Napastnik Jagi pod koniec meczu w starciu z jednym z rywali nieszczęśliwie postawił nogę, w efekcie czego lewa stopa wykręciła się w nienaturalny sposób i spowodowała bolesny i poważny uraz. Wstępna diagnoza, przeprowadzona jeszcze we Wrocławiu to złamanie kostki, zwichnięcie stawu skokowego i uszkodzenie więzadeł.
- Tak wykazały wstępne badania we Wrocławiu, po których założono mi opatrunek gipsowy i razem z drużyną wróciłem do Białegostoku. Bardziej specjalistyczne i szczegółowe badania przechodzę już na miejscu. Od ich wyników zależy sposób leczenia i dalszej rehabilitacji. Na pewno jednak czeka mnie kilka miesięcy przerwy w treningach - mówi Pawłowski.
Napastnik Jagi miał w poniedziałek podwójnego pecha, bowiem nie dość, że nabawił się poważnej kontuzji, to jeszcze sędzia nie uznał prawidłowo zdobytej przez niego bramki na początku drugiej połowy.
- Wiedziałem, że w tej sytuacji na pewno nie byłem na spalonym, bo w momencie podania stał przede mną jeszcze Rafał Grodzicki. Byłem tego pewny na sto procent, dlatego mocno się zdziwiłem decyzją sędziego, który gola nie uznał - przyznaje Pawłowski.
To nie była jedyna pomyłka w tym meczu międzynarodowego arbitra liniowego - Rafała Rostkowskiego, który w doliczonym czasie gry dopatrzył się także spalonego (którego nie było), wychodzącego na czystą pozycję Bekima Balaja. Na szczęście sędzia wyniku nie wypaczył, bowiem chwilę wcześniej białostoczanie objęli prowadzenie, po główce Pawła Drażby i korzystny rezultat utrzymali do końca.
- O wyniku dowiedziałem się jeszcze w karetce, zanim dotarłem do szpitala. Dobrze, że chociaż wygraliśmy, bo dla mnie to był jedyny pozytyw tego dnia - przyznaje Pawłowski.
Młody piłkarz, który za niespełna miesiąc skończy 21 lat, jest optymistą i wierzy, że uda mu się szybko wrócić na boisko. Być może już na ćwierćfinał Pucharu Polski, który zostanie rozegrany pod koniec marca przyszłego roku.
- Maciej Korzym pokazał, że nawet po złamaniu nogi można wrócić do gry po pięciu miesiącach, więc wszystko jest możliwe i trzeba być dobrej myśli - kwituje wychowanek Sokoła Sokółka.
Kontuzjowany Pawłowski poszerzył grono zawodników, z których w najbliższym czasie nie będzie mógł skorzystać trener Stokowiec. Urazy leczą bowiem Rafał Grzyb i Martin Baran, a dodatkowo Jakuba Tosika i Jakuba Słowika czeka w najbliższym meczu ligowym z Górnikiem Zabrze (piątek, godz. 20.30) pauza za kartki. We Wrocławiu dobrze jednak wypadli dublerzy - rezerwowy bramkarz Krzysztof Baran (zachował czyste konto) i 19-letni prawy obrońca Adam Waszkiewicz, który poza nerwowym pierwszym kwadransem, wypadł obiecująco.
- Myślę, że meczem ze Śląskiem Waszkiewicz wykorzystał swoją szansę. To wszystko wymaga jednak czasu i cierpliwości, bo nie jest łatwo wprowadzić młodych do zespołu - przyznaje Stokowiec.
Szkoleniowiec Jagi po meczu ze Śląskiem przyznał, że liczy na pozyskanie jeszcze jesienią nowych zawodników, lecz chyba szanse na to są bardzo małe. W białostockim zespole byli ostatnio testowani Hiszpan - Marc Fernandez i Senegalczyk Souleymane Tandia, jednak z pierwszego z nich zrezygnowano, a drugi i tak nie mógłby grać w tej rundzie z przyczyn formalnych, gdyż rozwiązał jednostronnie kontrakt z ostatnim klubem.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?