Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak flisacy do morza Narwią żeglowali

Julita Januszkiewicz [email protected]
Tykocińska pychówka łodzie tego typu na większą skalę pojawiły się nad Narwią w początkach ubiegłego wieku co było skutkiem upowszechnienia się na Podlasiu tartaków - opowiada Adam Rudawski. Pychówki  były następczyniami łodzi jednopiennych dłubanek.  W razie potrzeby łączono je burtami ze sobą. Przewożono w ten sposób kopy siana, ryby na targi i gości na wesela.
Tykocińska pychówka łodzie tego typu na większą skalę pojawiły się nad Narwią w początkach ubiegłego wieku co było skutkiem upowszechnienia się na Podlasiu tartaków - opowiada Adam Rudawski. Pychówki były następczyniami łodzi jednopiennych dłubanek. W razie potrzeby łączono je burtami ze sobą. Przewożono w ten sposób kopy siana, ryby na targi i gości na wesela. Anatol Chomicz
Dzieje tykocińskiej żeglugi śródlądowej, handlu i flisaków chce przypomnieć Adam Rudawski, pasjonat regionaliów, tykocinianin z dziada pradziada. A port przed wiekami był tu przedni.

W Tykocinie gdziekolwiek się spojrzy, wszędzie czuć niesamowitego ducha historii. Tak jest chociażby na ulicy Browarnej. Wąska, piaszczysta, po obu jej stronach stoją domy. Tuż obok płynie leniwie Narew. Niby nic nadzwyczajnego, ale ta niepozorna ulica skrywa w sobie wiele tajemnic. Przed wiekami znajdował się tu port rzeczny.

Tykocin w XVII i XVIII wieku był jednym z głównych ośrodków handlu w regionie. Stąd Narwią, a dalej Wisłą, odbywało się spławianie towaru. Handlowano drewnem, dziegciem, węglem drzewnym i zbożem. To przyczyniło się do rozwoju osady. Po otrzymaniu w 1425 roku praw miejskich Tykocin miał ugruntowaną pozycję. Złoty okres portu zakończył się wraz z potopem szwedzkim w 1655 roku. Pełną parą zaczął znowu pracować za czasów Jana Klemensa Branickiego, właściciela Tykocina.

Kowale z ulicy browarnej, którzy od czasu do czasu rybaczyli

Dzieje tykocińskiej żeglugi śródlądowej, handlu i flisaków chce przypomnieć Adam Rudawski, pasjonat regionalnych dziejów, tykocinian z dziada pradziada.

- Przy ulicy Browarnej stały spichlerze i browary. Na mojej posesji znajdował się młyn, którego nigdy nie uruchomiono. Obok była binduga, gdzie przygotowywano drewno do spławu. Niedaleko działała najsłynniejsza w miasteczku melina- opowiada Adam Rudawski. - Nie brakowało też lodowni rybackich. Dzięki temu, zwłaszcza w upale, ryby nie psuły się. A w 1919 roku, gdy w Tykocinie wybuchła epidemia tyfusu, lodem obniżano gorączkę, co uratowało życie wielu mieszkańcom.

W historii jego rodziny też pojawiała się rzeka. Rudawscy w miasteczku nad Narwią żyli od zawsze.

- Mój dziadek Wincenty zamieszkał przy Browarnej tuż po II wojnie światowej. Wybudował dom. On, ojciec i wujowie byli kowalami, ale od czas do czasu też rybaczyli - mówi miejscowym slangiem pan Adam. - Jako, że dziadek był ułanem, lubił opowiadać o swoich wojennych przygodach. A ja słuchałem tych opowieści z fascynacją.

Tak pan Adam złapał bakcyla historii, którą interesuje się do dziś. Jest przewodnikiem, organizuje też znaną imprezę Zdobycie Tykocina. - Jest ona w czołówce polskich rekonstrukcji. Upamiętnia wydarzenia jakie rozgrywały się w czasie potopu szwedzkiego na Podlasiu. To taki nasz podlaski Grunwald - mówi Rudawski.

Trzy lata temu wpadł na pomysł, by stworzyć takie miejsce, gdzie turyści dowiedzieliby się, że przez wieki życie mieszkańców Tykocina było związane z rzeką. Narew była tu jedynym pracodawcą i żywicielem. I tak krok po kroku powstawał Flisak Park.

Zaprasza na podróż w czasie

Muzeum mieści się nad Narwią, w niepozornym, drewnianym domu. Zanim pan Adam wyremontował budynek i przeniósł tam przedmioty, które przez lata zdobywał, poszukiwał i kolekcjonował, była tu stajnia. A jeszcze wcześniej jego krewni przechowywali tu sieci i łódkę rybacką.

Już przy wejściu wita nas ogromny owad. - To ważka husarz władca. Występuje w Europie, środkowej Azji i północnej Afryce. Żyje też nad naszą Narwią. Upodobała sobie zarośnięte starorzecza - wyjaśnia Rudawski. Kilkanaście kroków dalej straszy potężny tygrzyk paskowany, czyli pająk sieciowy z rodziny krzyżakowatych. Gatunek początkowo zamieszkiwał tereny wokół Morza Śródziemnego, dopiero w połowie XIX wieku dotarł do Polski. Na Podlasiu żyje, m.in. nad Narwią.

Wchodząc do środka muzeum ma się wrażenie, że czas cofnął się o jakieś kilkaset lat. I jesteśmy wokół przystani.
Można tu oglądać modele statków i łodzi narwiańskich, a nawet powąchać prawdziwego dziegciu.

- Przed wiekami Narew nie była głęboka. Trzy razy do roku jej woda była wysoka, więc i statki musiały być duże - mówi Rudawski.
Największy miał ponad 30 metrów długości i sześć metrów szerokości. Z Tykocina spływało nim do Gdańska zboże, towary leśne, zaś z powrotem - śledzie, wino i towary zamorskie. Zajmowali się tym flisacy.

- Do XVIII wieku statkami pływali zawodowcy, ale potem szlachta wysyłała chłopów. Ci byli zabobonni, często podróż do Gdańska ich przerażała. Nieposłusznym na szyję wkładano obręcz, czyli kunę - pokazuje narzędzie Rudawski. - Za stan i transport tratew odpowiadał retman.

W muzeum Adama Rudawskiego można obejrzeć zrekonstruowany strój takiego flisaka. To nieprzemakalny, uszyty z wełny filcowej płaszcz z szerokim kapturem.

W Tykocinie było aż 24 browary

Kiedy statki zawijały do portu, rybacy szli odpoczywać do karczm, gdzie miodem i winem pojono niezwykle ochoczo. Jak obliczył Łukasz Górnicki, który pod koniec XVI wieku został starostą i robił inwentarz Tykocina, było tutaj ponad 70 karczm. Potem zakładano browary. Piwo pito na okrągło.

- Po prostu, ludzie bali się, że pijąc wodę rozchorują się. Woleli więc piwo. Zresztą było ono słabe, zawartość alkoholu wynosiła tylko dwa procent. Nie traktowano piwa jako napoju wyskokowego, tylko jako zdrową popitkę lub zupę - tłumaczy historyk. A nad Narwią nie brakowało browarów. W 1771 roku w Tykocinie było ich 24, zaś przy Browarnej szesnaście.

Pan Adam może się pochwalić dobrze zachowanym kuflem z II połowy XVIII wieku. Wykopano go przy ul. Browarnej. Świadczy to, że przed wiekami życie w tykocińskim porcie kwitło. Ale są też inne przedmioty wykorzystywane do połowu ryb, jak oryginalny, dziewiętnastowieczny żak z Tykocina. Można też zobaczyć latarnię, która wskazywała drogę łodziom, wagę towarową czy służący do obróbki drewna trak.

- Wagi służyły też do sprawdzania czy kobiety są czarownicami. Było przekonanie, że posiadają one jakąś nadzwyczajną lekkość i ważą mniej niż wyglądają. Domniemaną wiedźmę rozbierano do naga, dokładnie rewidowano - opowiada Adam Rudawski.

Tuż obok flisackich eksponatów, są też inne skarby, jak średniowieczna siekierka czy też kule armatnie z powstania styczniowego. Niewykluczone, że są jest to pamiątka po ataku oddziału Władysława Cichorskiego "Zameczka" na wojska rosyjskie stacjonujące w Tykocinie, w styczniu 1863 roku. Wśród innych cennych eksponatów jest także lufa pistoletowa z przełomu XVI i XVII wieku. A wszystko to będzie można zobaczyć już od 26 czerwca.

- Teraz jest inaczej, bo rzeka jest inna, ale Narew i dziś inspiruje - nie ma wątpliwości Adam Rudawski.

Kres znaczenia portu w Tykocinie nastąpił w czasach zaborów

Koniec ery wielkich narwiańskich statków nastąpił wraz z upadkiem Rzeczypospolitej. Pocięcie granicami dorzecza Wisły przez zaborców i ustanowienie komór celnych skutecznie zatamowało żeglugę. Pewne ożywienie spławów nastąpiło w czasie pierwszej wojny światowej. Okupanci niemieccy rabując drewno ze zdobytych puszcz spławiali je Narwią. W latach 70. ubiegłego wieku przeprowadzono meliorację rzeki. I tak zakończyły się w Tykocinie spławy.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny