Zarzutów na razie nikomu nie postawiono.
Do zdarzenia doszło dwa tygodnie temu. Adam w czasie lekcji, przechodząc do innej ławki, upadł i uderzył się głową w kant biurka. Lekarz w szpitalu w Łapach zszył mu ranę i odprawił do domu. Po kilku godzinach uczeń jednak poczuł się źle i mimo reanimacji zmarł.
- Biegły medyk sądowy stwierdził na jego ciele zmarłego jedno obrażenie w postaci prawie pionowo ułożonej rany o wielkości 22 mm, umiejscowionej w pobliżu małżowiny usznej prawej. Tej ranie zewnętrznej odpowiadały dalsze wewnętrzne uszkodzenia ciała - poinformowała szefowa Prokuratury Rejonowej w Białymstoku Dorota Dec.
Z opinii biegłego wynika, że doszło do złamania, z tzw. wgłobieniem do wnętrza czaszki fragmentu kości skroniowej prawej oraz krwiaka nadtwardówkowego, który spowodował obrzęk mózgu. Wskutek tego nastąpiło nagłe zatrzymanie oddychania i krążenia krwi i w efekcie śmierć ucznia.
Lekarz bez zarzutu
Nieszczęśliwy wypadek czy błąd w sztuce lekarskiej? Na to pytanie jeszcze wciąż nie ma odpowiedzi. Śledztwo jest prowadzone w kierunku zaniedbań i błędów medycznych. Prokurator Dec jednak podkreśla, że na razie nie ma dowodów, by postawić komuś zarzuty.
- Na razie znamy tylko bezpośrednią przyczynę śmierci i jak do tego doszło - mówi Dorota Dec. - Zadaniem biegłego medyka nie było udzielenie odpowiedzi na pytanie, czy zaistniał błąd w sztuce lekarskiej. O tym muszą się wypowiedzieć biegli z innego ośrodka medycznego np. Warszawy, Poznania albo Szczecina. Będą powołani przez prokuratora po zakończeniu przez policję wszystkich przesłuchań.
Można było prześwietlić
- Na pewno to nie oszczędności zadecydowały o tym, że lekarz nie zlecił wykonania tomografu czy prześwietlenia - zapewnia dyrektor szpitala w Łapach Bogdan Kalicki. - Możliwości techniczne w szpitalu są, nigdy się nie wzbraniamy przed takimi badaniami. Rozmawiałem z lekarzem i z pielęgniarką. Trudno wniknąć w to, jak kto się zachował.
Czy prześwietlenie uchroniłoby od śmierci? - Nie wiem, jest prowadzone postępowanie wyjaśniające. Wszyscy jesteśmy zszokowani, bo nic nie zapowiadało tragedii. Dyrektor podkreśla, że zarówno lekarz, jak i pielęgniarka są pracownikami z dużym doświadczeniem. Chirurg ma drugi stopień specjalizacji. Pielęgniarka pracuje ponad 20 lat.
Rodzice Adama zapowiedzieli, że będą skarżyć łapski szpital za śmierć syna. - Gdyby Adaś umarł w czasie operacji, pod nożem lekarzy, to nie miałbym pretensji, trudno pogodziłbym się z tym, ale tu lekarz nie udzielił mu pomocy. I o to mam żal i pretensję - mówi ojciec chłopca.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?