Handel. Producenci warzyw liczą straty. Bakteria straszy ludzi

– Teraz trudno jest sprzedać ogórki, sałatę i innych nowalijki – mówi Marek Małachwiejczyk, który sprzedaje warzywa w Podlaskim Centrum Rolno-Towarowym w Białymstoku. – Ludzie obawiają się groźnej bakterii.

Zobacz także. Białystok. Rośnie giełda przy Andersa

Jak mówi, wcale nie ma znaczenia to, że sprzedaje on ogórki wyhodowane w naszym regionie. Zdarza się, że część towaru musi wyrzucić. W miniony piątek sprzedawał ogórki po 2,50 zł za kg.

Natomiast Edyta Andrzejewska, która sprzedaje warzywa także Podlaskim Centrum Rolno-Towarowym w Białymstoku, na brak kupujących nie narzeka.

– My mamy stałych dostawców i stałych klientów, którzy nas dobrze znają – mówi. – Chyba dlatego u nas sprzedaż nie spada. Niestety, mocno spadły ceny ogórków i nowalijek.

W piątek ogórki szklarniowe – sałatkowe sprzedawała ona po 1 zł/kg, a tzw. gruntowe po 1,80.

– Jednak niskie ceny, to przede wszystkim dramat producentów – zauważa Edyta Andrzejewska.

Zobacz także. Giełda rolna w Białymstoku: nowe inwestycje

Pod koniec minionego tygodnia w Białymstoku za kilogram ogórków rolnicy w sprzedaży hurtowej mogli otrzymać maksymalnie 70 gr.

– Choć to cena nieopłacalna, muszę zrywać ogórki, bo inaczej nie będą rosły nowe – mówi Stanisław Czajkowski z Halickich. – A przecież nie zamknę biznesu, który prowadzę od 30 lat.

Tracą także znane marki (jak Prywatne Gospodarstwo Ogrodnicze w Białymstoku), choć ich produkty sprzedają się teraz jeszcze lepiej. – W naszych punktach ruch jest większy – mówi Andrzej Jastrzębski, prezes PGO. – Ale co z tego, skoro cena pomidorów spadła o około 20 proc.

Jak zauważa, w dużym stopniu na cenę pomidorów wpływa to, że Rosja wstrzymała import unijnych warzyw.

– Dla naszej firmy są to bardzo poważne straty – mówi Andrzej Jastrzębski. – Zwłaszcza, że całe to zamieszanie potrwa jeszcze pewnie około 2 miesięcy.