Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gwałciciel atakuje w biały dzień. Na kobiety padł strach.

Danuta Kuleszyńska [email protected]
Za informacje o gwałcicielu można zarobić 23 tysiące złotych
Za informacje o gwałcicielu można zarobić 23 tysiące złotych Fot. Gazeta Lubuska
Szesnastoletnią dziewczynę w drzwiach jej domu, w biały dzień, zaatakował mężczyzna. Policja nie wyklucza, że był to gwałciciel. o którym mówi już cała Polska. Trwają jego poszukiwania.

Do ataku doszło przy ul. Bohaterów, jednej z najczęściej uczęszczanych ulic w Lubsku.
To właśnie tutaj, na parterze jednego z bloków, mieszka ofiara poniedziałkowego napadu.

- Mężczyzna zaszedł kobietę od tyłu i przyłożył jej do szyi jakiś przedmiot - informuje podkom. Marek Waraksa, rzecznik lubuskiej policji. - Został jednak spłoszony przez przechodniów. Trwają jego poszukiwania.

Spokojne dotąd miasteczko ogarnął lęk. W szkole, do której chodzi niedoszła ofiara, rozklejono wizerunek sprawcy i ulotki ostrzegawcze. Huczy od plotek i domysłów. Wielu mieszkańców sądzi, że to ten sam bandyta, który wielokrotnie zaatakował w Zielonej Górze.

W poniedziałek prezydent Zielonej Góry wyznaczył 20 tys. zł nagrody za informację o gwałcicielu. Wcześniej 3 tys. zł ufundował komendant miejski policji.

Ostatni napad w Zielonej Górze był w nocy z 4 na 5 lutego przy ul. Anieli Krzywoń. Poprzednie napady zanotowano: 9 stycznia przy ul. Ułańskiej około 5 rano, 19 stycznia przy ul. Chmielnej około 21 oraz 21 i 22 stycznia w okolicach ul. Zachodniej i Zawadzkiego pomiędzy godzinami 15 i 16.30. Kolejny napad był 2 lutego, około 15, w podzielonogórskiej Świdnicy. No i teraz Lubsko.

Jeden sprawca czy więcej?

Prokuratura nie wyklucza, że jest kilku sprawców. Są już trzy portrety pamięciowe. Ofiarami były kobiety w wieku od 16 do 32 lat. Dwie zgwałcono. Sprawca zwykle atakuje od tyłu, powala na ziemię, bije i tnie kobiety czymś ostrym. Ludzie piszą o tym w Internecie, mówią w mieście, w kolejkach, u fryzjera. Kobiety nie czują się bezpiecznie nawet we własnych domach. Rozklejają rysopisy zboczeńca w mieście.

Uczennice I Liceum Ogólnokształcącego poprosiły policję o lekcje samoobrony.

- Sama nie wychodzę do koleżanki, do szkoły. Ja się boję, rodzice są przerażeni - opowiada Ania.

Z dziewczętami z LO umówiliśmy się w parku otaczającym ich szkołę.

Rzeczywiście, przy informacjach o grasującym gwałcicielu kobiety nie mogą tutaj czuć się bezpiecznie. Już po chwili naszej rozmowy do Ani dzwoniła mama z pretensjami, że sama wraca do domu.

- I tak jest od kilku dni - opowiada uczennica.

- Naprawdę sami musimy nauczyć się bronić, bo policja zdaje się być bezradna - dorzuca przechodząca obok kobieta w dresie. - Jeszcze niedawno biegałam po parku wieczorami, teraz robię to w południe. Gdy na dworze robi się szaro, nie wyjdę śmieci wynieść.

Komendant uderzył pięścią w stół

Policja recytuje zapewnienia, że robi, co może. Niestety, efektów nie widać, a w plotkach wyolbrzymiana jest tak liczba ofiar, jak i okoliczności napadów. W zielonogórskiej komendzie trwa kontrola z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie.

- Wpłynęły skargi o lekceważeniu przez policję zgłoszeń mieszkańców. Komendant się zdenerwował, uderzył pięścią w stół i zarządził kontrolę. Nie może być tak, że mieszkańcy zgłaszają nam informacje, a my je lekceważymy - mówi Marek Waraksa, rzecznik prasowy lubuskiego komendanta policji.

Chodzi o dwa listy, które wpłynęły do komendy wojewódzkiej. W jednym zielonogórzanka opisuje, że w czwartek jechała autobusem MZK i zauważyła osobę odpowiadającą rysopisowi gwałciciela. Zawiadomiła policję, ale funkcjonariusze nie przyjechali. Kobieta zawiadomiła też znajomych i to oni ruszyli w pościg za mężczyzną.

Druga skarga na policję dotyczy również braku reakcji na zgłoszenie o gwałcicielu jadącym autobusem - tym razem do Czerwieńska. Mimo informacji od pasażera policjantów nikt tu nie widział.

- Ale to nie znaczy, że ich tam nie było - zastrzega Waraksa. Zapewnia, że nad napadami pracują też funkcjonariusze w cywilnych ubraniach. - Być może byli w obu miejscach i zareagowali. To właśnie ma sprawdzić kontrola - dodaje Waraksa.

Komenda wojewódzka utworzyła specjalną grupę dochodzeniową. Składa się z najlepszych ludzi, którzy mają doświadczenie w trudnych sprawach. Część ekipy przeniesie się tymczasowo do Zielonej Góry. To też jest komentowane jako dowód braku zaufania dla zielonogórskich policjantów. Policja zaprzecza.

Na bandytę są nożyce

Osiedle Piastowskie. Tu bandyta zaatakował po raz czwarty i szósty. Swoją pierwszą ofiarę dopadł na skraju ulic Zawadzkiego "Zośki" i Zachodniej. W lasku, za garażami, spacerowała z psem. Zdołała uciec, ale ma pociętą twarz. Kolejną próbował napaść na Anieli Krzywoń, w pobliżu nowych bloków. Prysnęła gazem w twarz, uciekł. Od tamtej pory gwałciciel nie schodzi z ust okolicznych mieszkańców.

Wycięty z gazety portret zwyrodnialca wisi w witrynie sklepu z obuwiem przy Wyszyńskiego. Jedyny, na jaki natknęłam się, wędrując osiedlowymi uliczkami.

- A szkoda, bo gdyby wszędzie wisiały, to by się szybciej bandytę schwytało - uważa Monika. Jej koleżanka kiwa tylko głową. I spod lady wyjmuje nożyce. - Szefowa nam dała, żeby bronić się w razie czego - szepcze. - Gdy jakiś młody facet tu wchodzi, to nam serca do gardła skaczą.

- Boimy się jak cholera. Klienci mówią, że mieszka w tamtym wieżowcu - Monika pokazuje na budynek po drugiej stronie ulicy.

Ja go znam

Bazar przy Anieli Krzywoń. Tętni życiem jak każdego dnia. Temat rozmów ten sam: gwałciciel. Tym bardziej że jedną ofiarę zaatakował kilkadziesiąt metrów stąd.

- O tam, przy nowych blokach - pokazuje elegancka starsza pani. Imienia nie poda, bo drży o swoje życie. - Ja go, proszę pani, znam - wyjaśnia od razu. - Jak tylko zobaczyłam w gazecie, od razu wiedziałam, że to ten. Mieszka z matką na "Zośki". Jak był mały, to ją wyzywał, kopał i szarpał. Ona ma z 50 lat i policzki w bliznach po ospie. Jeszcze większe niż on.

- Zgłosiła pani na policję?

- Czy to coś da? Z pięć lat ich nie widziałam. Ale jak go złapią, to się zgłoszę, żeby go rozpoznać. Wtedy już bać się nie będę.

Pod blokami przy Anieli Krzywoń ludzi jak na lekarstwo. Podobnie na skraju Zachodniej i Zawadzkiego. Tu kiosk ruchu ma Marzena Grabowska. Wie, że gwałciciel zaatakował w pobliżu, dlatego w kieszeni nosi dezodorant. Tym bardziej że każdego ranka z duszą na ramieniu maszeruje do swojego kiosku kilka kilometrów. Przemierza puste i ciemne ulice.

- O piątej rano autobusy nie jeżdżą, a innej drogi nie mam - rozkłada ręce.

Wzdłuż garaży spaceruje młoda matka. Przed sobą pcha wózek z dzieckiem. Mieszka w bloku obok. Zwyrodnialca nie widziała, choć okna jej mieszkania wychodzą na lasek. To tu gwałciciel pojawił się pod koniec stycznia.

- Mam stracha, ale daleko nie chodzę. No i gaz ze sobą noszę - pokazuje.

Grażyna Ż. w piątek przed północą wracała Ptasią do domu. Stąd do Anieli Krzywoń rzut beretem. I do Zachodniej też niedaleko.

- Widziałam go, jak czaił się za drzewami - opowiada. - A potem nagle ruszył za mną. Wiedziałam, że atakuje od tyłu, więc się odwróciłam. Stanęłam tyłem do schodów i twarzą do niego. Bałam się jak diabli, ale czułam, że nie odważy się zaatakować. Pięć metrów przede mną nagle skręcił w bok. W świetle latarni widziałam jego twarz. To był on. Wysoki, chudy, z czarnym kapturem na głowie. Zadzwoniłam na policję.

Policja i prokuratura sporządziły trzy portrety pamięciowe domniemanego gwałciciela albo gwałcicieli.

Śledczy nie wykluczają, że kobiety atakuje gwałciciel, który wcześniej działał w Białymstoku. Przeczytasz o tym w artykule Podwójny gwałciciel ze Słonecznego Stoku może grasować nawet w lubuskiem. A prokuratura umorzyła śledztwo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny