W szkołach wielkie zaskoczenie. Do tej pory testy sportowe odbywały się w maju lub na początku czerwca podczas miejskich lub wojewódzkich imprez sportowych. - Startowali uczniowie ze wszystkich szkół, mieliśmy wyniki, docieraliśmy do najzdolniejszych i proponowaliśmy im naukę w klasach sportowych - opowiada nauczyciel wychowania fizycznego jednego z gimnazjum.
Teraz miasto chce, aby już do 15 kwietnia dyrektorzy szkół przekazali do Wydziału Edukacji wyniki testów sprawnościowych kandydatów. Na tej podstawie zostanie określona ilość klas sportowych w nowym roku szkolnym.
Dyrektorzy krytykują pomysł, ale boją się podawać nazwiska ani nawet numery szkół w obawie, że mogą w ogóle nie mieć takich klas.
Zawyżona poprzeczka
Wuefiści mają też zastrzeżenia do zasad samej kwalifikacji. Do tej pory uczeń zdobywał określoną liczbę punktów w poszczególnych dyscyplinach. Teraz kryteria zostały zawyżone. Każdy musi zaliczyć cztery grupy sportowe (bieg na dwóch dystansach, skok w dal i rzut piłką lekarską) i zdobyć wynik podany w tabeli.
- Przyjdzie drobna dziewczynka, która świetnie biega średnie dystanse, ale nie rzuci trzykilogramową piłką na wymaganą odległość i odpadnie. To jest bezsens - określa nauczyciel.
Skąd ten pośpiech? - Bo arkusze organizacyjne szkół muszą być gotowe do końca maja - odpowiada Adam Popławski, kierownik referatu kultury fizycznej Wydziału Edukacji Urzędu Miejskiego. Nauczyciele nie zdążą? To kwestia podejścia i pracy. Nie obawiają się ci, co dobrze pracują.
- W szkołach sportowych powinna się uczyć tylko uzdolniona sportowo młodzież. Kryteria naboru zostały określone przez prezesów okręgowych związków sportowych - odpowiada Adam Popławski. - Tak nie jest, wystarczy porozmawiać o wynikach. Nie może być tak, że klasa sportowa przegrywa rozgrywki z klasą ogólną, a takie przypadki się zdarzają.
Prezydent ważniejszy od ministra
Nowe ustalenia stawiają też wyższą poprzeczkę kadrze. Zajęcia w klasach sportowych powinni mieć nauczyciele wychowania fizycznego z uprawnieniami trenera drugiej klasy w prowadzonej przez szkołę dyscyplinie. - Takich wymagań nie ma w rozporządzeniu ministra edukacji - oburza się Krystyna Wasiluk, szefowa nauczycielskiej Solidarności, gdzie nauczyciele zgłosili swoje wątpliwości. - Nikt poza ministrem nie ma prawa określać kwalifikacji nauczycieli. Prezydent może określać jedynie liczbę uczniów i liczbę klas.
Nauczyciele i dyrektorzy czarno widzą prezydencki pomysł. Efekt może być taki, że do klas sportowych trafią słabsi uczniowie, a ci lepsi znajdą się w klasach ogólnych i będzie to ze szkodą dla poziomu tych klas. A może też być i tak - obawiają się wuefiści - że gdy uczniowie zobaczą, jakie są wymogi, to się w ogóle przestraszą i nie przyjdą na test.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?