Sprawa wydawała się prosta. Chcieli tylko odkupić od miasta kilka metrów gruntu. Ale wpadli w urzędniczą machinę i zmagali się z nią cztery lata. Przeszkody piętrzyły się, a im brakowało sił. W końcu jednak wygrali. Będą mieli grunt i to za darmo. - Czujemy ogromną satysfakcję - nie kryją radości Grażyna i Adam Stawowscy z Białegostoku.
Rozstrzygającą decyzję wydał starosta wysokomazowiecki. Uznał, że białostocki magistrat ma przenieść własność do kilku kawałków ziemi na naszych Czytelników. Jest to grunt, który należał do rodziny Grażyny Stawowskiej. W latach 60. zabrało go miasto pod inwestycję, do której nie doszło do dziś. To zaś oznacza, że spadkobiercy właściciela mają prawo do odzyskania nieruchomości. I na ten przepis powołał się starosta.
- To prawo działa od 1997 roku, a ja dowiedziałem się o nim dopiero niedawno - irytuje się Adam Stawowski. - Wcześniej, za radą urzędników, próbowałem ziemię kupić, a w końcu wydzierżawiłem. Płacimy ponad 700 zł rocznie za coś, co w sumie należy do nas. I co wcześniej było nieużytkiem, po którym walały się śmieci.
W 2010 roku, kiedy państwo Stawowscy postanowili ogrodzić swoją działkę, okazało się, że część ich płotu będzie przebiegać przez grunt miejski. Chodziło o kilkumetrowy klin wcinający się w ich działkę. Stawowscy chcieli więc sprawę uregulować zgodnie z prawem i zgłosili się do urzędu. - Wtedy zaczęła się nasza droga przez mękę - wspomina nasz Czytelnik. - Najpierw powiedziano nam, że możemy kupić grunt w drodze przetargu ustnego. I ani słowa o tym, że jako spadkobiercy możemy się ubiegać o zwrot tych działek.
Do przetargu nie stanęli, bo cena była zbyt wysoka. Wniosek złożyli ponownie w maju 2013 roku. Urzędowe procedury ciągnęły się do jesieni. A to brakowało podpisów, a to pracownik był na urlopie. Sprawa utknęła w miejscu. Napisali zatem do prezydenta. W odpowiedzi poinformowano ich, że mogą kupić ziemię w trybie bezprzetargowym, ale pod warunkiem, że spadkobiercy nie będą się ubiegać o jej zwrot. Urzędowi przekazali więc, że to oni są właśnie spadkobiercami.
- Ja mogę nie znać prawa, ale urzędnicy powinni. Dlaczego od razu nikt nam nie powiedział, że możemy odzyskać ziemię? - pyta Adam Stawowski.
Przedstawiciele urzędu tłumaczą, że długo trwało badanie stanu prawnego nieruchomości. W zasobie geodezyjnym brakowało niektórych dokumentów i trzeba było zwracać się o nie do innych jednostek. To, że Stawowscy mogą się ubiegać o zwrot działek okazało się dopiero w 2013 roku.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?