Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kotłownia ZNTK w rękach syndyka. Czy Łapom grozi odcięcie źródła ciepła?

Julita Januszkiewicz
Gmina może czasowo przejąc kotłownie i podejmuje w tym kierunku działania - zapewnia Roman Czepe, burmistrz Łap.
Gmina może czasowo przejąc kotłownie i podejmuje w tym kierunku działania - zapewnia Roman Czepe, burmistrz Łap.
Syndyk ma prawo, a nawet obowiązek, sprzedać kotłownię - mówi. - To oczywiste, że ktoś prowadząc tę usługę będzie na niej zarabiał, przecież ZNTK jako spółka prywatna nie ogrzewały południowej części miasta charytatywnie, ale na tym zarabiały.

Kurier Łapski: Podczas wiecu solidarnościowego z pracownikami ZNTK, apelował Pan, że jest groźba odcięcia prądu. Czy gmina jest przygotowana na przejęcie kotłowni ZNTK?

Roman Czepe, burmistrz Łap: Gmina może czasowo przejąć kotłownię i podejmuje w tym kierunku działania.

Ale co konkretnie robicie?

- Zaalarmowaliśmy w tej sprawie Urząd Regulacji Energetyki i poinformowaliśmy ZNTK, że należy podjąć działania zabezpieczające. Ustaliliśmy, jakie problemy nas wspólnie czekają, gdyby to gmina (a konkretnie Zakład Energetyki Cieplnej) wydzierżawiła kotłownię. Już wstępną umowę dzierżawy przedstawiliśmy, ale jest kilka trudnych kwestii do rozwiązania. Na przykład, jeśli Zakład Energetyczny odłączy energię dla ZNTK, to kotłownia musi mieć zapewnione zasilanie i działać niezależnie. Jest też problem niezbędnych nakładów itd. Nie wiadomo, jak do umowy podejdzie syndyk, stąd najlepiej byłoby już z nim podpisać tę umowę dzierżawy. Oczywiście, nie wykluczamy kilkutygodniowej przerwy technicznej latem, ale przerwy takie co roku miały miejsce.

Co się stanie jeżeli zostanie ona przez syndyka sprzedana. Kupi ją ktoś, kto zechce na tym zarobić. Wtedy opłaty za co i cw wzrosną drastycznie?

- Syndyk ma prawo, a nawet obowiązek, sprzedać kotłownię. To oczywiste, że ktoś prowadząc tę usługę będzie na niej zarabiał, przecież ZNTK jako spółka prywatna nie ogrzewały południowej części miasta charytatywnie, ale na tym zarabiały. Ale URE nie pozwalało dla ZNTK drastycznie podnoeść cen. Dopiero pierwszy skok nastąpił w zeszłym roku, gdy zainwestowano na kotłowni ponad milion złotych, bo majątek trzeba odtwarzać, a tam trzeba jeszcze zainwestować. Ten problem musi być rozwiązany z Urzędem Regulacji Energetyki.

Czy jest jakieś alternatywne źródło ciepła dla południowej strony miasta. Czy już wiadomo, ile ono może kosztować?

- Kiedyś było alternatywne źródło. Była ciepłownia miejska, którą zdewastowano i rozebrano. Gdyby teraz nagle się uniezależniać od kotłowni ZNTK, trzeba wydać wiele milionów złotych. Ale takiej potrzeby nie ma, skoro ma powstać koncern energetyczny w Cukrowni, gdzie zakłada się także produkcję ciepła. Wszystko wyjaśni się w najbliższych miesiącach, bo prace na ten temat trwają. Może się okazać, że będzie nawet tak, iż to kotłownia ZNTK okaże się zbędna. Oczywiście, zlikwidowano znaczny odcinek ciepłociągu, ale przy korzystnych umowach wieloletnich można w to zainwestować. Nie ma więc potrzeby na tym etapie tworzyć jakichkolwiek innych alternatywnych źródeł. Nie ma sensu wydawać milionów nawet na kotłownię ZNTK, dopóki nie zna się rozwiązań w Cukrowni. Ale na razie nie rozważamy sprzedaży dużego budynku ciepłowni, bo może stanowić dla nas miejsce na taką alternatywę, gdyby jednak doszło do czarnego scenariusza, że trzeba tworzyć niezależne własne źródło. Jest też możliwe uruchomienie niezależnego źródła w miejscu byłej kotłowni na osiedlu cukrowniczym. Miejsca są, ale potrzeby tworzenia własnego źródła na razie nie ma.

Dlaczego przez ostatnie lata nie zrobiono nic, by uniezależnić się od dostaw ciepła z ZNTK?

- Po roku zrobiono wszystko, aby zlikwidować niezależne źródła, by uzależnić się od kotłowni ZNTK. Alternatywnym źródłem ciepła była budowana w latach 80. i 90. ciepłownia miejska na miał węglowy. Na jej budowę w końcówce PRL bardzo mocno nalegały same Zakłady. Żądano niezależnej kotłowni, bo ZNTK w planach miało bardzo duże własne zużycie ciepła i w przyszłości nie widziało możliwości dostarczania ciepła miastu. Kiedy gmina samorządowa w 1990 roku przejęła ciepłownię, jej budowa była już zaawansowana w 65-70 procentach. W 1994 roku pod koniec I kadencji, odbył się nawet rozruch na zimno i obiekt był skończony w 95-98 procentach. Ale potem zaprzestano jej ukończenia. Najpierw oparto się na systemie mieszanym, że ma być i kotłownia ZNTK i ciepłownia miejska, ale tak naprawdę nie uczyniono nic, aby ciepłownię miejską skończyć, bo brakowało bardzo niewiele. Pod koniec II kadencji, w latach 1997-1998 roku, Stanisław Roszkowski, ówczesny szef ZEC (późniejszy zastępca burmistrza) podjął próbę uruchomienia ciepłowni, ale już jej stan był bardzo zły (obiekt został zdewastowany, wiele rozkradziono), a poza tym nie otrzymał wsparcia finansowego. Pamiętam moją ówczesną rozmowę z nim, jak wierzył, że uda się uruchomić obiekt. To zresztą zostało wówczas opublikowane. Nawet było alternatywne źródło olejowe na okres letni. Wszystko to zmarnowano. A dziś, paradoksalnie, lamentuje się, aby gmina pomogła ratować kotłownię ZNTK. No to pomagamy, ale historię warto przypomnieć.

Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny