- Cały czas zadaję sobie pytanie, dlaczego ja, stara, przeżyłam? A oni młodzi, dopiero wkraczający w dorosłość, zginęli... - mówiła w czwartek w sądzie opiekunka maturzystów z I LO. Większość zeznań przepłakała.
Gdy doszło do katastrofy pod Jeżewem, siedziała z przodu. Tuż za kierowcą. Widziała, jak autokar zderzył się z lawetą.
- Kiedy zobaczyłam, że kierowca przyspieszył, bo chciał wyprzedzać, a z naprzeciwka jedzie ogromny samochód, powiedziałam do koleżanki: "To koniec. Idziemy na śmierć" - opowiadała ze łzami w oczach. Kobieta pamięta, jak krzyknęła do kierowcy, że "jedzie na czołowe". Ale on jej nie słuchał.
Doszło do zderzenia. Kobieta wypadła przez przednią szybę. Straciła przytomność. Miała zmiażdżone pół twarzy, wybite wszystkie zęby, pogruchotane kolana. Ale przeżyła...
- Gdy odzyskałam przytomność, pomagałam uczniom wyciągać pozostałych z wraku. Ktoś dzwonił już po pogotowie. Wyrwałam telefon i krzyczałam, że to katastrofa! Masakra! Żeby przysyłali jak najwięcej karetek - ciągnęła.
Przypomnijmy. 30 września 2005 roku w katastrofie pod Jeżewem zginęło trzynaście osób, w tym trzech kierowców: autokaru i lawety.
Historia, która przed sądem opowiedziała nauczycielka wstrząsnęła zebranymi na sali rozpraw. Matki zabitych maturzystów nie mogły powstrzymać łez.
Oskarżony Romuald Z., współwłaściciel firmy, która wynajęła maturzystom autokar, zamknął oczy, gdy jej słuchał. Na nim i jego żonie ciąży kilkadziesiąt zarzutów. Prokuratura zarzuca im m. in., że nieumyślnie przyczynili się do katastrofy. Bo pozwolili pracować chorym kierowcom.
Kolejna rozprawa w poniedziałek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
