Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grzegorz Sandomierski, Jagiellonia Białystok: Jestem dumny z tego, że pochodzę z Białegostoku

Wojciech Konończuk
Rok 2010 był bardzo dobry dla Grzegorza Sandomierskiego. Z Jagiellonią zdobył między innymi Superpuchar Polski.
Rok 2010 był bardzo dobry dla Grzegorza Sandomierskiego. Z Jagiellonią zdobył między innymi Superpuchar Polski. Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Moim marzeniem jest teraz wywalczenie z Jagiellonią tytułu mistrza Polski i wierzę, że na koniec sezonu będziemy się z tego cieszyć - mówi Grzegorz Sandomierski, Jagiellonia Białystok.

Kurier Poranny: Jak się zaczęła Twoja przygoda z piłką nożną?

Grzegorz Sandomierski, Jagiellonia Białystok: Wychowałem się na osiedlu Sienkiewicza, skąd było blisko do stadionu Jagiellonii przy ulicy Jurowieckiej. No i w końcu wybraliśmy się tam dużą grupą i tak się zaczęło.

Chciałeś być bramkarzem? Nastolatki z reguły marzą o grze w ataku.

- Ja też chciałem strzelać gole, ale wyszło inaczej. Grałem na środku obrony i szło mi przeciętnie. Przypadkowo znalazłem się pewnego dnia między słupkami, najwyżej na rundę. No i zostało tak do dzisiaj.

Kiedy doszedłeś do wniosku, że właśnie to chcesz w życiu robić zawodowo?

- Chyba w liceum. Zacząłem być powoływany do kadry województwa, a potem pojawiła się propozycja z Lecha Poznań. Dla 17-latka, który mieszkał 500 kilometrów od domu to była dobra lekcja samodzielności. W Poznaniu rozwijałem się, i po powrocie od razu trafiłem do pierwszej drużyny Jagiellonii.

Potem jednak nie było tak różowo. Doznałeś groźnej kontuzji. Nie było chwil zwątpienia?

- Wszystkiemu winna gra w hali i moja ambicja. Chciałem koniecznie wygrywać w każdym występie, wychodziłem na boisko na zastrzykach przeciwbólowych, no i obie łąkotki nie wytrzymały. Wraz z rehabilitacją przerwa trwała pół roku. Nie ukrywam, że nachodziły mnie złe myśli i miałem chwile zwątpienia. Ale wiedziałem, że przecież kocham piłkę nożną i chcę do niej wrócić. Wielkie wsparcie dostałem od rodziny. Moja mama powtarza, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Ia rację.

Nie od razu wróciłeś do bramki Jagi. Najpierw zostałeś wypożyczony do drugoligowej Mlekovity Wysokie Mazowieckie. Nie traktowałeś tego jak zesłania?

- Ależ skąd. W Jagiellonii nie miałem wtedy szans na grę, a w Mlekovicie występowałem regularnie i mogłem nadal się rozwijać. Miło wspominam ten okres. To nie było zesłanie, przeciwnie, dzięki temu wróciłem do żółto-czerwonych.

Potem było już tylko lepiej, a już kończący się 2010 rok to była dla Ciebie futbolowa baśń. Zdobyłeś Puchar i Superpuchar Polski, jesteś liderem ekstraklasy, no i zadebiutowałeś w reprezentacji narodowej. Chyba trudno o lepszy rok?

- Przeciwnie, wierzę, że co najlepsze dopiero przede mną. Moim marzeniem jest teraz wywalczenie z Jagiellonią tytułu mistrza Polski i wierzę, że na koniec sezonu będziemy się z tego cieszyć.

Stałeś się jednak osobą rozpoznawalną Jak sobie radzisz z popularnością?

- Nie odczuwam jej aż tak bardzo. Czasami ktoś zagadnie mnie na ulicy i zapyta o Jagiellonię. To miłe, a nie uciążliwe. Nie gania za mną tłum paparazzi czy wielbicieli, nikt mi w restauracji nie zagląda do talerza i nie patrzy, co kupuję w sklepie. Poza tym nie upajam się popularnością, tak jak nie załamywałem się niepowodzeniami. Staram się mocno stąpać po ziemi.

Co i rusz pojawiają się pogłoski o Twoim odejściu z Jagiellonii. Masz jakiś ulubiony klub albo ligę?

- Może to dziwne, ale nie. Nie zastanawiam się nawet, dokąd chciałbym pójść. Staram się żyć dniem dzisiejszym i nie robię wielkich planów na przyszłość. Ale lubię, kiedy jest ciepło, więc gdybym miał wybierać, to byłby to któryś z krajów południa Europy.

A ulubione miejsce na spędzanie urlopów?

- Też nie mam. Byłem na Majorce i bardzo mi się podobało. Ale równie fajnie było nad jeziorami, gdzie z dala od ludzi wynajmowaliśmy domek. Ważne jest, z kim się jeździ na wakacje, a nie dokąd.

Czym dla Ciebie są pieniądze?

- Na pewno nie celem samym w sobie i rzeczą w życiu najważniejszą. Cieszę się jednak, że jestem niezależny finansowo i stać mnie na to, by bliskim sprawić prezent. To wielkie szczęście, że robię to, co kocham i jeszcze mi za to płacą. Ale mam nadzieję, że pieniądze nigdy nie przesłonią mi rzeczy o wiele ważniejszych.

Na przykład czego?

- Rodziny, przyjaźni, miłości.

Jeśli już o tym mowa, to do niedawna nie byłeś z nikim związany uczuciowo. Czy coś się zmieniło?

- Tak, od ponad miesiąca mam dziewczynę. Ma na imię Danusia i poznaliśmy się przez brata ciotecznego. Ujęła mnie spojrzeniem, uśmiechem, ale także tym, że czuję się przy niej swobodnie i możemy rozmawiać bez końca.

O futbolu?

- Nie, ten temat rzadko pojawia się. I dobrze.

Mamy okres świąteczno-noworoczny. Czym on jest dla Ciebie?

- Czasem, kiedy mogę nacieszyć się rodziną i spotkać z przyjaciółmi. To piękna odskocznia od codzienności.

Co trzeba zrobić, by stać się Twoim przyjacielem?

- Muszę na taką osobę liczyć, ufać jej. Wiedzieć, że nie sprzeda moich sekretów i mnie nie zawiedzie. Sam staram się odwdzięczyć tym samym. Mam zgraną paczkę i staram się zawsze dla niej znaleźć czas.

A jakiej cechy w ludziach nie lubisz?

- Zawiści, to coś obrzydliwego. Z kimś, kto zazdrości innym, na pewno nigdy nie będzie mi po drodze.

Lubisz dostawać prezenty?

- Nie są najważniejsze, ale lubię je dawać i dostawać. Uprzedzając kolejne pytanie, lubię też dobrze zjeść, nie tylko, kiedy są święta. Nie jestem wybredny i wiele rzeczy mi smakuje. Z tym, że nie zawsze mogę sobie na wszystko pozwolić.

Gotujesz?

- Broń Boże. Jakbym za to się wziął, to trafiłbym z zatruciem do lekarza, zamiast na trening czy mecz.

Alkohol?

- Nie mam ulubionego, ale po wygranym meczu lubię wypić kufelek piwa.

Hazard?

- Moja przygoda z nim była krótka. Raz w biurze bukmacherskim postawiłem 2 złote, a raz 50. Przegrałem i potem długo żałowałem i myślałem, co bym sobie za to kupił. A w karty nigdy nie lubiłem grać.

Polityka?

- Chodzę na wybory, bo uważam to za swój obowiązek. Ale nie mam ulubionej partii. Zdradzę tylko, że głosowałem na Tadeusza Truskolaskiego, bo wiele robi dla naszego miasta.

Nie całe życie będziesz grać w piłkę. Myślałeś już o tym, gdzie chcesz osiąść na stałe?

- Na dziś jest to Białystok, ale oczywiście może się to zmienić, bo nie wiadomo, dokąd los rzuci człowieka. Nie wstydzę się jednak, że jestem stąd i nie mam żadnych kompleksów. Przeciwnie, jestem dumny, że nasze miasto rozwija się, powstaje nie tylko nowy stadion, ale i wiele innych obiektów. Teraz jest już dokąd pójść, a jeszcze jakiś czas temu na dobry koncert trzeba było czekać na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy.

Czego sobie życzysz w nadchodzącym 2011 roku?

- Żeby być nie tylko dobrym bramkarzem, ale i człowiekiem. I oczywiście zdrowia, bo bez niego nie da się nic osiągnąć.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny