Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kanclerz Wyższej Szkoły Medycznej w Białymstoku oskarżony o napaść i rozbicie telefonu (zdjęcia)

Agata Sawczenko
Agata Sawczenko
Mikołaj T., kanclerz WSM, oskarżany jest przez dyrektorkę szkoły mundurowej i ojca jednego z uczniów. Dyrektorka oskarża o napaść, a ojciec o zniszczenie telefonu
Mikołaj T., kanclerz WSM, oskarżany jest przez dyrektorkę szkoły mundurowej i ojca jednego z uczniów. Dyrektorka oskarża o napaść, a ojciec o zniszczenie telefonu Wojciech Wojtkielewicz
Czy słowa „wezmę cię za mundurek” to jest groźba popełnienia przestępstwa? – pytał w sądzie adwokat Janusz Kramer. Jego klient Mikołaj T., kanclerz białostockiej szkoły wyższej jest oskarżony o napaść na dyrektorkę innej szkoły, która wynajmowała u niego pomieszczenia.

To jednak nie koniec zarzutów w sprawie, która toczy się z powództwa cywilnego. Drugim pokrzywdzonym jest Patrycjusz Witkowski. Mikołaj T., miał zniszczyć telefon jego syna.

Obie strony nie walczą o odszkodowania. Patrycjusz Witkowski chce, by Mikołaj T. odkupił telefon. Adwokat dyrektorki wnosi o ograniczenie mu wolności na pół roku i o przydzielenie mu prac społecznych. Mówią zgodnie: tylko taka kara jest w stanie nauczyć go szacunku do drugiego człowieka.

O sprawie pisaliśmy ponad rok temu. Wszystko wydarzyło się w grudniu 2017 roku. Wtedy liceum mundurowe wynajmowało pomieszczenia w siedzibie Wyższej Szkoły Medycznej, której kanclerzem jest właśnie Mikołaj T. Współpraca od początku nie układała się najlepiej. Kanclerz twierdził, że uczniowie często przebywają na piętrach, do użytkowania których szkoła nie ma prawa. I że niszczą mienie. Dyrekcja opowiadała nam wtedy o – bezprawnych ich zdaniem – podwyżkach za czynsz, które co i rusz fundował im kanclerz. – Kanclerz zachowywał się agresywnie wobec uczniów i nauczycieli. Bywało też, że wzywałam policję, gdy pan kanclerz napadł na uczennicę – opowiada Kamila Przychodzień, dyrektorka szkoły mundurowej.
Feralnego dnia kanclerz znów zobaczył uczniów na piętrze, które nie było wynajmowane przez ich szkołę. Według ich relacji – wyrwał jednemu z nich telefon i rzucił o podłogę. Telefon się potłukł. Zdaniem rzeczoznawcy – nie nadaje się on już ani do użytku, ani do naprawy.

Potem miało być jeszcze gorzej. Mikołaj T. – wzburzony – udał się do gabinetu Kamili Przychodzień, dyrektorki szkoły mundurowej.

– Człowiek ten zastosował wobec mnie przemoc fizyczną. Zostałam przez niego przyparta do biurka, popchnięta. I groził mi, że mnie złapie i wyrzuci z budynku – opowiada kobieta. I dodaje, że wcześniej też były problemy z kanclerzem: – Zachowywał się agresywnie wobec uczniów i wobec naszych nauczycieli. A umowa wynajmu była podpisana, cóż mieliśmy robić – dodaje.
Ta ostatnia jednak sprawa została skierowana do sądu. Postępowanie ciągnie się już ponad rok. Bo adwokat Mikołaja T. żąda całkowitego uniewinnienia swego klienta. Wykazuje m.in. niekonsekwencję zeznań świadków. I ich niewiarygodność: na przykład gdy relacjonują przebieg wydarzeń czy opowiadają o zniszczeniach telefonu.

– W tym budynku wielokrotnie dochodziło do spięć. Pan kanclerz wielokrotnie zwracał uwagę, że dzieją się tam rzeczy, które dziać się nie powinny. Pobite butelki po alkoholu, wyrwane mydelniczki, zniszczone drzwi. Reakcji dyrekcji na to nie było żadnej – mówi Adwokat oskarżonego. – Nie ukrywam, że pan T., człowiek postawny, oczekiwał tej reakcji. I próbował ją wymóc.

I tłumaczy oskarżonego: – Jego reakcja była głośna, z pretensjami, gdy zobaczył trzech mężczyzn ze szkoły koło instytutu biotechnologii, wyposażonego w wielomilionową aparaturę. Nie zareagowali na uwagę, że są w miejscu, gdzie być nie powinni. Chwycił za telefon, telefon upadł. Pan T. przyznaje, że był wtedy poirytowany.
Inaczej też przedstawia wersję wizyty kanclerza w gabinecie pani dyrektor. – To, że miał popchnąć, wynika z relacji oskarżonej. Ale ta relacja za każdym razem jest inna. Być może takie były jej odczucia, ale odczucia niekoniecznie są opisem czynu.

Pokrzywdzona mówi, że złapał za mundur. Choć pewnie wszyscy by wymagali, by był grzeczny. Uległ impulsowi. Czy słowa „wezmę cię za mundur” to jest groźba popełnienia przestępstwa? – pytał sąd. I wnioskował o uniewinnienie jego klienta.

Poszkodowani natomiast wnoszą o coś innego. Patrycjusz Witkowski chce, by kanclerz odkupił telefon. Natomiast adwokat Kamili Przychodzień mówi: – Oczekujemy, że pan T. zostanie uznany za winnego tych czynów, których się dopuścił. Chcemy kary sześciu miesięcy ograniczenia wolności połączonych z kontrolowaną pracą na cele społeczne.

Wyrok – w środę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny