Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobieta zaginęła siedem lat temu. Sąsiedzi: Ciało zamurowano albo wyniesiono w zamrażarce.

Agata Masalska [email protected]
Stanisława Korsak dziś miałaby 92 lata. Pracowała w kuchni w augustowskim przedszkolu. Wychowała córkę.
Stanisława Korsak dziś miałaby 92 lata. Pracowała w kuchni w augustowskim przedszkolu. Wychowała córkę. Fot. sxc.hu
Nie zasłużyła na taki los. Była prostą, uczciwą kobietą. Gdzie jest teraz? Ludzie gubią się w domysłach. Żyje kątem u obcych czy została zamordowana? Modlić się o jej zdrowie czy palić świeczkę?

Augustowskie blokowisko. Dom przy domu, sąsiedzi zaglądają sobie w okna. Drzwi do mieszkania na pierwszym piętrze oklejone policyjnymi taśmami. Obdarte z zasłon, poszarzałe od brudu okna. To tutaj mieszkała Stanisława Korsak.

Od siedmiu lat staruszki poszukuje policja i prokuratura. Stróże porządku przekonują, że sprawa wyjdzie kiedyś na jaw, że nie ma zbrodni doskonałej. Czy mają rację?

Mieszkańcy domu wiedzą swoje. - Nie ma czego szukać - machają rękoma. - Trzeba tylko ustalić, gdzie spoczywa?

W tym względzie mają sporo do powiedzenia. Jedni uważają bowiem, że ciało zostało zakopane w podaugustowskiej puszczy. Inni, że zatopione w mokradłach. Tych, jak wiadomo, w okolicy nie brakuje. Są też i tacy, którzy obawiają się najgorszego. Uważają, że sprawcy mogli zamurować zwłoki staruszki w mieszkaniu, na przykład w grubej zewnętrznej ścianie.

- Tajemnicę zabrała ze sobą - kwituje domysły jeden z sąsiadów, który nie godzi się na podanie nazwiska. Podobnie jak pozostali, boi się o swoje bezpieczeństwo. - Nie warto ryzykować. Mordercy wszak cieszą się wolnością.

W ubiegłym miesiącu, po sześciu latach poszukiwań, na wniosek prokuratury Stanisława Korsak została uznana za zmarłą. - Ale to nie oznacza, że sprawa jest zamknięta - zastrzega Ryszard Tomkiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Suwałkach. - Umorzone śledztwo może być podjęte w każdej chwili. Jeśli tylko pojawią się nowe okoliczności.

Siedziała pod kluczem

Dziś miałaby 92 lata. Pracowała w kuchni w augustowskim przedszkolu. Wychowała córkę.

- Choć żyła skromnie, zawsze była skora do pomocy - wspominają sąsiedzi. - Unikała waśni, potrzebujących nie odsyłała sprzed drzwi.

W połowie lat 90. na miejscowym cmentarzu pochowała męża. I właściwie od tego czasu zaczął się jej życiowy koszmar. Staruszka cierpiała na chorobę Parkinsona, miała zaniki pamięci.

- Nieraz wychodziła na klatkę i czekała na męża, choć ten dawno już w grobie leżał - opowiadają sąsiedzi. - Z roku na rok było gorzej.

Korsakową najpierw zajął się jej krewny. Pomagał sprzątać, robił zakupy. Trwało to jednak bardzo krótko. Też w podeszłym wieku i też schorowany, nie dawał sobie rady.

- Kiedyś zdarzyło się tak, że babcia uciekała - mówią sąsiedzi. - Wszyscy strasznie się przestraszyliśmy. Od nas do kanału kilka kroków. Baliśmy się najgorszego. Babci szukał cały blok. Odnalazła się na drugim końcu miasta. Podobno wybrała się z wizytą. Do kogo? Tego nie potrafiła wyjaśnić. Ale od tego czasu drzwi do jej mieszkania były zamykane na klucz.

- Tak było lepiej dla wszystkich - uważają nasi rozmówcy. Kilka lat później kuzyn pani Stanisławy podupadł na zdrowiu. Trafił do szpitala. Wówczas wystąpił do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej z prośbą, by placówka zajęła się babcią. I tak się stało. Ośrodek "wydelegował" opiekunkę. Przychodziła codziennie, na trzy godziny.

- Córka? - ludzie wzruszają ramionami. - Wyjechała do Ameryki. Czasem tylko przysyłała kartki z życzeniami. Ale też od wielkiego święta.

Libacja goniła libację

Rok 1999 był w życiu Korsakowej przełomowy. Babcia "dorobiła" się opiekunki. Takiej na cały dzień i całą noc. Jak do tego doszło? Otóż z zagranicznych wojaży wróciła Irena G. Kobieta pochodzi z Augustowa. Rozwiedziona, bez dzieci i stałej posady. W przeszłości podejmowała się opieki nad starszymi ludźmi. Miała pod swoimi skrzydłami trzy osoby. Dwie z nich zmarły. Wykonywała różne prace dorywcze. Handlowała na bazarze, wyjeżdżała na zbiory.

- Zajęła się Korsakową - wspominają sąsiedzi. - Podobno dogadała się z ośrodkiem pomocy społecznej. A że nie miała mieszkania, wprowadziła się do swojej podopiecznej. Oczywiście za jej przyzwoleniem. Gospodarowała też rentą. Opłacała rachunki, a resztę miała do swojej dyspozycji.

- Nie dawała sobie w kaszę dmuchać, szybko się zadomowiła - opowiadają ludzie. - Zaczęła remonty. Z czego robiła, nikt nie wie. Podobno Stasia miała dużo kosztowności, pewnie je sprzedała.

Opiekunka murowała i malowała. Zamontowała też drugie wejściowe drzwi. Pewnie dlatego, by sąsiedzi nie słyszeli, jak zajmuje się babcią. Bo w tym względzie nie miała czym się chwalić.

Nieraz ludzie słyszeli, jak krzyczała na swoją podopieczną. Jak mówiła "żryj", podając miskę strawy. Nieraz pozostawiała staruszkę na wiele godzin bez opieki. Bez jedzenia i picia. Wyzywała też i poszturchiwała.

- Nie miała czasu - mówią sąsiedzi. - Od towarzystwa nie stroniła. W tym mieszkaniu aż huczało, libacja goniła libację. Staruszka przeszkadzała w biesiadowaniu. Zwłaszcza wtedy, gdy Irena G. poznała swojego przyszłego męża, poszukiwanego za oszustwa Leszka G. Sąsiedzi pamiętają go jako niezwykle porywczego mężczyznę. Gdy wpadał w szał, w mieszkaniu fruwały stołki.

- Nikt z nim się nie zadawał - twierdzą. - Zresztą on kolegów nie szukał.

Książki w zamrażarce

W połowie 2002 roku Irena G. poprosiła sąsiadów o pomoc. Podobno chciała oddać bratu książki. Zapakowała je do zamrażarki. Dużej, skrzyniowej, znanej marki Mors. Sprzęt owinęła taśmą.

- Zamrażarka była bardzo ciężka - opowiadają ludzie. - Ze schodów zsuwaliśmy ją po deskach.

Łomot na klatce postawił na nogi cały blok. Jeden z sąsiadów mówi, że już wtedy podejrzewał coś złego.
- Wyjrzałem przez okno i mówię: chyba naszą Stasię wywłóczą - wspomina. - Do dziś nie mogę sobie darować, że wtedy nie wezwałem policji.

Sąsiedzi wciągnęli zamrażarkę na przyczepkę stojącego przed blokiem poloneza, który należał do opiekunki. I zamrażarka, i kobieta zniknęły. Polonez zresztą też. Kilka dni później Korsakową "zajęła się" Krystyna Z. Kobieta mieszkała w pobliżu, przyjaźniła się z Ireną G. Sąsiadom mówiła, że jej przyjaciółka musiała wyjechać za granicę. Za pracą, żeby dorobić parę groszy.

- Przychodziła tutaj trzy razy dziennie, przynosiła jedzenie - opowiadają ludzie. - Pobierała rentę babci, opłacała rachunki. Szczerze mówiąc, cieszyliśmy się z tej zamiany. W domu jakoś ucichło. Przez niemal rok nikt nie miał żadnych podejrzeń. Później - jak mówią ludzie - Krystynę Z. zgubiło lenistwo. Zaczęła pojawiać się u swojej podopiecznej tylko raz w ciągu dnia. Na dodatek przynosiła jedzenie i wynosiła je.

- Głupia była - kwituje jeden z sąsiadów. - Przychodziła z serkiem w reklamówce i z serkiem wychodziła. Jakby nie mogła go zjeść albo wyrzucić.

Sąsiedzi zauważyli też, że zamiast sprzątać mieszkanie czy karmić swoją podopieczną, niemal cały czas rozmawiała przez komórkę.

Zmarła po latach

Jesienią 2003 roku ludzie zaczęli podejrzewać, że stało się coś złego. Tym bardziej że Krystyna Z. na temat swojej podopiecznej mówiła niechętnie. - O swoich obawach opowiedzieliśmy dzielnicowemu - mówią sąsiedzi. - A ten wziął się za sprawę.

Postanowił sprawdzić, co się dzieje. Kilkakrotnie pukał do drzwi mieszkania staruszki. Na próżno. Krystyna Z. nie chciał go wpuścić. Za każdym razem tłumaczyła, że kobieta śpi. Albo że jest chora.

Mundurowy nie dał się zbyć. Wrócił do bloku z nakazem rewizji. Wówczas wyszło na jaw, że po Stanisławie Korsak nie ma ani śladu. Jej pokój był wysprzątany i wyglądał tak, jakby od dawna nikt w nim nie mieszkał.

W prowadzonym przez prokuraturę śledztwie Krystyna Z. tłumaczyła, że została wynajęta tylko do pilnowania mieszkania. Nie wiedziała, co stało się ze staruszką. Podobno miała zapewnioną opiekę. Irena G. miała ją umieścić w domu pomocy społecznej. Gdzie?

Policja sprawdziła wszystkie funkcjonujące na terenie kraju placówki. W żadnej nie było zaginionej kobiety. Okazało się też, że Irena G. nigdy nie oddawała książek bratu.

Organy ścigania robiły wszystko, by ustalić, gdzie jest Stanisława Korsak. Żywa albo martwa. Policjanci prosili o pomoc jasnowidzów. Opinie były różne. Jedni wskazywali, że staruszka nie żyje. Inni, że cieszy się dobrym zdrowiem.

Podejrzewano, że kobieta została zamordowana, a ciało zostało ukryte na cmentarzu, w grobie męża. Dokładne oględziny pomnika wykluczyły taką możliwość.

W ubiegłym roku, po sześciu latach poszukiwań, prokuratura wystąpiła do sądu o stwierdzenie, że kobieta nie żyje. I taka decyzja właśnie zapadła. To jednak, jak mówią śledczy, o niczym nie przesądza.

Jak kamień w wodę

Z decyzji prokuratury cieszą się bodajże najbardziej mieszkańcy bloku i zarządca mieszkania - spółdzielnia mieszkaniowa. - Dla nas to utrapienie - skarżą się ludzie. - Zimno ciągnie od podłogi i ze ścian. Otwierają się okna. Pora zrobić z tym porządek.

Zdzisław Sztorc, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej w Augustowie, dostrzega jeszcze jeden problem. Rośnie bowiem zadłużenie. Już teraz na konto spółdzielni powinno wpłynąć blisko 13 tysięcy złotych tytułem czynszu.

- Odzyskamy pieniądze od spadkobierców albo wtedy, gdy mieszkanie sprzedamy - planuje Sztorc. - Ale wcześniej musimy odzyskać klucze. Dziś leżą one w prokuratorskim biurku. Krystyna Z. została skazana za oszustwo. Wyłudziła ponad 11 tysięcy zł renty. Pieniądze musiała zwrócić do ZUS.

- Wstydzi się patrzeć nam w oczy - twierdzą sąsiedzi babci Stasi. - Wie, że zrobiła źle. Dla pieniędzy sprzedała duszę diabłu.

O Irenie G. słuch zaginął. Prawdopodobnie wraz ze swoim mężem przebywa w Grecji.

Kiedy wróci do kraju i czy wyjaśni tajemnicę, nie wiadomo. Podobnie jak nie wiadomo, co dzieje się ze Stanisławą Korsak. Jeśli została zamordowana, to dlaczego? Śledczy wykluczają motyw zysku. Staruszka chciała podarować opiekunce mieszkanie. Szykowała już dokumenty.

Być może uznana za zmarłą Korsakowa żyje, tylko gdzie?

- Nawet nie wiadomo, czy palić jej świeczkę - zastanawia się jedna z sąsiadek. - Ale modlić się na pewno trzeba.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny