Leśna Dolina. Wypadek sprzed siedmiu lat wciąż bez sądowego finału

W poniedziałek Sąd Okręgowy w Białymstoku uchylił wyrok pierwszej instancji i zwrócił do ponownego rozpatrzenia sprawę Sławomira M. Oskarżony on jest o spowodowanie wypadku sprzed siedmiu lat. Wtedy to na skrzyżowaniu na Leśnej Dolinie Maciej J. przebiegając przez przejście dla pieszych miał wbiec pod nadjeżdżający samochód Sławomira M.

Wówczas Maciej J. miał 10 lat. Dziś ma 17. A prawomocnego wyroku nie ma.
Kierowca nie przyznaje się do winy, twierdzi, że jechał zgodnie z przepisami i dlatego wnosił o uniewinnienie.

A kluczowa dla tej sprawy jest kwestia przepisowej prędkości. Istnieją spore rozbieżności co do znaku drogowego ograniczającego prędkość w miejscu wypadku. Sąd odwoławczy ujawnił, że w związku ze wznowieniem śledztwa w tej sprawie w 2008 roku, policjantka sporządziła notatkę, w której wpisała, że stoi tam znak ograniczający prędkość do 50 km/h. Natomiast z informacji z urzędu miejskiego wynika, że w tym miejscu jest znak dopuszczający prędkość do 40 km/h. Najpierw podano, że ustawiony został w 2000 roku, a następnie, że cztery lata później. Magistrat poinformował sąd, że ograniczenie prędkości pojawiło się na prośbę mieszkańców osiedla za względu na wzmożony ruch pojazdów. Do pisma białostoczan dołączona miała być korespondencja, której jednak zabrakło w aktach sprawy.

Sąd pierwszej instancji musi więc zwrócić się do urzędu o pełną dokumentację związaną z ustawieniem znaku na tej ulicy, a także zweryfikować notatkę policjantki. W ten sposób będzie można stwierdzić czy rano 20 października 2006 roku Sławomir M. jechał zgodnie z przepisami i czy jest winny spowodowania wypadku.

Sprawa już po raz trzeci będzie rozpatrywana przez Sąd Rejonowy w Białymstoku.