- Czekamy na wyniki audytu. Jeśli będą one negatywne nie podpiszemy umowy z Centrum Rekreacji i Kultury. Nie przekażemy też tej placówce prawie miliona złotych transzy - mówi Michał Laszczkowski, rzecznik Narodowego Centrum Kultury w Warszawie.
Oznacza to, że supraski CKiR nie będzie kontynuował projektu Gmina Supraśl: mała ojczyzna - wielki świat. Zakłada on utworzenie w gminie sieci świetlic, które mają pełnić funkcję minidomów kultury.
- Rok temu sprawdziliśmy jak pod względem merytorycznym wygląda realizacja projektu. Kontrola przebiegła pozytywnie - mówi Michał Laszczkowski.
Dodaje, że w październiku 2011 roku poprzednia dyrektorka przekazała dokumentację dotyczącą działań inwestycyjnych.
- Materiały nie były kompletne - przyznaje rzecznik NCK.
- W listopadzie 2011 roku dotarł do mnie sygnał o możliwych nieprawidłowościach - wyjaśnia Barbara Bojaryn, dyrektorka CKiR.
Zwróciła się więc do burmistrza o przeprowadzenie kontroli. Zajęła się tym firma zewnętrzna.
Kontrola wykazała złamanie ustawy o zamówieniach publicznych.
- Przetargi na remonty świetlic zostały źle przeprowadzane bądź ich procedura była uproszczona - tłumaczy Radosław Dobrowolski, burmistrz Supraśla.
700 tys zł do zwrotu
Teraz gmina może także zwrócić ministerstwu kultury 700 tysięcy złotych. Bo tyle kosztowały remonty świetlic.
- Obecnie z powodu braku dofinansowania z Narodowego Centrum Kultury nie mogę przedłużyć umów o pracę z pięcioma osobami zatrudnionymi uprzednio z projektu - tłumaczy Barbara Bojaryn, obecna dyrektorka - Ci wspaniali ludzie pomagają mi teraz w uporządkowaniu wszystkiego, by jak najszybciej można było kontynuować realizację projektu - dodaje.
Radosław Dobrowolski zlecił szczegółowy audyt całego projektu. O nieprzestrzeganiu prawa powiadomił też rzecznika dyscypliny finansów publicznych przy Regionalnej Izbie Obrachunkowej.
- Chcę wyciągnąć konsekwencje wobec byłej pani dyrektor - zapowiada burmistrz Dobrowolski.
Marta Szymska, była dyrektorka supraskiego CKiR, autorka projektu, nie czuje się winna. Jak mówi, nie czytała audytu, bo dostęp do niego jest chroniony.
- Nowa pani dyrektor obejmując stanowisko nie miała zielonego pojęcia o realizacji tego wieloaspektowego projektu - podkreśla Marta Szymska. - Z tego co widzę, praca mojej następczyni skupia się na wyszukiwaniu haków na mnie. Z placówki odchodzą przecież najlepsi pracownicy. Gdybym mogła realizować swój projekt, umowa byłaby podpisana 15 stycznia - dodaje.
- To bzdura - oburza się Barbara Bojaryn. - Nie mam powodów do szukania haków na kogokolwiek. Najważniejsza jest dla nas realizacja projektu - dodaje.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?