Trwa triumfalny marsz Jagiellonii Białystok. W żółto-czerwonych derbach nasza drużyna wygrał w Kielcach z Koroną 2:1 i pozostała na szczycie ekstraklasowej tabeli. Przy okazji piłkarze lidera sprawili prezent trenerowi Michałowi Probierzowi, który w sobotę obchodził 44. urodziny.
Jaga przystąpiła do spotkania osłabiona brakiem Dmytro Chomczenowskiego. Kontuzja wykluczyła Ukraińca z gry na kilka tygodni. Brakowało też leczącego od pewnego czasu uraz Litwina Fiedora Cernycha.
- Mamy kłopoty kadrowe, ale na tym etapie sezonu dotyczy to też innych klubów. Szansę dostaną inni - mówił tuż przed pierwszym gwizdkiem sędziego trener Probierz.
Osłabieni byli też miejscowi, bo przeciwko Podlasianom nie mógł zagrać ich najlepszy strzelec - Łukasz Sekulski, który nie zdążył wyleczyć urazu.
- Bardzo żałuję, że nie mogę zagrać, bo chciałem pomóc drużynie w meczu z Jagiellonią, ale taka jest decyzja lekarza. Mam być gotowy do występu na najbliższy mecz z Cracovią - poinformował zawodnik, który do kieleckiego klubu jest wypożyczony właśnie z Jagi.
Plusem dla przyjezdnych był powrót do bramki Mariana Kelemena, ale to właśnie słowacki rutyniarz zawalił w 16 min. gola. W niegroźnej sytuacji nasz golkiper nie opanował piłkę i z najbliższej odległości głową w bramce umieścił ją Miguel Palanca. To było chyba najłatwiejsze trafienie w karierze Hiszpana.
Wkrótce Kelemen w podobny sposób omal znów nie doprowadził do nieszczęścia. Powtórnie wypuścił futbolówkę z rąk i doszło do zamieszania. Tym razem w porę interweniowali stoperzy.
Ale trudno o to, co działo się do przerwy obwiniać jedynie słowackiego golkipera, bo prawie wszyscy jagiellończycy grali źle. Przyjęli warunki gry rywali, którzy stosowali agresywny pressing, często na pograniczu faulu pchając i kopiąc gości. Za kilka nieodgwizdanych fauli pretensje do arbitrów miał trener Probierz.
- Panowie, szanujcie zdrowie zawodników - krzyczał do arbitrów.
A Korona była w swoim żywiole i szybko mogła podwyższyć prowadzenie. Niewiele do szczęścia zabrakło Łukaszowi Możdżeniowi, który z dystansu huknął w poprzeczkę.
Jaga „dojechała” na mecz dopiero w 40. minucie i w końcówce pierwszej odsłony mocno przycisnęła. Najlepsza okazje miał Ivan Runje, który po rzucie rożnym groźne strzelał głową. Niestety futbolówka zatrzymała się na poprzeczce bramki gospodarzy.
- To nie jest nasza gra i nie wiem, skąd to się wzięło. W szatni muszą chyba paść mocne słowa - mówił w przerwie przed kamerami Canal + zdenerwowany kapitan Jagi Rafał Grzyb.
I chyba takie słowa padły, bo po zmianie stron na boisko wybiegła zupełnie inna drużyna. Skończył się marazm, niedokładności, a zaczął się szturm kieleckiej bramki. Inna sprawa, że miejscowych wiele kosztowała agresywna gra w pierwszej połowie i potem najzwyczajniej w świecie piłkarze trenera Tomasza Wilmana opadli z sił.
Słabość przeciwnika trzeba jednak umieć jeszcze wykorzystać. Sygnał do ataku dał Piotr Tomasik, po którego „centrostrzale” pewne kłopoty miał bramkarz kielczan Maciej Gostomski. Było to pierwsze z dziewięciu celnych uderzeń jagiellończyków w drugiej połowie. Do przerwy w tej rubryce na koncie ekipy Probierza figurowało zero.
Obrona Korony pękała w szwach. Groźnie strzelali Karol Świderski i Jacek Góralski. Napór gości przyniósł efekt w 68. minucie. Po dośrodkowaniu Tomasika Przemysław Frankowski strzelił wślizgiem i futbolówka wreszcie zatrzepotała w siatce.
Gospodarze jeszcze nie otrząsnęli się po tym ciosie, a zainkasowali kolejny. Znów asystował Tomasik, tym razem z rzutu rożnego. Po jego centrze pierwsze trafienie w naszej ekstraklasie zaliczył Chorwat Ivan Runje.
Niestety, potem znów w grę żółto-czerwonych wkradło się sporo chaosu, ale na szczęście nasza drużyna uporządkowała poczynania obronne. Rywale praktycznie nie zagrażali bramce Kelemena i musieli się pogodzić z pierwszą w tym sezonie porażką u siebie.
- Przyszedł taki mecz, że musieliśmy odrabiać straty. Zrobiliśmy to i dlatego rozgrzeszę zespół za pierwszą połowę - podsumował spotkanie Probierz.
Warto jeszcze odnotować ekstraklasowy debiut Patryka Klimali. 18-letni napastnik drużyny z drużyny Centralnej Ligi Juniorów miał krótkie, ale obiecujące wejście.
Po meczu białostoczanie nie wrócili do domu, tylko przenieśli się do Katowic, skąd wyrusza na środowy mecz z Pogonią w Szczecinie. Jego stawką będzie awans do ćwierćfinału Pucharu Polski. W niedzielę Portowcy znów spotkają się z naszą drużyną, tym razem przy Słonecznej w batalii o ligowe punkty.
Weź udział w teście o Jagiellonii
Rozwiąż: test
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?