Kurier Poranny: Zwiedził Pan kawał świata. Tyle było ciekawych miejsc. Dlaczego, mimo wszystko, wybrał Pan Białystok?
Jarosław Kazberuk: Miałem w swoim życiu wiele różnych propozycji i możliwości. I nadal mam. Praktycznie każdy wyjazd, każdy kontrakt prowokuje mnie do tego, żeby opuścić miasto. Ale ciągle trzyma mnie tu sentyment. To, że większość najfajniejszych sytuacji w moim życiu wiąże się z Białymstokiem.
Po drugie, rodzina.Część jest rozrzucona po świecie, ale najbliższa mi osoba, czyli brat, mieszka tutaj. I to są najważniejsze argumenty. Mam taki komfort, że mogę pojechać na piękny rajd i zobaczyć wspaniałe miejsca, poznać nowe kultury, a zawsze mogę wrócić. I zawsze wracam.
Czyli także w Białymstoku można zrobić światową karierę?
- No właśnie, jestem na to dowodem. Prawdopodobnie sporo ludzi mnie rozpoznaje i już się przyzwyczaili, że mnie widują od czasu do czasu. Wiedzą, że jestem stąd. Często jednak spotykam się z sytuacją, gdy idę na przykład do szkoły, opowiadam o tym, co robię, o przygodzie. No i wtedy słyszę, że pewnie nie jestem stąd. A nawet, jeśli ich przekonuję, mi nie wierzą. Mówią, że to niemożliwe.
Chodzi o to, że młodzi ludzie są często przeświadczeni, że osoby, które robią karierę, występują w telewizji, nie są stąd. Czyli brakuje im wiary. A przecież moja historia opiera się na wierze w siebie. To najlepszy przepis na to, żeby nam wyszło. Żeby coś osiągnąć, nie trzeba wyjeżdżać, tylko w siebie wierzyć. I spełniać marzenia.
A co się Panu najbardziej podoba w Białymstoku?
- Z tego wszystkiego to najbardziej lubię spokój, jaki tu panuje. Często bywam, gdzie jest zgiełk, gdzie tempo życia jest dużo szybsze, gdzie ludzie są anonimowi. A Białystok jest dużo spokojniejszy i są tu wyjątkowi ludzie. Tutaj są te wszystkie cudowne miejsca na wyciągnięcie ręki: Supraśl, Augustów czy Białowieża. To te zakątki, jeszcze nieskażone cywilizacją. Wystarczy wyjechać z Białegostoku w każdą stronę, na odległość 5 km, i już zaczyna się coś magicznego. I są to miejsca nieporównywalne z żadnymi innymi na świecie.
Staram się być ambasadorem tego regionu. Ściągam tu wielu ludzi. Pokazuję, jak to wygląda. I wszyscy wyjeżdżają zauroczeni. I wracają. To są miejsca, o których najczęściej niewiele wiedzą, bo chyba zawodzi nam gdzieś promocja. Z drugiej strony, chyba nie chciałbym, żeby nas tu zadeptali.
Większość myśli, że tu jest zaścianek, że to koniec świata. Ale mi to odpowiada. Bo koniec świata to pozytywne określenie, to jest takie miejsce, gdzie ta cywilizacja jeszcze się nie wgryzła.
A co by Pan powiedział tym, którzy stąd uciekają?
- Nie akceptuję tych osób i trudno mi zrozumieć te osoby, które straciły tożsamość, które wyjechały i popaliły za sobą mosty. I nie interesuje ich, jak się miasto rozwija, jak się zmienia. Pewnie dawno tu nie były. Często nie przyznają się, skąd są. Ja zawsze bardzo otwarcie i szczerze mówiłem, skąd jestem. Dla mnie jest to coraz piękniejsze miasto. To jest moje miejsce na ziemi.
Dziękuję za rozmowę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?