Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jagiellonia Białystok: dwa punkty uciekły

Wojciech Konończuk [email protected] tel. 85 748 95 31
Dawid Plizga od początku grał w meczu Jagi z Podbeskidziem
Dawid Plizga od początku grał w meczu Jagi z Podbeskidziem Fot. B. Maleszewska/ archiwum
Gdyby to nasza drużyna przegrywała 0:2 i w końcówce wyrównała, byłbym bardzo zadowolony. A stało się odwrotnie i nie da się ukryć, że niedosyt pozostał. Ale spokojnie, to dopiero pierwsza kolejka i poczekajmy z wydawaniem sądów o naszej sile - mówi prezes Jagi Cezary Kulesza, po zremisowanym 2:2 wyjazdowym meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała.

Zdaniem sternika Jagi, mimo fatalnej końcówki, w postawie drużyny jest sporo plusów. Widać, że zespół delikatnie się budzi i piłkarze odzyskują chęć gry - zaznacza Kulesza.

Stratę dwóch punktów w ostatnich dziesięciu minutach spotkania w Bielsku-Białej może osłodzić wiele czynników. Zdobycie dwóch bramek na wyjeździe w meczu ekstraklasy to bardzo przyzwoite osiągnięcie, dobrze świadczące o potencjale ofensywnym drużyny Czesława Michniewicza. Na dodatek było jeszcze kilka okazji do następnych trafień.

Byli znakomici do przerwy, potem obniżyli loty

Ważne jest także to, że poczynania żółto-czerwonych z przyjemnością się oglądało. Spotkanie było atrakcyjne, zacięte, szczególnie gdy weźmie się pod uwagę fatalny stan murawy po ulewie, która przeszła nad stadionem. W porównaniu z beznadziejnym występem w kwalifikacjach Ligi Europejskiej w Kazachstanie przeciwko Irtyszowi Pawłodar, postęp jest wyraźny.

- Wszyscy, nie wyłączając trenera Podbeskidzia Roberta Kasperczyka, podkreślali, że pierwsza połowa pokazała, jak dużo czeka jeszcze gospodarzy nauki. Jagiellonia, w mojej opinii, pokazała się z jak najlepszej strony. Była dojrzalsza, opanowała środek boiska, doskonale operowała piłką - mówi Sławomir Wojtulewski, pochodzący z Białegostoku wieloletni felietonista "Kuriera Porannego", od lat mieszkający w Bielsku-Białej. - W naszym mieście parcie na zwycięstwo było ogromne. Pierwszy mecz w ekstraklasie, wypadający na dodatek na sześćdziesięciolecie połączenia Bielska i Białej, a tu taki kubeł zimnej wody. W drugiej połowie Podbeskidzie pokazało jednak góralski charakter, a żółto-czerwoni obniżyli loty i padł sprawiedliwy remis - dodaje.

Wiele plusów w grze Jagi dostrzega także jej były zawodnik Dariusz Łatka, występujący aktualnie w Podbeskidziu.

- Najwięcej braw zbierze pewnie Tomek Frankowski, którego jak widać nie dotyczy upływ lat i wciąż imponuje skutecznością. Ale mi do gustu przypadła postawa Hermesa i Rafała Grzyba, którzy poukładali grę Jagiellonii w środku pola. Bardzo dobrze w obronie spisywał się Andrius Skerla. Nie przegrał chyba w pierwszej połowie żadnego pojedynku powietrznego z naszymi napastnikami i umiejętnie ustawiał się, przerywając wiele groźnie zapowiadających się akcji - zauważa Łatka.

Niekoniecznie słaby

Cieszy powrót do dobrej dyspozycji litewskiego defensora, bo do postawy Skerli było ostatnio wiele zastrzeżeń. Trener Irtyszu Pawłodar Tałgat Bajsufinow napisał nawet przy jego nazwisku podczas odprawy przed meczem w Kazachstanie "słaby". Dobrze, że Litwin w Bielsku-Białej pokazał, że wciąż będzie można na niego liczyć.

Trener Michniewicz może się wiele spodziewać także po wracającym po kontuzji El Mehdim Sidqy. Marokańczyk nie tylko wykorzystywał swój wzrost, ale popisał się też kilkoma udanymi dryblingami i chętnie włączał się do akcji ofensywnych białostoczan.

Żeby opis poniedziałkowego występu w Bielsku-Białej nie był aż tak miodem płynący trudno nie zauważyć mankamentów w postawie jagiellończyków. Przede wszystkim klasowy zespół nie ma prawa dać sobie wydrzeć zwycięstwa, jeśli w 80. minucie prowadzi 2:0.

- Wydaje się, że Jaga zbyt wcześnie uwierzyła, że jest po wszystkim. To był błąd - zauważa Wojtulewski.

Lepiej czuli się w kałużach

Znając siłę rywali przy stałych fragmentach gry goście dopuścili do zbyt dużej liczby rzutów rożnych i wolnych. Poza tym nie umieli dostosować się do fatalnych warunków i zamiast grać długie podania, próbowali rozgrywać piłkę dołem, na małej przestrzeni, co na tonącym w wodzie boisku nie jest najlepszym pomysłem.

- Pewnym usprawiedliwieniem tego jest to, że Jagiellonia gra futbol techniczny, a w kałużach ten atut się nie liczył. Podbeskidzie miało silnych, rosłych chłopów, którzy lepiej czuli się na grząskiej murawie - zauważa Kulesza. - Nie zmienia to mojej opinii, że nie można było dopuścić do straty aż dwóch goli w końcówce, ale z drugiej strony meczów na wodzie pewnie do końca sezonu nie będzie już raczej zbyt wiele - kończy szef Jagiellonii.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny