Koniec procesu o potrącenie 10-latka na pasach. Ciągnie się siedem lat

Nie zależy nam na tym, żeby oskarżony został ukarany. Nie mogę patrzeć synowi w oczy i mówić mu, że mimo że przechodziłeś po przejściu tak jak cię uczyliśmy, to kierowca, który cię potrącił jest niewinny. A ten pan tak jest traktowany - mówiła przed sądem matka chłopaka, którego prawie siedem lat temu na Leśnej Dolinie potrącił Sławomir M. - Siedzieliśmy w szpitalu nad umierającym dzieckiem. Takich obrażeń u 10-latka nie mógł spowodować ktoś kto jechał przepisowo.

We wtorek, 1 październka Sąd Okręgowy w Białymstoku rozpatrzył apelację obrońcy kierowcy oskarżonego o wypadek komunikacyjny. Jego ofiarą był wówczas 10-letni Maciej J. Sprawca twierdzi, że jechał z przepisową prędkością nieprzekraczającą 50 km/h, a chłopak wbiegł przed nadjeżdżający samochód. Jego obrońca tłumaczył, że znak ograniczający prędkość do 40 km/h pojawił się w miejscu wypadku przy skrzyżowaniu z ul. Powstańców dopiero trzy lata po wypadku.

Sąd pierwszej instancji warunkowo umorzył sprawę na dwa lata. Zasądził 4 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz pokrzywdzonego Macieja J. i 7 tys. zł na rzecz jego rodziców, którzy w tym procesie są oskarżycielami posiłkowymi. Oskarżony nie przyznaje się do winy. Sławomir M. chce uniewinnienia.

Sprawa dwukrotnie była rozpatrywana przez Sąd Rejonowy w Białymstoku. Prawomocny wyrok w tej sprawie poznamy w poniedziałek, 7 października.

Nieruchomości z Twojego regionu