Kurier Poranny: Jest Pani drugą kobietą, która zasiadła za kierownicą miejskiego autobusu. Dlaczego wybrała Pani taką właśnie pracę?
Ewa Buczyńska: Lubię jeździć, od dziecka miałam do tego dryg. Przez siedem lat byłam bezrobotna. W tym roku dowiedziałam się, że jedna dziewczyna już prowadzi autobus. Pomyślałam: A czemu nie ja?
I jak się pracuje?
- Dobrze. Koledzy przyjęli mnie życzliwie. Pomagają mi. Raz zgasł mi samochód i nie mogłam odpalić. Zapytałam przez CB-radio co, mam robić? Odpowiedzieli: Otwórz i zamknij klapę z tyłu. Zadziałało.
Najgorsza jest dla mnie trasa "17", jest mało czasu, a trzeba się wyrobić. Ciężka jest również trasa "6".
Jak reagują na Pani widok pasażerowie?
- Czasem słyszę: O, kobieta za kierownicą. Ale mówią to raczej z sympatią. Czasem specjalnie przechodzą na przód autobusu, żeby mi się przyjrzeć. Albo gdy już wysiądą, to jeszcze zajrzą przez szybę.
A co mąż i dzieci na Pani pracę?
- Mąż stwierdził: jak przejeździsz pół roku, to będziesz jeździć. Córka rozmawia ze mną jak o każdej innej pracy, pyta, którymi liniami jeżdżę. A synek w przedszkolu mówi tylko: mama jeździ "tutut" i się cieszy.
Dziękuję za rozmowę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?