Legia - Jagiellonia 1:0. Taka postawa białostoczan, jak do przerwy, jest nie do przyjęcia

Wojciech Konończuk
Wojciech Konończuk
Żółto-Czerwoni mają do siebie duże pretensje za pierwszą połowę meczu z Legią
Żółto-Czerwoni mają do siebie duże pretensje za pierwszą połowę meczu z Legią Adam Jankowski
Minimalna porażka 0:1 z aktualnym mistrzem Polski wstydu nie przynosi, ale piłkarze Jagiellonii mogą odczuwać duży niedosyt po wyjazdowym meczu z Legią Warszawa. Stołeczny zespół nie pokazał wielkiego futbolu, a wygrał, bo Żółto-Czerwoni fatalnie spisywali się w pierwszej połowie, a po przerwie zabrakło im skuteczności, by odrobić straty.

O tym, jak źle wyglądała postawa Jagi najlepiej świadczy statystyka. Goście oddali tylko jeden, w dodatku niecelny strzał, grali bardzo bojaźliwie i niedokładnie.

- Zawaliliśmy pierwszą połowę. Zamiast wyjść wyżej, odbierać piłkę, to pozwoliliśmy Legii rozhulać się - przyznał w wywiadzie dla stacji Canal + Sport obrońca białostockiego zespołu Michał Pazdan.

Jeszcze bardziej krytyczny był pomocnik Taras Romanczuk.

- Zawiedliśmy naszych kibiców, zarówno tych, którzy tu przyjechali, jak i tych, którzy śledzili mecz przed telewizorem, trzymali za nas mocno kciuki. W imieniu swoim i zespołu mogę jedynie przeprosić za naszą postawę, zwłaszcza w pierwszej połowie - stwierdził w rozmowie z klubowymi mediami kapitan Jagiellonii. - Nie stworzyliśmy praktycznie nic pod bramką rywala. To przeciwnik cały czas napędzał grę, jakbyśmy to my grali w czwartek, a oni odpoczywali. Po zmianie stron nieźle wchodzimy w mecz, dominujemy, ale nie możemy strzelić - dodał.

Romanczuk podkreślił też, że po raz trzeci z rzędu Żółto-Czerwoni tracą gola w ostatnich fragmentach pierwszej połowy. We Wrocławiu ze Śląskiem (2:2) i u siebie z Wisłą Kraków (3:1) udało się po zmianie stron odrobić straty, w Warszawie - niestety - nie, chociaż niewiele brakowało, bo w drugiej odsłonie białostoczanie spisali się znacznie lepiej i niewiele brakowało, by przynajmniej wyrównali.

- Najgroźniejsi byliśmy po stałych fragmentach. Trochę nam zabrakło w dwóch czy trzech sytuacjach, kiedy sami sobie przeszkodziliśmy w nabiegu i wykończeniu - ocenia kapitan podlaskiego zespołu.

Czytaj też: Legia Warszawa - Jagiellonia Białystok 1:0. Mistrzowie Polski przełamali się kosztem Żółto-Czerwonych (zdjęcia)

Z pewnością białostoczan częściowo usprawiedliwia fatalna sytuacja kadrowa. Nie dość, że groźna kontuzja wykluczyła z gry najlepszego strzelca Jagi Jesusa Imaza, to przed meczem z Legią kilku zawodników, w tym bramkarz Pavels Steinbors i obrońca Bogdan Tiru, rozchorowało się na covid. Na dodatek w trakcie potyczki i zderzeniu z rywalem plac gry opuścić musiał inny defensor - Błażej Augustyn.

Tyle, że skoro Żółto-Czerwoni potrafili przejąć inicjatywę i stwarzać okazje strzeleckie po zmianie stron, to nic nie stało na przeszkodzie, by podobnie grali w pierwszych 45. minutach. Osłabienia kadrowe nie tłumaczą ich postawy, co na pomeczowej konferencji podkreślił trener Jagi Ireneusz Mamrot.

- Niezrozumiała dla mnie bojaźń mojego zespołu w pierwszych 45 minutach jest dla mnie nie do przyjęcia, co bardzo mocno w przerwie drużynie podkreśliłem – stwierdził białostocki szkoleniowiec.

Czytaj też: Legia - Jagiellonia 1:0. Podlascy kibice na trybunach stadionu pry Łazienkowskiej (zdjęcia)

Pozytywem meczu w stolicy jest powrót do pierwszego zespołu prawego obrońcy Pawła Olszewskiego, który pojawił się na boisku po przerwie i spisał się przyzwoicie.

- Bardzo się cieszę, że wracam po ponad ośmiu miesiącach. Ta przerwa naprawdę mi się dłużyła. Mam nadzieję, że wyjdę na prostą i będzie z górki - stwierdził piłkarz, cytowany przez oficjalną stronę białostockiego klubu. - Bardzo długo czekałem na taką szansę. Wchodziłem na boisko z dużą ekscytacją i chęcią. Nie bałem się tego, że fizycznie może być coś nie tak. Uważam, że pod tym aspektem nieźle wyglądam, chociaż oczywiście wiadomo, że pewnie coś jest do poprawy - dodał.

Kolejne spotkanie Jagiellonia rozegrał w sobotę - 4 grudnia, kiedy na własnym boisku zmierzy się z Górnikiem Łęczna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na Twitterze!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na Twiterze!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Magazyn GOL24 - Jacek Paszulewicz o Santosie - skrót

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
Po h.. te wasze tłumaczenia!Dla mnie sprawa jest prosta.Gdybyście grali w piątek,wynik byłby zupełnie inny,ale po nocy z soboty na niedzielę potrzebowaliście czasu żeby dojść do siebie.Po prostu niesportowy tryb życia wpłynął na waszą grę.Można przegrać ale po dobrej grze,a nie po "człapaniu" po boisku!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny
Dodaj ogłoszenie