachium, w ramach której chcieli też pokazać słynny Oktoberfest.

- Staliśmy jednak na ulicy, bo aby zająć miejsca za stołem trzeba by było wcześniej dokonać rezerwacji i zapłacić 500 euro za 4-osobowy stolik. Padał deszcz, więc byliśmy tam jakieś 15 minut. Widzieliśmy pracowników WORD, ale to nieprawda, że tam z nimi pojechaliśmy - tłumaczył Piorunek.
Jeśli dołożymy do tego oficjalną wypowiedź, która na sesji padła z ust Henryka Grabowskiego (szefa suwalskiego WORD), będziemy mieli całość układanki. Powiedział on, że uczestnicy szkoleń (do Niemiec pojechały też osoby, których obecność tam była bezprzedmiotowa, bo nie mają uprawnień do przeprowadzenia egzaminów) byli na wycieczce w Monachium i część z nich faktycznie - w ramach czasu wolnego - udała się na święto piwa.

Po tych wyjaśnieniach rysuje się taki obraz: zarówno marszałek jak i pracownicy WORD przebywają w tym samym czasie w miejscowości Dingolfing-Landau. Później tego samego wieczoru, niezależnie od siebie udają się na wycieczkę do Monachium, gdzie przypadkowo wpadają na siebie na Oktoberfest. I choć sporo w tej opowieści zbiegów okoliczności, to jednak w jakimś stopniu sprawa została w ten sposób wyjaśniona. Tyle, że powinno to nastąpić zaraz po wybuchu całej afery, a nie niemal miesiąc później. Pomijam już, że dokładne wyjaśnienie uczestniczenia w Oktoberfest powinno paść z ust Jarosława Dworzańskiego.

Marszałek - jeśli już nawet wstydził się opowiedzieć o monachijskiej wyprawie - mógł chociażby obrócić sprawę w żart. Wybrał jednak najgorszą opcję z możliwych. Poszedł na wojnę z mediami, którym zarzucił - delikatnie mówiąc - czepialstwo. Miecz okazał się jednak obosieczny.

Kiedy wspomniany już wcześniej redaktor TTV pytał kilka dni wcześniej o Oktoberfest rzecznika marszałka Jana Kwasowskiego, ten kazał mu się wynosić z pokoju. Marszałek przeprosił za rzecznika i nazwał jego zachowanie niefortunnym. Z tego, co mogliśmy usłyszeć na sesji można jednak odnieść wrażenie, że wszystko chyba rozejdzie się po kościach, a Jan Kwasowski nie pożegna się ze swoją funkcją. Marszałek powiedział, że aby ostatecznie rozstrzygnąć tę sprawę musi dostać na piśmie relacje od przypadkowego gościa rzecznika, który był akurat w jego pokoju, kiedy doszło do incydentu oraz od samego dziennikarza. Choć redaktor TTV kręcił głową i próbował wyjaśnić, że nic nie słyszał o potrzebie napisania relacji, Jarosław Dworzański zapewniał, że pismo w tej sprawie zostało do telewizji wysłane. Jaka jest prawda, nie wiadomo. Faktem jest jednak, że w tym przypadku znów wyjaśnianie sprawy się przeciąga. Można odnieść wrażenie, że marszałek liczy, iż wszystko przycichnie, a mieszkańcy naszego województwa zapomną o incydencie.

Kolejną sprawą, która znów rozpaliła sejmikową dyskusję był następny zatarg marszałka z mediami. Tym razem chodziło o materiał przygotowany przez TVP Białystok, który traktował o bankiecie zorganizowanym w ramach inauguracji nowej opery. Poczęstunek miał kosztować ok. 100 tys. zł. I tutaj znów, bardziej bulwersujący niż sam fakt, jest sposób odniesienia się do niego. W liście do prezesa TVP marszałek zakwestionował sensowność podejmowania przez dziennikarza tematu bankietu. Marszałek przyznał, że za pierwszym razem skutecznie interweniował u dyrektora TVP Białystok, by nie emitowano materiału o bankiecie (po nagłośnieniu tego faktu, rzecznik marszałka nawał go niefortunnym skrótem myślowym). Na poniedziałkowej sesji marszałek zapewniał, że nigdy nie ingerował w niezależność mediów, ale nie może ona oznaczać samowoli. Zaatakował też bezpośrednio dziennikarkę, która zajmowała się sprawą. Posądził ją o brak obiektywizmu, bo jest żoną byłego dyrektora jednego z kluczowych departamentów w urzędzie marszałkowskim.

Debata została więc spłycona do poziomu: mąż w 2008 roku stracił pracę, a żona się teraz mści.
I to przy raczej biernej postawie opozycji. Radni PiS odpowiedzieli, że władza próbuje kneblować usta mediom i przeciwnikom politycznym dopiero po wypowiedzi radnego PO Waldemara Kwaterskiego. Ten prosił opozycję o powściągliwość, bo sesje sejmiku są rejestrowane kamerą. Według niego bankiet towarzyszy każdemu otwarciu takiego obiektu jak opera, a alternatywą dla gmachu byłby (jakkolwiek to rozumieć) bar mleczny. I taka argumentacja jest już dużo bardziej konstruktywna niż - praktykowane przez marszałka - atakowanie mediów.

Dopiero na sesji Jarosław Dworzański jasno powiedział o kosztach bankietu na otwarcie opery. Na catering wydano w sumie ponad 99 tys. zł. Na bankiet przeznaczono ok. 60 procent tej sumy. Dowiedzieliśmy się też, że koszty te zostały pokryte ze sprzedaży płatnych zaproszeń, z których uzyskano ok. 127 tys. zł. Co ciekawe, zaproszenia kupił m.in. prezydent miasta i sam marszałek. Koniec końców, okazało się więc że jedli, ale za swoje. Ktoś może powiedzieć, że można by było przeznaczyć te pieniądze np. na pomoc bezrobotnym, ale najważniejsze jest to, że kieszeń podatnika została tym razem nienaruszona. I gdyby w ten sposób marszałek próbowałby to od samego początku przedstawić, pewnie zyskałby większe zrozumienie niż poprzez ciskanie gromów na niedobre media.

Temat opery jeszcze kilka razy powracał jak bumerang na sesję. Kiedy opadły emocje po sprawie bankietu, głos zabrał radny Jan Chojnowski z PiS, który delikatnie wytknął marszałkowi, że nowego gmachu nie poświęcono. Marszałek tłumaczył, że całym sercem był gorącym orędownikiem tego, by tradycji stało się zadość. Jak jednak tajemniczo stwierdził, po konsultacji z kancelarią premiera dał się przekonać, by święcenie nastąpiło w innym terminie niż inauguracja. Wspomniał jedynie, że jako zastępczy termin brano pod uwagę jubileusz 65-lecia święceń kapłańskich arcybiskupa Stanisława Szymeckiego. Kiedy uroczystości przeniesiono jednak do Pałacu Branickich, nowy termin znów pozostaje zagadką. Jak deklarował marszałek, w najbliższym czasie będzie próbował to ustalić z arcybiskupem Edwardem Ozorowskim i arcybiskupem Jakubem.

Na sesji powróciła też opisywana przez "Poranny" w zeszłym tygodniu sprawa słabej akustyki w operze.
- Byłem i muszę stwierdzić, że też niewiele słyszałem. Proszę więc władze województwa o przesłanie opinii o akustyce - mówił Marek Komorowski, przewodniczący klubu PiS w sejmiku.

Marszałek twierdził, że w sali operowej zamontowano ekrany akustyczne, które - jeśli są dobrze wyregulowane - spełniają swą funkcję. Skoro tak, to poprawa akustyki jest kwestią czasu, bo pracownicy techniczni muszą w końcu nauczyć się obsługi powierzonego im sprzętu. Oby tylko ta nauka nie trwała zbyt długo. Jeśli np. po pół roku melomani znów będą się skarżyć, to chyba problem leży nie w źle wyregulowanych ekranach, ale gdzie indziej. No, ale, nie ma co przesądzać. Pożyjemy, zobaczymy. Już dziś jednak jest pewne, że nie da się raczej rozwiązać jeszcze jednego operowego problemu. Sprawa może wydać się błahostkę, chociaż nie tak do końca.

- Tydzień po odwiedzeniu nowego gmachu opery, byłem też w starym. Mogłem więc porównać. Niestety, muszę stwierdzić, że w nowej są niewygodne siedzenia - mówił na sesji Marek Komorowski.
Marszałek stwierdził, że samorząd nie miał wpływu na fotele, bo te dobrano według koncepcji architekta, który zaprojektował operę.

Arii operowych na poniedziałkowej sejmikowszczyźnie z obu stron było wiele. Najsmutniejsze jest to, że radni nie znaleźli czasu na poważne rozwiązanie realnego problemu. A ten dosłownie stał u ich drzwi. Przed wejściem do urzędu marszałkowskiego trwał protest pracowników Przewozów Regionalnych, którzy już od nowego roku stracą pracę.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny