Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hoyraky w telewizyjnym show Must be the music

Teresa Modzelewska
Zespół istnieje niecałe dwa lata, a już dał się poznać w naszym regionie. Ideą grupy jest łączenie tradycyjnego folkloru ukraińskiego z elementami rocka i reggae, a istotnym walorem – żywiołowość.
Zespół istnieje niecałe dwa lata, a już dał się poznać w naszym regionie. Ideą grupy jest łączenie tradycyjnego folkloru ukraińskiego z elementami rocka i reggae, a istotnym walorem – żywiołowość. Archiwum zespołu
Zespół Hoyraky, związany z Gminnym Ośrodkiem Kultury w Boćkach, pokonał tysiące uczestników precastingów z całej Polski i w gronie około 150 wykonawców wystąpi w castingu głównym polsatowskiego programu Must be the music.

Pierwsze próby zespołu Hoyraky odbyły się na początku 2011 roku. Jak zaczęło się wasze wspólne granie?
Leszek Przybysz, gitarzysta zespołu Hoyraky, który dostał się do castingu głównego polsatowskiego programu Must be the music:
Wszystko zaczęło się od spotkania dwóch kolegów z piaskownicy (Wiesiek - basista i Jarek - perkusista). Załatwili miejsce - Gminny Ośrodek Kultury w Boćkach, zaprosili Marka i mnie na małe granko, tak dla czystej przyjemności. Potem padło pytanie: I co, będzie coś z tego? Proszę mi wierzyć: było tragicznie. Ale zapał chłopaków był tak budujący, że zaproponowałem, abyśmy spotkali się dziesięć razy i wtedy odpowiemy sobie na pytanie czy warto. Po kilku spotkaniach pojawił się Piotrek (akordeonista), który zaraził zespół folklorem ukraińskim. Piotrek to akordeonowy wariat, polubiliśmy jego styl gry, charyzmę i tylko formalnością było zaproszenie dziewczyn (Kasia i Ula) do mikrofonów. Ta symboliczna dziesiąta próba to początek fajnej przygody i narodziny grupy Hoyraky. Powoli skompletowaliśmy własny sprzęt, uszczuplając nieco rodzinne oszczędności.

Co skłoniło Was do wystąpienia w castingu do Must be the music?

- To był przypadek. Moja żona Asia, oglądając reklamę Must be the music w telewizji rzuciła hasło "a może Wy wzięlibyście udział". Odpowiedziałem tylko ironicznym uśmiechem, ale w głowie zapaliło się światełko. Przypomniałem, że kilka dni wcześniej kolega Wojtek z zespołu SlowHand też namawiał nas na udział w programie (Wojtuś dzięki!). I tak na czwartkowej próbie rzuciłem hasło - jedziemy w sobotę do Białegostoku na precasting. Ku memu zdziwieniu wszyscy byli na tak. Dwa dni później czekaliśmy w Hotelu Gołębiewski na przesłuchanie.
No cóż, na początku naszego istnienia przez strach i niewiarę we własne siły odmówiliśmy organizatorom i skopaliśmy kilka fajnych wydarzeń - zagranie przed zespołem Zakopower czy Enej. Teraz, kiedy zespół znany już jest w regionie, przeżywamy największą przygodę, podejmujemy wyzwanie, chociaż i tak już wygraliśmy trafiając z małej mieściny do Warszawy na casting główny. To szansa, aby zrealizować nasze marzenie, którym jest zaprezentowanie przepięknego folkloru Podlasia, zaprezentowanie naszej twórczości przed szerszym audytorium.

Mieliście tremę przed występem na castingu do Must be the music?

- Byliśmy zaskoczeni dobrą organizacją, nikt nie musiał stać godzinami na dworze, jak w przypadku innych miast. Sprawna obsługa, doskonała informacja i ogólnie fajna atmosfera. Wśród uczestników nie wyczuwało się rywalizacji, każdy życzył drugiemu dobrego występu. Przynajmniej my tak to odczuwaliśmy.

Przed naszym występem było trochę nerwówki ponieważ dziewczyny z ważnych przyczyn rodzinnych miały dojechać nieco później, a tu już za chwilę nasza kolej. Kiedy dojechały, napięcie nieco spadło. Aż tu nagle podczas rozgrzewki pękła mi w gitarze struna i co ciekawe ta, która niezwykle rzadko pęka. Nie miałem takiej struny na zamianę. Pomocy udzielił nieznany młody człowiek, który miał używaną (to jest solidarność gitarzysty). Po tych incydentach o tremie już nie myśleliśmy.

W końcu przyszedł nasz czas i tu miła niespodzianka, bardzo sympatyczni ludzie zasiadający w jury, rozładowali napięcie wstępną rozmową z zespołem. Na precastingu, z uwagi na ogromną liczbę uczestników, wykonawca ma zazwyczaj około pół minuty, aby zaciekawić jurorów. Zagraliśmy pierwszy utwór, poproszono o jeszcze jeden i jeszcze jeden. Jury nie wypowiadało opinii o wykonawcach, ale szczególną pochwałę otrzymał Piotrek, nasz wirtuoz akordeonowy. Materiał został zarejestrowany i poprosili, aby czekać na telefon. I czekaliśmy do 18 grudnia.

Jak przygotowujecie się do występu w Warszawie?

- Dokładnego terminu castingu głównego nie znamy, informację taką otrzymamy telefonicznie. Jednakże musimy być w stałej dyspozycji programu.

Wybraliśmy utwory i zaczęliśmy ciężką, ale przyjemną pracę. Tu już nie ma mowy o błędach.
Okres świąteczny nie sprzyja próbom, dlatego korzystamy z każdej chwili, trenując samodzielnie w domu i wspólnie w domu kultury. Nieocenioną pomocą w organizacji prób ponadplanowych służy nam Ewelina Modzelewska z GOK w Boćkach.

Jak oceniacie swoje szanse?

- Zdania na ten temat są w zespole podzielone. Jednakże wszyscy mamy świadomość poziomu castingu głównego i samo zaproszenie do niego spośród tysięcy wykonawców to dla nas ogromne wyróżnienie. Jak każdy, tak i my mamy cichutkie nadzieje, a reszta należy do decyzji jury, którą uszanujemy, jakakolwiek będzie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny