Mieszkaniec Knoroz skazany za zabicie kobiety na 25 lat więzienia

Śmiertelny cios zadany został z niezwykłą siłą i precyzją. Narzędzie zbrodni? Nóż masarski. Jak ustalono w trakcie śledztwa, oskarżony był kłusownikiem. Broń miał zawsze przy sobie. Doskonale wiedział, gdzie uderzyć, aby pozbawić ofiarę życia. Prosto w serce.

- Oskarżony swoim zachowaniem pokazał, że ludzkie życie nic dla niego nie znaczy - nie miał wątpliwości Sławomir Wołosik, sędzia Sądu Okręgowego w Białymstoku, uzasadniając wyrok dla 59-letniego Lecha D. Mężczyzna został skazany w ubiegłą środę na 25 lat więzienia.
Do tragedii doszło w styczniu br. W jednym z domów w Knorozach w gm. Bielsk Podlaski czwórka znajomych piła alkohol. Około godz. 4 nad ranem biesiadowali jeszcze tylko Lech D. i 27-letnia Monika B. Reszta spała. Oskarżony twierdzi, że w pewnym momencie wstał z taboretu, by pokroić zakąskę do wódki. Wtedy siedząca na podłodze kobieta miała objąć go dla żartu nogami. Lech D. jakoby równowagę i - upadając - zranił Monikę B. nożem w klatkę piersiową. Prokuratura ustaliła, że gdy pokrzywdzona straciła przytomność, D. obudził właściciela domu, który wezwał policję. W tym czasie 59-latek uciekł z miejsca zdarzenia. Po drodze wyrzucił nóż którym zadał cios. Policji nigdy nie udało się go odnaleźć. Tajemnicą są również przyczyny agresji Lecha D.

Sąd, który nie uwierzył w wersję oskarżonego o nieszczęśliwym wypadku, nie wykluczył, że podłożem zabójstwa był motyw seksualny. Monika B. osierociła trójkę dzieci w wieku od dwóch do pięciu lat. Maluchami zajmuje się ojciec.

Decyzją sądu, do czasu uprawomocnienia się wyroku, Lech D. pozostanie w areszcie.