Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kamera z ręki, światło zastane. Tak 20 lat temu powstały Fikcyjne Pulpety

Wojciech Koronkiewicz
Kadr z filmu Fikcyjne Pulpety
Kadr z filmu Fikcyjne Pulpety
1 kwietnia 1996 roku w kinie Forum odbyła się premiera „Fikcyjnych Pulpetów”. Minęło zatem równo 20 lat. Pamiętam tamten dzień. Przez cała noc wraz z Cezariuszem Andrejczukiem siedzieliśmy w studiu Radia Białystok i do ostatniej chwili poprawialiśmy ścieżkę dźwiękową naszego filmu.

Bez zdjęć Cezariusza i bez Jego montażu, bez wkładu i zaangażowania aktorów - Kobasa Laksy, Moniki Em, Piotra Krzywca, genialnego Garegina Abrahamiana Erewańcy, Zdzisława Wysockiego, Kasi Buczkowskiej, Marka Prochora i Jurka Zińczuka i wielu, wielu innych - film ten nigdy by nie wyglądał tak, jak wygląda. To właśnie Jurek Zińczuk pokazał, jak na podstawie scenariusza ułożyć kolejność planów zdjęciowych. By zrobić film jak najszybciej i najsprawniej. Wielkie dzięki. Trzy dni zdjęciowe. Osiem dni montażu. 40 minut filmu. Tytuł wymyślił Kobas. Który z Cezariuszem rok później zrobili „Sceny z użycia”. Film absolutnie genialny.

Ale jesteśmy na razie przy „Pulpetach”. Pomysł narodził się w pewien jesienny deszczowy dzień. Po wyjściu z Kina „Syrena” zaczepiło mnie dwóch meneli. Zapytali o papierosa i kilka groszy. Przed chwilą na ekranie palmy, eleganckie samochody, piękne kobiety i gangsterzy, za chwilę jesienny Białystok i miejscowa gangsterka.

Postanowiłem przenieść sławny film w nasze miejskie realia. Ale skąd wziąć scenariusz? Jak spisać dialogi? Chodzić z notatnikiem do kina? Siedzieć z dyktafonem i na głos czytać napisy? Poszedłem na bazar przy Kawaleryjskiej. Tam na stoisku z dywanami stało tekturowe pudełko. W nim zaś kasety wideo. I film którego potrzebowałem. Scenariusz pomógł pisać Jurek Zińczuk. On też zaprowadził mnie przed oblicze Cezariusza, który miał kamerę do nagrywania. I już kilka filmów zrobił. Bo środowisko filmowców amatorów w Białymstoku działało całkiem nieźle, co jakiś czas wypuszczając kolejne produkcje. Filmy robił już Piotrek Krzywiec i Sławek Cywoniuk - specjalista od krwawych scen, Jurek Zińczuk miał na koncie film kryminalno-polityczny „Trzy psy”.

Cezariusz był znany jako perfekcjonista. Potrafił jedno ujęcie powtarzać kilkadziesiąt razy. Ja natomiast pracowałem już w Warszawskim Ośrodku Telewizyjnym. I zaproponowałem metodę znaną z telewizyjnej reporterki. Kamera z ręki, światło zastane, jeden, góra dwa duble. Cezariusz popatrzył na mnie jak na wariata. Zgodził się chyba tylko przez ciekawość. Nawet nie wziął najlepszej kamery jaką miał. Szkoda mu było na takie eksperymenty. Kilka miesięcy potem Lars von Trier ogłosił zasady Dogmy. Jego nowatorska metoda robienia filmów zgadzała się co do joty z naszą pulpeciarską.

Kolejny etap to szukanie aktorów. I znów miałem niesamowite szczęście. Zadzwonił bowiem Mirek Puciłowski z WOAK-u. Tam się mieściła siedziba białostockich filmowców. Mirek powiedział, że przyszedł do Niego ormiański aktor. I szuka roboty. To był Garegin. Ormianin. Okutany w gruby płaszcz. Mieszkał wówczas podobno na dworcu. Zabraliśmy Go ze sobą na plan. I pokochaliśmy. Był naprawdę wspaniały. Garegin był jedynym aktorem, któremu płaciłem. I też były to pieniądze naprawdę symboliczne. Dziesięć czy dwadzieścia złotych dziennie.

Budżet filmu wynosił bowiem 100 dolarów. Tyle dostałem od wujka z Ameryki. Plastikowe pistolety gangsterów kupiliśmy w kiosku. Wyglądały śmiesznie, ale kiedy kręciliśmy scenę napadu w barze PKS, jeden z klientów rzeczywiście oddał nam portfel. Ta scena jest w filmie. Tymczasem baru już nie ma. Obecnie znajduje się tam sklep z dywanami. Zniknął też inny mleczny bar, w którym kręciliśmy. Obecnie na Lipowej mieści się tam siedziba banku. Zaplecze klubu Metro, wówczas zawalone gratami, tam gdzie bokser przygotowuje się do walki, to dziś pokoik chilloutu.

Zdjęcia już za nami. Siadamy z Cezariuszem do montażu. Cezariusz to człowiek, który potrafi pracować kilkadziesiąt godzin na dobę. Ja zasypiałem, a On ciągle siedział i montował. Budziłem się i przeglądaliśmy co zrobił. Niesamowity facet. Obecnie pod Białymstokiem produkuje sprzęt muzyczny najwyższej jakości. Przyjeżdżają do Niego audiofile z całego kraju. Następne dni pracy nad filmem to było nagrywanie postsynchronów i wgrywanie muzyki. To zajęło nam najwięcej czasu.

I w końcu nadszedł dzień premiery. Pamiętam dokładnie, 1 kwietnia przed 20 laty. Spadł śnieg. Mnóstwo śniegu. Po kolana. Tymczasem z Białowieży jechał projektor multimedialny. Bo taśma-matka była na kasecie VHS. I żeby ją wyemitować potrzebny był projektor, do którego można było podłączyć magnetowid. Dziś takich projektorów jest wszędzie mnóstwo. Wówczas w całym województwie były tylko dwa. W DSK - przyspawany do sufitu i w Domu Kultury w Białowieży. Zgodzili się pożyczyć na jeden dzień. Dyrektor Domu Kultury wiózł osobiście Fiatem 126p, i z powodu warunków na drodze dwa razy dachował. Ale dowiózł. Premiera się odbyła. Popremierówka w kawiarni Fama. Pamiętam, że ogłosiłem wtedy po raz pierwszy, że zostanę ojcem. Córka urodziła się w listopadzie. W grudniu dostałem etat w powstającym właśnie ośrodku TVP Białystok.

Tak - 1996 to był bardzo dobry rok. „Fikcyjne pulpety” zdobyły sławę. Podczas kręcenia zdjęć przyjechała ekipa warszawskiej telewizji. Robili film o filmowcach-amatorach. W tym czasie kręciłem akurat tylko ja. Film miał więc reklamę jeszcze zanim powstał. Pokazywany był w kilku miastach. W Warszawie jako pierwszy film amatorski wszedł do stałego repertuaru kinowego. Pokazywał go kinoteatr „Tęcza” na Żoliborzu. Miejsce kultowe, organizujące koncerty i spotkania literackie. „Pulpety” zostały zaproszone nas Międzynarodowy Festiwal Filmów Niezależnych do Pragi. Pojechaliśmy tam we czterech: Kobas, Piotrek Krzywiec, Jurek Zińczuk i ja. Piotrek pokazywał „Czerwoną rewolucję”. Dialogi „Pulpetów” zostały nawet przetłumaczone na czeski. Siedziałem w sali secesyjnego teatru i patrzyłem na swój film po czesku. Słuchałem, jak się śmieje widownia. We własnym mieście wiadomo, ludzie się śmieją, bo poznają znajome twarze, znajome ulice, ale czy tak będzie w innym mieście i w innym kraju? Przyznaję, że przed seansem miałem pietra. Ale udało się. Ludzie się śmiali. Po projekcji brawa. Ostatni raz pokazywałem „Fikcyjne pulpety” kilka lat temu w Warszawie.

Maciek Rant i Krzysiek Sienkiewicz z Białostockiego Ośrodka Kultury kilka lat temu zaprosili mnie do udziału w filmie stworzonym przez kilku miejscowych filmowców. Byłem zaszczycony, że pamiętali o mnie i że zaprosili. Bo świat pobiegł do przodu, pojawili się nowi twórcy i ja jestem już z zupełnie innej bajki. W kinie Forum odbywają się dwa poważne festiwale filmowe. Zubroffka i Filmowe Podlasie Atakuje. Dzięki chłopakom z BOK-u zjeżdżają tu naprawdę fajne filmy z całego świata. Ja mam sentyment do białostockich twórców. Podziwiam Krzyśka Kiziewicza i Bartka Tryznę. To jest naprawdę ekstraliga.

Zastanawiałem się przez moment nad rocznicowym pokazem „Fikcyjnych pulpetów”. Żeby wywiesić znów tamte robione szablonem plakaty i zaprosić wszystkich, którzy brali udział w filmie. I żeby znów 1 kwietnia usiąść w sali kina Forum. Jak przed laty. Janek jest co prawda w Norwegii, Arnold pracuje w Anglii, Kobas i Jurek w Warszawie. Natomiast zniknął gdzieś kompletnie Garegin. Nie mamy z Nim kontaktu od lat. Bez Niego takie spotkanie byłoby cokolwiek kulawe. Trzeba by się wybrać do Armenii i dać ogłoszenie w prasie. Garegin - szukamy Cię. Może warto byłoby pokazać raz jeszcze całe białostockie środowisko i tamte filmy sprzed 20 lat? U Piotra Krzywca debiutował przecież Paweł Małaszyński. Ciekawe czy ktokolwiek by Go dziś rozpoznał? I czy ktokolwiek chciałby to jeszcze oglądać i do tego wracać? Ja w każdym razie wszystkim serdecznie dziękuję. Za to, że stworzyliśmy ten film. Nasz film. Wielkie, wielkie dzięki!

Wojciech Koronkiewicz

białostocki filmowiec, dziennikarz, poeta i prozaik. Inicjator poetyckiej „Grópy Obłęd”, twórca Białostockiego Klubu Projektor, publikował w „Kartkach”, „Lampie i Iskrze Bożej”. Oprócz „Pulpetów” nakręcił m.in. „Brzóska prowadzi do Lasu”, „Jedzenie zamiast bomb”, „Puszkin”, cykl 20 krótkich filmików „Poczet Poetów Polskich” i nowelę o Baćmanie (znalazła się w filmie „Goście, czyli na wschodnich bezdrożach”). Obecnie białostocki radny

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny