Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lech Poznań - Jagiellonia Białystok 2:0. Jagiellończycy długo realizowali swój plan, ale w końcówce pogubili się (zdjęcia)

Tomasz Dworzańczyk [email protected]
Zaur Sadajew (z lewej) został zatrzymany przez białostockich obrońców, ale napastnika Lecha w zdobywaniu bramek wyręczyli jego koledzy
Zaur Sadajew (z lewej) został zatrzymany przez białostockich obrońców, ale napastnika Lecha w zdobywaniu bramek wyręczyli jego koledzy Grzegorz Dembiński
Jagiellonia Białystok przegrała w Poznaniu z Lechem 0:2 i straciła na rzecz Kolejorza pozycję wicelidera. Obie bramki dla gospodarzy padły w końcówce.

Lech Poznań (0) 2
Jagiellonia Białystok (0) 0
Bramki: 1:0- Douglas (86), 2:0 - Kędziora (90-karny).
Lech: Gostomski - Kędziora, Arajuuri I, Kamiński, Douglas, Lovrencsics (20. Formella), Linetty, Trałka I, Hamalainen (65. Keita), Sz. Pawłowski I, Sadajew (72. Kownacki).
Jagiellonia: K. Baran - Modelski I, Madera, Tarasovs, Tymiński, Dzalamidze (56. Piątkowski), Grzyb, Pazdan I, Gajos, Mackiewicz, Tuszyński.
Sędziował: Tomasz Musiał (Kraków) Widzów: 18523.

Lech Poznań - Jagiellonia Białystok 2:0 (zdjęcia)

- Uważam, że zagraliśmy bardzo dobry mecz. Szkoda, że w ostatnich minutach zabrakło nam koncentracji i straciliśmy dwa gole. Mamy zespół w przebudowie, co nie oznacza, że takie porażki nie bolą - mówi Michał Probierz, trener Jagiellonii.

Szkoleniowiec białostockiego zespołu na piątkowe starcie szykował plan, który miał przynieść żółto-czerwonym kolejną zdobycz na boisku krajowego potentata. Wcześniejsze wygrane w Warszawie i we Wrocławiu pokazały, że jagiellończycy dobrze czują się na obcych boiskach, jednak tym razem przyszło im toczyć bój z drużyną świetnie spisującą się u siebie. Kolejorz po przejęciu drużyny przez Macieja Skorżę, jeszcze nie przegrał w roli gospodarza.

- Wiedzieliśmy, że seryjnie strzelane przez Lecha bramki na własnym terenie oraz odnoszone zwycięstwa nie są przypadkowe. Analizowaliśmy grę przeciwnika i wiedzieliśmy, że w wielu spotkaniach szybko zdobywają bramki, dlatego postanowiliśmy zagrać trochę inaczej - wyjaśnia Probierz.

To inaczej, okazało się ultradefensywnym ustawieniem zespołu. Białostoczanie skupili się w pierwszej połowie przede wszystkim na utrudnianiu gry rywalom. W pierwszych 45 minutach przyjezdni nie stworzyli nawet zalążka akcji zaczepnej. Dużo było gry w środku pola. Czas upływał, a momentów godnych zapamiętania było niewiele. Jednym z nich było zderzenie się w 18. minucie Karola Mackiewicza z Gergo Lovrencicsem, po którym Węgier stracił przytomność i został zniesiony z boiska. Pomocnik Jagi także mocno ucierpiał, jednak z opatrunkiem na głowie mógł kontynuować grę.

Jeśli chodzi o sytuacje boiskowe, to gospodarze najgroźniejsi byli w 29. minucie. Zaur Sadajew doszedł do zagranej przez Kaspra Hamalainena piłki, jednak dobrze interweniował Krzysztof Baran.

- Może nie stwarzamy sobie sytuacji, ale też nie pozwalamy na to Lechowi i wydaje mi się, że kontrolujemy przebieg gry - mówił w przerwie w wywiadzie dla Canal + Sport Rafał Grzyb, kapitan żółto-czerwonych.

Pierwsza część planu, przygotowanego przez Probierza, powiodła się. W drugiej połowie jego zespół miał przesunąć grę do przodu i zagrać odważniej. Siłę ofensywną od 56. minuty wzmocnił jeszcze Mateusz Piątkowski, który pojawił się na boisku w specjalnej, chroniącej operowany niedawno nos, maskę. Niewiele brakowało, by snajper Jagi miał udział w zdobyciu przez białostoczan bramki. W 63. minucie wyłuskał piłkę w polu karnym lechitów, odegrał ją do Patryka Tuszyńskiego, który idealnie dośrodkował do Macieja Gajosa. Ten uderzył głową z kilku metrów, jednak instynktowną paradą popisał się Maciej Gostomski, ratując swój zespół przed stratą bramki.

- Na tak trudnym terenie, jakim jest Poznań, nie można nie wykorzystać piłki meczowej, a taką bez wątpienia miał Gajos. Gdybyśmy objęli prowadzenie, Lechowi byłoby bardzo trudno to odrobić - zauważa Probierz.

To była najgroźniejsza sytuacja przyjezdnych, którzy w drugiej połowie wyglądali dużo lepiej niż przed przerwą. Przede wszystkim próbowali kontr, choć do ich rozegrania można mieć sporo zastrzeżeń. Poznaniacy z kolei nadal nie mieli sposobu na rozmontowanie obrony żółto-czerwonych. Wydawało się, że spotkanie zakończy się bezbramkowym remisem. Do 86. minuty, kiedy na strzał z dystansu zdecydował się Barry Douglas. Szkot uderzył płasko, tuż przy słupku i piłka wpadła do siatki.

- Każdy zespół ma swojego kata i naszym bez wątpienia jest Douglas. Jego gol kilka miesięcy temu z rzutu wolnego dał wygraną Lechowi w Pucharze Polski - przypomina Probierz.

Tego gola prawdopodobnie by jednak nie było, gdyby kilka sekund wcześniej futbolówki na własnej połowie nie stracił Łukasz Tymiński. Nominalny pomocnik, który wskoczył do wyjściowej jedenastki kosztem Jonatana Strausa, nie czuł się najlepiej na lewej obronie, co potwierdził zresztą chwilę później, ewidentnie faulując w polu karnym Szymona Pawłowskiego. Sędzia nie miał wątpliwości i podyktował jedenastkę na korzyść Kolejorza, zamienioną na bramkę przez Tomasza Kędziorę. Drugie trafienie zakończyło emocje w tym spotkaniu.

- Zostawiłem na boisku sporo zdrowia. Tych starć z mojej strony było wiele i na pewno pozostaje niesmak, bo inny byłby obraz meczu, gdyby nie ten rzut karny i błędy z końcówki spotkania - przyznaje Tymiński.

Porażka w Poznaniu wielkim dramatem nie jest, bowiem w stolicy Wielkopolski mało komu udaje się punktować. Bardziej bolą okoliczności w jakich do niej doszło.

- Przyjechaliśmy po zwycięstwo i nie chcieliśmy grać na 0:0 - tłumaczy Probierz.- Szkoda, że po tak dobrym początku wiosny i zwycięstwach w Warszawie i Wrocławiu przyszła kolejna porażka. Wracamy do domu, gdzie czeka nas sporo pracy - dodaje.
Jego zespół w sobotę podejmie Górnika Łęczna w kolejnym meczu o ligowe punkty. W tym spotkaniu nie będzie mógł zagrać Michał Pazdan, który w Poznaniu ujrzał już czwartą żółtą kartkę i w najbliższej kolejce czeka go pauza. Nadal problem z okiem ma Przemysław Frankowski, którego przerwa w treningach jeszcze potrwa, a nie wiadomo, czy do dyspozycji będą też narzekający na urazy Bartłomiej Drągowski i Przemysław Mystkowski. Sytuację kadrową poprawi za to Gruzin George Popchadze, który załatwił już wszystkie formalności i w piątek zameldował się w Białymstoku.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny