[galeria_glowna]
Jagiellonia Białystok odniosła drugie ligowe zwycięstwo z rzędu, wygrywając u siebie 2:1 z Ruchem Chorzów. Dało to żółto-czerwonym awans na czwarte miejsce w tabeli.
Wynik sugeruje, że potyczka była zacięta, ale to mylne wrażenie. Drużyna Michała Probierza miała dużą przewagę i gdyby lepiej ustawiła celowniki, skończyłoby się bardziej okazałym triumfem.
Od początku tempo spotkania było bardzo wysokie, a akcje przenosiły się z jednej pod drugą bramkę. Zaczął Ruch, gdy po rzucie rożnym i rykoszecie Bartłomiej Drągowski musiał wykazać się dużym refleksem, by nie dopuścić do utraty gola.
W rewanżu błysnął Jacek Góralski. Po jednym z licznych przechwytów, białostocki pomocnik uderzył płasko z 16 metrów, ale futbolówka wylądowała na słupku chorzowskiej bramki. Przewaga żółto-czerwonych rosła z każdą minutą. Z ostrego kąta próbował Piotr Tomasik, Maciej Gajos uderzał przewrotką, ale Matus Putnocky pozostawał niepokonany.
W 32. minucie futbolówka zatrzepotała w siatce Ruchu, jednak sędzia Paweł Raczkowski z Warszawy odgwizdał faul Rafała Grzyba na golkiperze gości.
- Jakiś kontakt był, ale według mnie nie na tyle niebezpieczny dla rywala, by bramki nie uznać - ocenia Grzyb.
Kibice nie mieli jednak czasu na rozpamiętywanie kontrowersyjnej sytuacji, bo białostoczanie wkrótce objęli jednak prowadzenie. Z rzutu wolnego dośrodkował Konstantin Vassiljev, a Sebastian Madera mocnym strzałem pod poprzeczkę strzeli swego pierwszego ligowego gola w barwach Jagi.
Ruch był bezradny i próbował reagować długimi piłkami na Eduardsa Visnakovsa. Łotysz uciekł naszym defensorom tylko raz, ale jego uderzenie z ostrego kąta obronił Drągowski.
W drugiej połowie nadal przeważali jagiellończycy i po wzorowej akcji szybko podwyższyli prowadzenie na 2:0. Dogrywał Grzelczak, a płaskim strzałem bramkę zdobył Vassiljev, sprawiając sobie prezent na 31. urodziny.
Potem gospodarze mieli jeszcze kilka dobrych okazji podbramkowych, ale je zmarnowali. W futbolu za nieskuteczność często się słono płaci i tak stało się tym razem. Sytuacja wcale nie była groźna, bo chodziło o wrzut z autu. Futbolówka trafiła do Mariusza Stępińskiego, ten oszukał Igorsa Tarasovsa i uderzył nie do obrony. Piłka odbiła się jeszcze od słupka i zatrzepotała w siatce.
Zrobiło się bardzo nerwowo, bo Niebiescy poczuli, że nie muszą przegrać. Zaatakowali, ale odsłonili się przy tym. Dało to Jadze dwie świetne okazje, zaprzepaszczone przez Gajosa i Grzelczaka.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?